Nowi komuniści
W 1920 roku Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski z Julianem Marchlewskim i Feliksem Dzierżyńskim wzywał do wydarcia z rąk kapitalistów i obszarników fabryk, kopalń, folwarków i lasów, by przeszły one „na własność narodu”.
Wtedy się nie udało, bo Armia Czerwona poniosła porażkę, która dzisiaj, jak co roku, jest oficjalnie świętowana. Ale udało się po II wojnie światowej.
Prywatne kopalnie, fabryki i lasy przeszły w ogromnej większości na własność „narodu”, to znaczy państwa. Również spora część ziemi rolnej została przejęta przez państwo.
Potem „peerel” się skończył – gospodarczym upadkiem – i duża część tego majątku znowu trafiła w ręce prywatne, choć niekoniecznie pierwotnych właścicieli czy ich spadkobierców. Ale zdecydowana większość kopalń i lasów, i całkiem sporo fabryk, nadal należy bezpośrednio lub pośrednio do państwa.
A teraz rządząca partia sugeruje odpowiedzieć „nie” w referendum na pytanie „czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw”, a jej lider straszy, że jeśli polskie lasy będą w rękach prywatnych (jak w wielu innych krajach europejskich) to nie będzie można chodzić swobodnie na grzyby.
Jak widać, wizja własności gospodarki obecnych panów Polski niewiele różni się od tej Polrewkomu. No, z wyjątkiem komitetów robotniczych – nie po to państwo przejmuje kontrolę nad środkami produkcji, by oddać ją jakimś robolom. Ale w PRL było podobnie.