Archiwum z wrzesień, 2010

Zakazany owoc

czwartek, 30 września, 2010

Spółka Apple (dla tych co nie wiedzą: producent bardzo drogiego, za to dobrze reklamowanego sprzętu elektronicznego) postanowiła zaatakować blog fanów swoich produktów za posługiwanie się znakiem graficznym podobnym do znanego na cały świat nadgryzionego jabłuszka oraz nazwą „Applemania”. Przy okazji tej sprawy poczytałem sobie „Guidelines for Using Apple Trademarks and Copyrights”, czyli wskazówki dotyczące wykorzystywania znaków towarowych i praw autorskich Apple. Okazuje się, że Apple zabrania używania „w jakimkolwiek celu” nie  tylko swojego znaku towarowego czy podobnego znaku graficznego, ale również wizerunku rzeczywistego jabłka. „You may not use an image of a real apple or other variation of the Apple logo for any purpose” – stoi jak wół.

JKM a wolność manifestacji

piątek, 24 września, 2010

Raz jeszcze będzie o Januszu Korwin-Mikkem. Postanowił on wystartować w wyborach na prezydenta Warszawy i ogłosił 21.punktowy program, który – jak zwykle w jego przypadku – stanowi beczkę miodu doprawioną łyżką dziegciu. Obok zapowiedzi wielu słusznych rozwiązań można znaleźć tam bowiem wyraźną deklarację walki z wolnością zgromadzeń, i to nawet wbrew obowiązującemu prawu. Punkty 6 i 7 programu Pana Janusza stanowią:
„Firmy prowadzące jakiejkolwiek prace będą musiały płacić dzienną stawkę za wynajęcie chodnika lub jezdni. Takie same stawki będą musieli płacić organizatorzy manifestacji chcących chodzić po jezdni i tamować ruch. Miasto nie może być paraliżowane przez demonstrantów chcących sobie paradować akurat po centralnych ulicach stolicy”.
Pan Janusz zdaje się zapominać, że póki co wolność gromadzenia się i manifestowania jest zagwarantowana konstytucyjnie, a prawo do korzystania z jezdni mają zarówno kierowcy pojazdów, jak i demonstranci – pod warunkiem uzyskania zezwolenia przewidzianego przez art. 65 Prawa o ruchu drogowym (przy okazji – procesje religijne oraz kondukty pogrzebowe takiego zezwolenia nie potrzebują!), którego wydanie nie jest uzależnione od wniesienia jakiejkolwiek opłaty. Również Prawo o zgromadzeniach nie przewiduje możliwości wydania zakazu zgromadzenia z powodu niewniesienia opłaty przez jego organizatorów. Oczywiście w idealnym ustroju za użytkowanie drogi powinni płacić jej użytkownicy, a nie wszyscy obywatele w podatkach – ale nie mamy idealnego ustroju i ci obywatele już te podatki płacą. Więc pobieranie dodatkowych opłat za możliwość korzystania z dróg to po prostu zwiększanie stopnia podatkowego wyzysku. No i dlaczego niby mieliby płacić je tylko organizatorzy manifestacji, a nie pozostali użytkownicy dróg? Duża liczba samochodów też paraliżuje ruch…

Dlaczego nie jestem korwinistą

piątek, 17 września, 2010

„Nie ma ŻADNEJ formalnej różnicy między Ludźmi z Krzyżem – a człowiekiem, który stałby sobie pod Pałacem Namiestnikowskim z opartym o ziemię parasolem. (…) Ale jeśli Władza powiedziała, że trzeba Krzyż usunąć – to trzeba go było usunąć. Nawet gdyby trzeba było strzelać. Nie ma nic gorszego  niż Bezsilna Władza” – stwierdził Janusz Korwin-Mikke, komentując usunięcie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego.
Rozumiem zatem, że gdyby ktoś stał sobie gdzieś na chodniku z opartym o ziemię parasolem, a Władza powiedziałaby, że trzeba go stamtąd usunąć, to zdaniem Pana Janusza trzeba byłoby go usunąć, nawet strzelając. Bo nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza.
Rozumiem też, że skoro Władza powiedziała, że podniesie podatki, to zdaniem Pana Janusza trzeba je za wszelką cenę  podnieść, nie zważając na demonstracje jego samego i jego zwolenników – a w ostateczności strzelając do demonstrujących, gdyby jakąś koleją rzeczy demonstracje te przybrały na sile. Bo nie ma nic gorszego niż Bezsilna Władza.

