Apolityczny elektorat Platformy
poniedziałek, 5 lipca, 2010Po wygranej Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich pojawiły się liczne komentarze, że teraz dla rządzącej Platformy Obywatelskiej nadchodzi czas rozliczania obietnic, bo wzięła całą władzę i nie będzie mogła wymawiać się tym, że ktoś jej przeszkadza. W tym duchu wypowiadali się np. Bartosz Arłukowicz („od dzisiaj Platforma ponosi pełną odpowiedzialność za to, co się dzieje w Polsce”), Ryszard Czarnecki („już nikt z Platformy nie będzie mógł wciskać kitu, że Tusk dobrze chce, ale prezydent z PiS blokuje wetem reformy”), Zbigniew Kuźmiuk („dłużej kłamać się już nie da i trzeba będzie stanąć w prawdzie przed Polakami”) czy Paweł Lisicki („pierwszy raz PO nie będzie mogła uciekać się do wymówek, tłumacząc swoje zaniechania”). Na Facebooku powstała grupa „Platformo zapierdalaj” wzywająca do realizowania reform, bo „jak teraz dasz ciała to spuszczamy cię na bambus”.
Pozornie może to tak wyglądać. Jednak PO rządzi już dwa i pół roku i nie próbowała nawet realizować większości obietnic. Skoro nie przeszkodziło to jej kandydatowi w wygraniu wyborów (i raczej nie był on o te obietnice w kampanii wyborczej pytany), to niby dlaczego przejmować się ich realizacją? Politycy Platformy dostali jasny sygnał, że ich wyborcy (a przynajmniej znaczna ich część) zagłosują na nich bez względu na to, czy są realizowane jakiekolwiek reformy, obietnice i czy w ogóle rząd cokolwiek pozytywnego robi. Sądzę zresztą, że i wcześniej byli tego dobrze świadomi.