Zdaniem dr. Jakuba Sawulskiego, eksperta w Biurze Analiz Sejmowych, który wygłosił wykład na Kongresie Klubu Jagiellońskiego, „nie można mówić o państwie dobrobytu, jeżeli w Polsce usługi publiczne są na niskim poziomie z powodu niedofinansowania. Jeśli chcemy takie państwo, musimy być gotowi na wzrost obciążeń podatkowych i zwiększenie udziału państwa w gospodarce do minimum 46% PKB”.
Jak to jest, że w Grecji czy na Węgrzech, które mają udział wydatków państwa w gospodarce powyżej 46% PKB, dobrobyt wcale nie jest wyższy niż w Polsce?
I jak to jest, że ten udział jest niższy w Szwajcarii, Japonii, Korei Południowej, USA, Irlandii czy Wielkiej Brytanii – krajach powszechnie kojarzonych z dobrobytem wyższym niż w Polsce? W Polsce pod koniec 2018 r. wynosił on 41,5% (teraz wg dr. Sawulskiego wynosi około 42%) – w Wielkiej Brytanii 39,3%, w Japonii 38,9%, w USA 38%, w Szwajcarii 32,4%, w Korei Południowej 32,26%, a w Irlandii 25,7%. Niższy jest też w np. Czechach (40,8%) czy Estonii (39,5%).
Czy to dlatego, że to kraje po prostu bogatsze od Polski? Pomińmy rozważania na temat zależności bogactwa kraju od udziału rządu w gospodarce (jakkolwiek nie są one nieistotne) i policzmy, jaki był ten udział państwa w PKB przypadającym na głowę mieszkańca, z uwzględnieniem siły nabywczej, na koniec 2018 r., w dolarach międzynarodowych, w niektórych z nich:
Polska – 13254,68
Grecja – 13600,44
Korea Południowa – 13339,83
Estonia – 13467,92
Węgry – 14834,89.
Jak widać zbliżony. Ale jednak Korea Południowa kojarzona jest z większym dobrobytem niż Polska, a Grecja często z mniejszym. Błędne mniemanie? Wg dr. Sawulskiego jednym z głównych poszkodowanych zbyt niskiego udziału wydatków państwa w gospodarce jest ochrona zdrowia. Zobaczmy, gdzie te kraje znajdują się wg Health Care Index robionym przez Numbeo.com:
Korea Południowa – 2. miejsce (81,97 pkt, w rankingu rozszerzonym 149,94 pkt).
Estonia – 20. miejsce (72,67 pkt, w rankingu rozszerzonym 132,9 pkt).
Polska – 53. miejsce (61,01 pkt, w rankingu rozszerzonym 109,36 pkt).
Grecja – 67. miejsce (56,21 pkt, w rankingu rozszerzonym 99,67 pkt).
Węgry – 87. miejsce (47,8 pkt, w rankingu rozszerzonym 86,17 pkt).
W innym rankingu o tej samej nazwie za 2019 r., robionym przez magazyn CEOWORLD wygląda to tak:
Korea Południowa – 2. miejsce (77,7 pkt).
Grecja – 26. miejsce (48,13 pkt).
Estonia – 32. miejsce (45,3 pkt).
Węgry – 49. miejsce (39,37 pkt).
Polska – 51. miejsce (39,02 pkt.).
I jeszcze ranking Health Care Efficiency Bloomberga z 2018 r.:
Korea Południowa – 5. miejsce (67,4 pkt).
Grecja – 14. miejsce (56 pkt).
Polska – 24. miejsce (52,7 pkt).
Węgry – 42. miejsce (42 pkt).
(Estonia nie została sklasyfikowana).
Jak to jest, że wśród państw z porównywalnym bezwzględnym udziałem wydatków państwa w PKB na głowę są takie różnice w jakości usług medycznych? Jak to jest, że Węgry i Grecja, gdzie państwo wydaje na mieszkańca nie tylko procentowo, ale i bezwzględnie więcej niż w Korei Południowej i Estonii niekoniecznie mają lepszą ochronę zdrowia niż te ostatnie kraje? W rankingu CEOWORLD Polska wypada w tym porównaniu najgorzej, ale czy można powiedzieć, że to wynik zbyt niskich ogólnych wydatków państwa?
Jako inny poszkodowany obszar dr Sawulski wskazuje tu mieszkalnictwo („nie można mówić o zmianie paradygmatu w sytuacji, gdy w Polsce wciąż nie buduje się mieszkań społecznych”). No to zobaczmy, jak w ww. krajach wygląda sytuacja pod tym względem, za OECD Better Life Index:
Korea Południowa – 23. miejsce pod wględem średniej liczby pokoi w mieszkaniu na osobę (1,5), 26. miejsce pod względem odsetka osób bez dostępu do WC w mieszkaniu (2,5%), 1. miejsce pod względu udziału wydatków na mieszkanie w dysponowalnych dochodach (15%). Ogólnie 5. miejsce.
