Archiwum z październik, 2015

E-biurokracja

środa, 21 października, 2015

Złożyłem wniosek o wydanie zaświadczenia o prawie do głosowania w miejscu pobytu. Zrobiłem to elektronicznie, używając profilu zaufanego ePUAP. Okazało się jednak, że nie można było tego zrobić bezpośrednio przez portal ePUAP (wyskoczył mi błąd) – trzeba było skorzystać z systemu SEKAP, obsługującego urzędy w województwie śląskim. Musiałem najpierw to odkryć (wchodząc w tajemniczy link „SEKAP” w menu „e-Urząd” na stronie Urzędu Miejskiego), założyć tam skrzynkę, następnie odnaleźć w systemie właściwy urząd, właściwą sprawę, wypełnić formularz, do którego doczepiłem wypełniony wcześniej załącznik w formacie Word pobrany z BIP Urzędu Miejskiego (nie wiem, czy był konieczny, ale informacja na stronie urzędu sugerowała, że tak). Potem podpisać to profilem zaufanym ePUAP (na szczęście kiedyś taki sobie wyrobiłem i mam gdzieś jeszcze zapisane hasło), potwierdzając podpis kodem przesłanym przez SMS (wg informacji na stronie kod miał być przesłany na adres e-mail). Zapisać (nie zauważyłem opcji „wyślij” bezpośrednio na stronie edycji formularza). I na koniec odnaleźć ikonkę umożliwiającą wysłanie wniosku zapisanego w skrzynce roboczej.
Jestem ciekawy, jak duży odsetek petentów korzysta z elektronicznej drogi składania oficjalnych pism do urzędów, zwłaszcza przez system SEKAP. Podejrzewam, że niewielki (nie udało mi się znaleźć danych statystycznych). Pomijając niezbyt dobrą w tym przypadku informację o tym, jak z takiej drogi skorzystać oraz konieczność wyrobienia sobie profilu zaufanego ePUAP lub podpisu elektronicznego, system jest mało przyjazny dla użytkownika. Jeżeli wydał się taki mnie – osobie zawodowo pracującej w branży IT i do tego już wcześniej korzystającej z różnych wersji e-urzędów, to jak odbierze go przeciętny, niespecjalnie wyrobiony użytkownik komputera? Ciekawe, czy przy tworzeniu tego systemu robiono testy na potencjalnych użytkownikach? Pytanie też, po co został stworzony dodatkowy system SEKAP, skoro każdy urząd może korzystać bezpośrednio z platformy ePUAP?
Obawiam się, że pieniądze wydane na informatyzację urzędów w niewielkim tylko stopniu przekładają się na oszczędności w kosztach pracy tych urzędów i czasie petentów.
Oczywiście samo zaświadczenie i tak muszę odebrać osobiście, bo nie ma możliwości skorzystania bezpośrednio z ewentualnego elektronicznego oryginału przez komisję wyborczą, a honorowanie wydruków doprowadziłoby do sytuacji, że mógłbym zagłosować dowolną liczbę razy.

