Archiwum z luty, 2010

Biuro Analiz Sejmowych – zasadniczo „tak” dla cenzury

środa, 10 lutego, 2010

„Finał zaciętej bitwy o wolność internetu w Polsce?” – pyta Onet.pl, komentując wpis na blogu posła Janusza Piechocińskiego, triumfalnie zapewniającego w oparciu o otrzymaną opinię Biura Analiz Sejmowych, że „nie będzie blokowania stron”. Opinia dotyczy wprawdzie nie pomysłu wprowadzenia Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych, ale projektu ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych, tym niemniej stwierdza, że zawarty w tym projekcie zapis o blokowaniu dostępu do określonych treści internetowych (w tym „treści zakazanych dla dzieci lub młodzieży”) jest sprzeczny z art. 54 ust. 1 Konstytucji RP oraz z zasadą określoności przepisów prawa wyprowadzaną z art. 2 Konstytucji RP. Na tej podstawie pojawiły się głosy (Lipszyc.pl, OSNews.pl), że zakwestionowano konstytucyjność cenzury Internetu jako takiej.
Tymczasem po bliższym wczytaniu się w opinię sporządzoną dla p. Piechocińskiego można niestety wysnuć wniosek wręcz przeciwny. Opinia ta jest zasadniczo niekorzystna dla środowisk podnoszących sprzeczność z Konstytucją proponowanych zapisów o Rejestrze Stron i Usług Niedozwolonych i moim zdaniem może zostać przytoczona jako argument przez tych, którzy będą chcieli te zapisy forsować (przypomnę, że premier wcale się z tego pomysłu nie wycofał, jedynie zapowiedział odroczenie decyzji o jego realizacji). Dlaczego?

Po debacie – ale jeszcze nie po herbacie

sobota, 6 lutego, 2010

Odbyła się zapowiadana wcześniej debata „internautów” z premierem Tuskiem i jego doradcami. Oglądałem ją na żywo. Przez cały czas debaty premier powtarzał dwa argumenty:
– że proponowane przez rząd, a krytykowane przez jego oponentów rozwiązanie (Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych) ma na celu tylko i wyłącznie walkę z przestępczością w Internecie;
– i że zarzuty formułowane przeciwko temu rozwiązaniu są ogólne i mało precyzyjne.
Szkoda, że w związku z tym nie zadano premierowi dwóch prostych pytań:
1) Jak Pan wytłumaczy to, że ustawa ma wprowadzić cenzurę prewencyjną, naruszającą art. 54 ust. 2 Konstytucji – wszak blokowanie dostępu do strony internetowej oznacza zablokowanie dostępu nie tylko do treści obecnych na niej w momencie wpisu do rejestru, ale i wszelkich przyszłych?
2) Jak Pan wytłumaczy to, że proponowana ustawa zakłada blokowanie dostępu również do treści, których publikowanie i oglądanie nie jest przestępstwem wg polskiego prawa – np. oglądanie reklam hazardu publikowanych na brytyjskim serwerze przez tamtejszego obywatela?

Już dawno jesteśmy pod butem

środa, 3 lutego, 2010

„Białoruś wprowadza obowiązkową identyfikację internautów. Dostawcy internetu będą musieli przechowywać dane o wszystkich użytkownikach”alarmuje tłustym drukiem „Gazeta Wyborcza” w artykule pod „mocnym” tytułem „Łukaszenka bierze Internet pod but”. Chodzi o wydane właśnie rozporządzenie prezydenta Białorusi (ma wejść w życie 1 lipca), które przewiduje „identyfikację użytkowników i blokowanie dostępu do stron, jeśli ktoś doniesie, że zawierają treści ekstremistyczne bądź sprzeczne z prawem”, przy czym „obowiązek identyfikacji użytkowników ma spoczywać na dostawcach”. Jak donosi Onet.pl, przeciwko rozporządzeniu protestuje Białoruski Związek Dziennikarzy (BAŻ) oraz opozycyjny portal „Karta’97”. Zdaniem szefowej BAŻ Żanny Litwiny rozporządzenie Aleksandra Łukaszenki powinno zostać zbadane przez OBWE lub Radę Europy. Również cytowany przez „GW” lider opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, Anatol Labiedźka, nie ma złudzeń – „władze próbują ustanowić kontrolę nad internetem, bo dzieje się w nim coraz więcej”.