Estonia – 22. miejsce pod wględem średniej liczby pokoi w mieszkaniu na osobę (1,6), 32. miejsce pod względem odsetka osób bez dostępu do WC w mieszkaniu (7%), 3. miejsce pod względu udziału wydatków na mieszkanie w dysponowalnych dochodach (17%). Ogólnie 10. miejsce.
Węgry – 32. miejsce pod wględem średniej liczby pokoi w mieszkaniu na osobę (1,2), 29. miejsce pod względem odsetka osób bez dostępu do WC w mieszkaniu (4,7%), 10. miejsce pod względu udziału wydatków na mieszkanie w dysponowalnych dochodach (19%). Ogólnie 23. miejsce.
Grecja – 31. miejsce pod wględem średniej liczby pokoi w mieszkaniu na osobę (1,2), 13. miejsce pod względem odsetka osób bez dostępu do WC w mieszkaniu (0,5%), 33. miejsce pod względu udziału wydatków na mieszkanie w dysponowalnych dochodach (23%). Ogólnie 31. miejsce.
Polska – 35. miejsce pod wględem średniej liczby pokoi w mieszkaniu na osobę (1,1), 27. miejsce pod względem odsetka osób bez dostępu do WC w mieszkaniu (3%), 28. miejsce pod względu udziału wydatków na mieszkanie w dysponowalnych dochodach (22%). Ogólnie 34. miejsce.
Jak to jest, że wśród państw z porównywalnym bezwzględnym udziałem wydatków państwa w PKB na głowę są takie różnice w dostępie do mieszkań? Jak to jest, że Węgry i Grecja, gdzie państwo wydaje na mieszkańca nie tylko procentowo, ale i bezwzględnie więcej niż w Korei Południowej i Estonii są niżej w tym rankingu niż te ostatnie kraje? Polska wypada w tym przypadku najgorzej, ale czy można powiedzieć, że to wynik zbyt niskich ogólnych wydatków państwa?
Kolejnym poszkodowanym w wyniku zbyt niskich ogólnych wydatków państwa obszarem wg dr. Sawulskiego jest „tragiczna dostępność do żłobków”. Nie znalazłem danych dotyczących bezpośrednio dostępności do żłobków w różnych krajach, ale znalazłem dane OECD z 2016 r. dotyczące kosztów opieki nad dziećmi w „childcare centre” przy uwzględnieniu świadczeń od państwa. Jak to wygląda?
Korea Południowa – 1. miejsce, koszty opieki nad dziećmi ponoszone z kieszeni ich opiekunów to 0% dochodu rodziny (państwo pokrywa całość kosztów).
Grecja – 3. miejsce, koszty opieki nad dziećmi ponoszone z kieszeni ich opiekunów to 3,5% dochodu rodziny (państwo pokrywa niewiele).
Węgry – 4. miejsce, koszty opieki nad dziećmi ponoszone z kieszeni ich opiekunów to 3,9% dochodu rodziny (państwo nic nie pokrywa).
Estonia – 7. miejsce, koszty opieki nad dziećmi ponoszone z kieszeni ich opiekunów to 5% dochodu rodziny (państwo nic nie pokrywa, ale daje ulgę podatkową).
Polska – 9. miejsce, koszty opieki nad dziećmi ponoszone z kieszeni ich opiekunów to 5,5% dochodu rodziny (państwo pokrywa sporo).
Jak to jest, że mieszkańcy Węgier i Grecji, gdzie państwo wydaje na mieszkańca nie tylko procentowo, ale i bezwzględnie więcej niż w Korei Południowej ponoszą z własnej kieszeni relatywnie wyższe koszty opieki nad dziećmi niż w tej ostatniej (choć niskie)? Jak to jest, że na Węgrzech, gdzie państwo wydaje wśród wymienionych krajów ogólnie najwięcej na mieszkańca, najmniej dokłada się do opieki nad dziećmi, a w Korei Południowej, gdzie wydaje mniej bezwzględnie i sporo mniej, jeśli chodzi o procent PKB, refunduje całość kosztów tej opieki?
