Rządy najlepszego, czyli mrzonki
sobota, 5 stycznia, 2008Janusz Korwin-Mikke zamieścił na swoim blogu „dowód na absurdalność d***kracji”. Rozumowanie jest następujące:
„Wyobraźmy sobie, że urządzamy głosowanie – dla uproszczenia, w formie referendum. Mamy do wyboru A – i B. Załóżmy, że alternatywa jest dość jasna i zrozumiała.
Samo głosowanie jest proste: wrzucamy gałkę do urn z napisem „A” lub „B”. Potem liczymy głosy – i przyjmijmy, że wygrywa A – jak widać na załączonym obrazku.
Następnie głosy w urnie porządkujemy wedle jakiejś, powszechnie uważanej za pozytywną, cechy. Przyjmijmy, że jest to inteligencja – ale mogą być i inne: doświadczenie polityczne, samodzielność, wiedza, majątek, jakaś kombinacja tych cech – wszystko jedno. W każdej z urn na górze są więc głosy najinteligentniejszych wyborców – u dołu tych najmniej inteligentnych. Oczywiście: wszelkie pomiary są niedokładne, na pewno są błędy – ale statystycznie im kulka jest wyżej w urnie, od bardziej inteligentnego wyborcy pochodzi.
Następnie odcinamy z obydwu urn wyborców o IQ poniżej 106 (o ile pamiętam: średnia dla Polaków – ale pedantom z góry piszę, że nie chce mi się sprawdzać, bo nie ma to znaczenia) – i liczymy głosy tylko górnej półki.
Mamy dwie możliwości:
1) wynik wśród nieobciętych nie zmieni się. W takim razie ci o inteligencji niższej szli do urn niepotrzebnie, marnowali tylko swój czas i robili tłok w komisjach, powodując kolejki, przedłużając liczenie itd.
2) Wynik się (jak na obrazku) zmieni. Co oznacza, że o wyniku wyborów w głosowaniu powszechnym zadecydowali ci najmniej inteligentni.
Innymi słowy: głosowanie tych „gorszych” jest ZAWSZE albo niepotrzebne – albo szkodliwe.
Rozumowanie to można, oczywiście, powtarzać, podnosząc poprzeczkę – aż dochodzimy do głosowania jednostki.”
Jest to jednak rozumowanie niepoprawne.