Byle było legalnie

niedziela, 12 września, 2010

Do czego doprowadza fetyszyzacja prawa stanowionego przez państwo i budowanie moralności na kryterium zgodności z tym prawem, świadczy wypowiedź pani Miry Suchodolskiej na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, której nie podoba się, że ludzie podejrzewani o terroryzm mogli być torturowani przez amerykańskie służby na terytorium Polski – ale wyłącznie dlatego, że byłoby to niezgodne z ustanowionym prawem. Jej zdaniem „jeśli racja stanu wymaga, aby w uzasadnionych przypadkach odpowiednie służby stosowały tortury – bardzo proszę. Pod warunkiem że zostanie to wprowadzone oficjalnie, poprzez odpowiednią ustawę przegłosowaną przez demokratycznie wybrane Sejm i Senat. (…) Jeśli czegoś potrzeba naszemu państwu, to właśnie tego, aby prawo było przestrzegane absolutnie przez wszystkich”.
Rozumiem, że jeśli demokratycznie wybrane Sejm i Senat przegłosują kiedyś, że racja stanu wymaga torturowania w uzasadnionych przypadkach np. politycznych przeciwników rządu, wrogów klasowych albo rasowych, albo osób winnych „myślozbrodni”, to p. Suchodolska bez mrugnięcia okiem uzna, że to słuszne i powie: bardzo proszę.

Legalizacja

piątek, 10 września, 2010

Czy jeśli ktoś złożyłby w Sejmie projekt ustawy zakładającej, że każdy, kto chce uprawiać seks będzie musiał pod karą grzywny uzyskać na to odpowiednie pozwolenie w urzędzie (pod warunkiem ukończenia 18 roku życia), a potem płacić z tego tytułu podatki, opłacać składki ubezpieczeniowe oraz regularnie uczęszczać na kontrole lekarskie, to agencje prasowe, gazety i portale podałyby, że ten ktoś chce legalizacji seksu?
Całkiem możliwe. Bo gdy prascy radni chcą złożyć w czeskim parlamencie projekt ustawy zakładającej, że każdy, kto chce parać się prostytucją (zajęciem, które samo w sobie jest obecnie dozwolone), będzie musiał uzyskać na to odpowiednie pozwolenie w urzędzie (pod warunkiem ukończenia 18 roku życia), a potem płacić z tego tytułu podatki, opłacać składki ubezpieczeniowe oraz regularnie uczęszczać na kontrole lekarskie – a jak tego nie zrobi, to nałoży się na niego karę w wysokości 2 milionów koron czeskich – to agencje prasowe, gazety i portale podają, że „Praga chce legalizacji prostytucji”.
I w ten sposób przemyca się do umysłów odbiorców takiej wiadomości sugestię, że legalizacja to regulacja. Że jeśli coś nie jest objęte państwowymi regulacjami, pozwoleniami, podatkami i opłatami nie jest tak naprawdę całkiem legalne, nawet jeśli jest dozwolone. Znaczenie słowa „legalny” w świadomości społecznej powoli zmienia się ze „zgodny z prawem” na „uregulowany państwowymi aktami prawnymi”. Z punktu widzenia naszych władców jest to oczywiście korzystne, bo łatwiej rządzić ludźmi, którzy – jak to ujął główny bohater słynnej książki Roberta Heinleina – oczekują prawa, pisanego prawa, na wszystkie okoliczności.

Oświadczenie człowieka bez przykazań

środa, 1 września, 2010

„Według psychoanalityków, każdy z nas ma podobno głęboką potrzebę czynienia zła, nosi w sobie Kaina. I tylko kontekst kulturowy i religijny nam tego zabrania. Nie zdradzamy żon, nie kradniemy ani nie mordujemy, bo są przykazania. Gdyby człowiek był z natury dobry, Pan Bóg nie dawałby mu przykazań, które w lwiej części są systemem zakazów.stwierdził w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. Aleksander Nalaskowski.
Rozumiem, że zdaniem pana profesora ateiści, jako osoby nie uznające istnienia Pana Boga oraz religijnych przykazań, nie widzą nic niewłaściwego w mordowaniu i okradaniu swoich bliźnich oraz zdradzaniu swoich żon i mężów. Ponieważ zaś (jak wszyscy ludzie) mają w sobie głęboką potrzebę czynienia zła, to fakt, że nie mordują i nie kradną na potęgę wynika zapewne tylko z karalności takich czynów przez państwo. Natomiast oczywiście muszą w 100% zdradzać swoich małżonków, bo przecież za to żadna kara im nie grozi.
Chciałbym zatem poinformować prof. Nalaskowskiego i ludzi myślących jak on, że mimo iż jestem zdeklarowanym ateistą, to nie tylko nie odczuwam potrzeby mordowania ani okradania innych ludzi, ale też uważam takie zachowania za jednoznacznie złe – również w wykonaniu państwa, czego konsekwencją jest opowiadanie się przeze mnie za libertarianizmem (potwierdzone przez wiele lat szeregiem wypowiedzi i artykułów). Posiadam bowiem o dziwo coś, czego istnienie prof. Nalaskowski zdaje się negować – a mianowicie moralność nie odwołującą się do Pana Boga i religijnych przykazań. (Dodam również, że za złe uważam również zdradzanie żony, męża czy innego partnera, któremu się obiecywało wierność – choć o własnych potrzebach w tym zakresie nie mogę nic powiedzieć, bo żonaty nie jestem).
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że moje oświadczenie jest g… warte – wszak nie można wierzyć komuś, kto z założenia ma głęboką potrzebę czynienia zła i nie jest hamowany przez ósme przykazanie. 🙂