Polskie Belbury
wtorek, 23 kwietnia, 2013W 1945 roku Clive Staples Lewis napisał powieść „That Hideous Strength”, opublikowaną po polsku pod tytułami „Ta ohydna siła” i „Ta straszna siła”. Fabuła tej powieści kręci się wokół totalitarnego, inspirowanego przez demoniczne siły eksperymentu przeprowadzanego na społeczeństwie pewnego angielskiego miasta. Jednym z jego elementów jest specyficzne postępowanie z przestępcami:
„Mark nie od razu pojął, o co chodzi. Wróżka zaczęła mu więc tłumaczyć, że tym, co od dawna krępuje działanie angielskiej policji, jest właśnie pojęcie „zasłużonej kary”. Jest to sztywne ograniczenie: z kryminalisty można zrobić tylko to i to, nic więcej. Natomiast „lecznicze traktowanie” nie stwarza żadnych ograniczeń: może trwać, dopóki nie osiągnie się ostatecznego celu, jakim jest „wyleczenie” przestępcy. Kto o tym decyduje? Oczywiście ci, którzy leczą. A jeśli sama kuracja jest tak humanitarna, to co dopiero prewencja! Wkrótce każdy, kto kiedykolwiek trafił w ręce policji, znajdzie się pod kontrolą”.
W miarę rozwoju akcji staje się jasne, że nie chodzi o żaden humanitaryzm, ale o terror i kontrolę nad ludźmi. Główny bohater, początkowo zwiedziony „postępowymi” ideami, spotyka się z oskarżeniem:
„To za twoją zgodą zwykli skazańcy zostali zabrani z więzień, do których ich posłali brytyjscy sędziowie, i przewiezieni do Belbury, aby tam, przez nieokreślony czas, poza zasięgiem prawa, poddawano ich torturom, aby im odbierano tożsamość pod szyldem waszej „leczniczej metody reedukacyjnej””.
Można spojrzeć na to oczami jednego z więźniów, który po skończeniu swojego wyroku nie zostaje wypuszczony, ale skierowany na „leczenie” w ośrodku w Belbury:
„Tym więźniem był pan Maggs, siedzący w niewielkiej białej celi i przeżuwający swą udrękę jak każdy prosty człowiek. W takich okolicznościach osoba wykształcona rozmyślałaby zapewne o tym, jak owa nowa idea zamiany kary na „leczenie”, tak humanitarna na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości pozbawia skazańca wszystkich praw, a rezygnując z samego pojęcia kary, czyniła ów proces niekończącym się i nieodwracalnym. Pan Maggs myślał jednak tylko o jednym: że jest to dzień , na który liczył przez cały czas odsiadywania swojego wyroku, że oczekiwał tak długo tego dnia, aby w domu napić się herbaty z Ivy (na pewno przygotuje coś smacznego na powitanie), i że to się nie stało. Siedział nieruchomo i cicho. Co jakieś dwie minuty pojedyncza łza spływała mu po policzku”.
Los pana Maggsa to fikcja literacka. Okazuje się jednak, że niespełna 70 lat po napisaniu „That Hideous Strength” coś podobnego może zrealizować się w Polsce. Ministerstwo Sprawiedliwości pod kierownictwem ministra Gowina przygotowało bowiem projekt specustawy legalizującej bezterminowe przetrzymywanie w specjalnym ośrodku osób, które odbyły już swoją karę pozbawienia wolności, ale „w trakcie postępowania wykonawczego stwierdzono u nich zaburzenia psychiczne w postaci upośledzenia umysłowego, zaburzenia osobowości lub zaburzenia preferencji seksualnych” i te „stwierdzone zaburzenia psychiczne wykazują taki charakter lub nasilenie, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej i obyczajności”. Wystarczy opinia psychiatrów, że czyjaś osobowość jest wystarczająco zaburzona i już można trzymać takiego człowieka w więzieniu nawet dożywotnio.