Jakoś nie widać jednoznacznej zależności pomiędzy ogólnymi wydatkami państwa, a jakością ochrony zdrowia, dostępem ludzi do mieszkań czy kosztami opieki nad dziećmi. A czy jest zależność między tymi wydatkami, a ogólną jakością życia? Wróćmy do OECD Better Life Index i zobaczmy ogólny ranking, oparty na takich elementach, jak mieszkania, dochody, praca, społeczność, edukacja, środowisko, zaangażowanie obywatelskie, zdrowie, satysfakcja z życia, bezpieczeństwo, balans między pracą a życiem:
Estonia – 21. miejsce, Polska – 27. miejsce, Korea Południowa – 30. miejsce, Węgry – 31. miejsce, Grecja – 36. miejsce.
Państwa z podobnym bezwzględnym poziomem wydatków na głowę mieszkańca, zbliżonym do Polski, są w różnych miejscach rankingu obejmującego 40 krajów. Co więcej, te z najwyższym udziałem procentowym tych wydatków są najniżej. A w czołówce rankingu, gdzie przeważają bogate społeczeństwa, kraje z większym i mniejszym procentowym udziałem wydatków państwa w gospodarce mieszają się ze sobą. Na czele jest Norwegia z wysokim (48,7%) udziałem tych wydatków, ale już na 3. miejscu jest Islandia z udziałem zbliżonym do Polski (41,7%). Szwajcaria, która ma ten udział dość niski jest wyżej niż Finlandia, gdzie jest on jednym z najwyższych (drugie miejsce na świecie). A Irlandia, gdzie wynosi on 25,7% (20247,75 dolarów międzynarodowych na głowę przy uwzględnieniu siły nabywczej) i Wielka Brytania, gdzie wynosi on 39,3% (17962,06 dolarów międzynarodowych na głowę przy uwzględnieniu siły nabywczej) wyprzedzają Francję, gdzie wynosi on 56% (25634 dolarów międzynarodowych na głowę przy uwzględnieniu siły nabywczej).
W przypadku rankingu dochodów (uwzględniającego zarówno średnią wartość majątku gospodarstw domowych netto, jak ich średnie dochody po opodatkowaniu) na czele widać dwa kraje z udziałem wydatków państwa w gospodarce zbliżonym do Polski (nieco wyższym) – Luksemburg i Islandię oraz trzy kraje, gdzie udział ten jest niższy – USA, Szwajcarię i Wielką Brytanię. A z wcześniej porównywanej piątki Korea Południowa jest na 22. miejscu, Polska na 26., Estonia na 28., Grecja na 32. i Węgry na 33. miejscu.
Nie widać związku między ogólnymi wydatkami państwa a dobrobytem. Państwo z dużym udziałem swoich wydatków w gospodarce niekoniecznie jest „państwem dobrobytu” czy raczej państwem w społeczeństwie dobrobytu, a państwo z niższym udziałem swoich wydatków w gospodarce niekoniecznie nie jest państwem w takim społeczeństwie.
Podniesienie udziału wydatków państwa w gospodarce do 46% lub więcej, z równoczesnym wzrostem obciążeń podatkowych, jak to sugeruje dr Sawulski, nie jest ani konieczne do osiągnięcia dobrobytu, ani do polepszenia wskazywanych przez niego obszarów, ani też z drugiej strony nie gwarantuje, że owe obszary się polepszą. Nie ma żadnej gwarancji, że zdobyte w ten sposób środki zostaną wydane na poprawę owych obszarów, nie ma też żadnej gwarancji, że nawet, jak to nastąpi, zostaną wydane efektywnie. W dodatku skąd wiadomo, że nie spowolni to rozwoju gospodarczego? Z drugiej strony można przecież wydawać na np. ochronę zdrowia więcej bez zwiększania ogólnych wydatków państwa i podatków – wystarczy zmniejszyć wydatki (przede wszystkim państwa i samorządów) na inne cele. Można też spróbować zwiększyć efektywność tych wydatków wprowadzając np. prywatną konkurencję dla NFZ i dając ludziom wybór choćby w tym zakresie. Przy okazji – nie jest prawdą twierdzenie dr. Sawulskiego, że „na ochronę zdrowia przeznaczamy wciąż mniej niż 5% PKB”. Łącznie z wydatkami prywatnymi, stanowiącymi ponad 30% wydatków na ten cel, wg oficjalnych danych z Narodowego Rachunku Zdrowia było to 130,1 mld zł w 2017 r., co stanowiło wówczas ponad 7% PKB Polski.
„Zmiana paradygmatu”, o której dr Sawulski wspomina jest wskazana, ale nie tak, jak on to sugeruje. Przeciwnie, należy zastanowić się, czy aby na pewno niedofinansowanie usług publicznych wynika z tego, że udział państwa w PKB Polski jest zbyt mały. I czy na pewno te usługi powinny być świadczone wyłącznie, a nawet w ogóle przez państwo lub samorządy. A jeśli przez państwo lub samorządy, to czy powinny być finansowane przymusowo z podatków.