CPK i prywatne samoloty
Andrzej Duda użył jako argumentu za budową Centralnego Portu Komunikacyjnego stwierdzenia, że „jeżeli będziemy się rozwijali i będziemy coraz zamożniejsi, to coraz więcej ludzi nie tylko będzie chciało korzystać z transportu lotniczego, ale proszę państwa, będzie miało swoje samoloty”, i że „ci z naszych rodaków, którzy doczekają się prywatnych aeroplanów (…) będą potrzebowali lotnisk, będą potrzebowali miejsc, gdzie te samoloty będą mogły być parkowane, przetrzymywane”.
To mniej więcej tak, jakby przekonywać kilkadziesiąt lat temu, że ponieważ w przyszłości coraz więcej ludzi będzie miało samochody, to potrzebny jest wielki centralny dworzec autobusowy na całą Polskę.
Bo jeżeli ludzie będą mieli prywatne samoloty, to nie będą chcieli ich trzymać na wielkim centralnym lotnisku na drugim końcu Polski i dostawać się do tego lotniska pociągiem. Nie po to się ma samolot, by tłuc się pociągiem.
Będą chcieli je trzymać blisko domu – na lokalnym lotnisku czy nawet na swojej prywatnej posesji.
Jeżeli dużo ludzi będzie kupowało prywatne samoloty – przypuszczam, że jeśli tak się stanie, to będzie to raczej coś w rodzaju latających samochodów czy motocykli – to spowoduje to budowę i rozwój lotnisk regionalnych, a potem powiatowych i gminnych. W normalny, rynkowy sposób, o ile tylko nie będzie krępujących regulacji. Plus może w początkowym okresie w postaci nacisku na lokalne samorządy.
Osobiście mam nadzieję, że dożyję czasów, w którym będę sobie latał latającym samochodem i nie stał w korkach. A państwo w końcu nie będzie „musiało” budować Centralnych Portów Komunikacyjnych, linii kolejowych i dróg.