Dość terroru fiskusa!
piątek, 21 czerwca, 2013Przypadek Jana K., rolnika, który popełnił samobójstwo w następstwie zablokowania mu konta bankowego i groźby zajęcia maszyn oraz gospodarstwa przez urząd skarbowy pokazał po raz kolejny, wyjątkowo dobitnie, jak tyrański jest obecny system ściągania podatków i jak niewiele ma on wspólnego z powszechnie uznawanymi normami rozstrzygania sporów.
Urzędnicy zarzucali Janowi K. niezapłacenie podatków od handlu ziemią, wyceniając jego należności wobec Skarbu Państwa na ponad milion złotych. Rolnik odwołał się do sądu administracyjnego, ale fiskus nie czekając na rozstrzygnięcie sprawy przez sąd – rzecz jasna zgodnie z prawem – przystąpił do egzekucji określonej przez siebie należności. Wybierając w dodatku samemu sposób – zamiast części ziemi zajęto Janowi K. konto i zagrożono zajęciem gospodarstwa, pozbawiając go możliwości prowadzenia działalności.
Wyobraźmy sobie, że z roszczeniem wobec Jana K. wystąpiłaby jakaś prywatna spółka. Że kiedyś tam nie zapłacił jej za coś miliona. Spółka ta musiałaby iść najpierw z tym roszczeniem do sądu cywilnego i udowodnić, że dług jej się należy. Rolnik mógłby przedstawiać swoje dowody i racje, a w razie niekorzystnego dla siebie wyroku odwołać się do wyższej instancji. Potem – gdyby dobrowolnie nie chciał zapłacić – sąd musiałby nadać wyrokowi klauzulę wykonalności i przekazać sprawę komornikowi. I dopiero ten mógłby wszcząć egzekucję.
Dlaczego taka procedura nie obowiązuje przy roszczeniach podatkowych? W tym przypadku urzędnicy nie muszą niczego udowadniać przed sądem. Jedni urzędnicy określają należność jako obowiązującą, doliczając do niej często wymierzone przez siebie kary, drudzy podejmują decyzję o jej wyegzekwowaniu. Są zarazem wierzycielem, sądem i komornikiem. Sami interpretują przepisy, stwierdzają, jaki był stan faktyczny i zabierają co uznają za stosowne. Istnieje możliwość skargi do sądu administracyjnego, ale nie wstrzymuje ona egzekucji.