KORWiN zachęca liberałów, ale nadal nierealistyczny

sobota, 17 października, 2015

Partia KORWiN ogłosiła swój program – „Dumna bogata Polska”. Dla wielu może być on zaskoczeniem – jako że w pewnych kwestiach rozmija się on dość mocno z dotychczasowymi wypowiedziami jej lidera Janusza Korwin-Mikkego oraz tematami uwypuklanymi w jej kampanii wyborczej. I tak zamiast postulowania sojuszu z Rosją mamy akceptację członkostwa Polski w NATO i postulat wspierania jego zdolności do szybkiego reagowania, a nawet pomysł rozszerzenia NATO na Szwecję, Finlandię i Mołdawię. Zamiast oskarżania Niemiec o pretensje terytorialnepostulat stałej współpracy wojskowej z tym państwem. Zamiast postulowania zniszczenia Unii Europejskiej – czym JKM kończy prawie każde swoje wystąpienie w Parlamencie Europejskim – a nawet jej opuszczenia przez Polskę jest jedynie postulat odstąpienia od Traktatu Lizbońskiego i przebudowy bazy traktatowej UE oraz poparcie dla odbiurokratyzowania Unii. Pojawia się nawet pomysł finansowania przez UE sił zbrojnych państw biorących na siebie ciężar ochrony zewnętrznych granic Unii (czyli m. in. Polski). Zupełnie pominięta jest, dotychczas centralna w kampanii wyborczej, kwestia imigracji oraz „kwot imigrantów” ustalanych dla Polski przez UE.
Jeżeli chodzi o sprawy ustrojowe, to wbrew linii prezentowanej przed wyborami prezydenckimi oraz referendum 6 września KORWiN wyraźnie opowiada się za ordynacją wyborczą opartą o jednomandatowe okręgi wyborcze. Mają one obowiązywać zarówno w Sejmie (którego kompetencje mają być ograniczone do uchwalania podatków i w pewnym zakresie kontroli władzy wykonawczej), jak i w Senacie (który ma być najważniejszym organem stanowiącym ustawy). W przypadku Senatu wprawdzie każdy okręg wyborczy (ziemię) ma reprezentować dwóch senatorów, ale każdy z nich ma być wybierany na swoją sześcioletnią kadencję w odrębnych wyborach (wybory mają odbywać się co 3 lata). W przypadku Sejmu w programie zaznaczone jest, że posłowie mają być wybierani w okręgach jednomandatowych „w systemie pojedynczego głosu przechodniego (STV)”, takie sformułowanie świadczy jednak o niekompetencji osób piszących program – STV to ordynacja proporcjonalna możliwa do wprowadzenia w życie jedynie w okręgach wielomandatowych. Najprawdopodobniej autorom programu chodzi o ordynację jednomandatową z „głosem alternatywnym” (AV) obowiązującą np. w Australii.
Wpisanie do programu postulatów sprzecznych z dotychczasową linią lidera (wspieranie i rozszerzanie NATO, JOW) lub łagodniejszych (przebudowa i odbiurokratyzowanie UE zamiast jej zniszczenia lub wystąpienia z niej) oraz przemilczenie kwestii mocno podnoszonych w kampanii wyborczej (imigranci) może świadczyć o chęci przypodobania się innemu elektoratowi niż ten, do którego do tej pory kierowany był głównie przekaz. Z treści tych postulatów można wywnioskować, że chodzi o wyborców nastawionych mniej nacjonalistycznie, bardziej prozachodnio, nieco mniej antyunijnie i bardziej obywatelsko (JOW) – w stronę tych ostatnich idą też postulaty wybierania sędziów i prokuratorów gminnych w wyborach (tego nie ma w programie poprzedniej partii JKM, czyli Kongresu Nowej Prawicy). Pokrywa się to mniej więcej z dużą częścią elektoratu Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich, którą politolog Rafał Chwedoruk nazwał „elektoratem libertariańskim” – antyestablishmentowym, prorynkowym i niezainteresowanym sporami kulturowymi (niekoniecznie muszą być to oczywiście libertarianie sensu stricto, choć mogą), a która obecnie może wahać się między Kukiz’15, Nowoczesną lub niepójściem na wybory. Na chęć pozyskania tego elektoratu może wskazywać też brak w programie sprzeciwu wobec zrównania małżeństw z innymi związkami „seksualnymi i semi-seksualnymi”, który obecny jest w programie KNP.
Z drugiej strony, ukłon w stronę elektoratu libertarian i antyestablishmentowych liberałów jest nie do końca konsekwentny. Pojawia się postulat ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci (wyłączywszy karę śmierci), którego w programie KNP nie ma, a który musi odrzucić od KORWiN osoby akceptujące w jakimkolwiek zakresie aborcję i eutanazję. W porównaniu z programem KNP brak też postulatów wskazujących na chęć zakończenia prohibicji narkotyków i represjonowania osób zażywających narkotyki, pojawia się natomiast dążenie do usunięcia z kodeksu karnego instytucji znikomej szkodliwości społecznej czynu, co przy dzisiejszym stanie prawnym oznacza zabranie prokuratorom i sędziom możliwości umorzenia postępowania o posiadanie niewielkiej ilości narkotyku na własny użytek. Ten ostatni postulat jest też ogólnie postulatem antyobywatelskim, stawiając sztywną literę prawa ponad interpretacją jego ducha przez wybranych sędziów i prokuratorów.
Wątpliwości z punkt widzenia elektoratu proobywatelskiego budzi też niekonsekwencja w postulacie zakazu łączenia stanowisk we władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Najwyższy organ władzy wykonawczej – Prezydent – ma mieć bardzo silny wpływ na ustawodawstwo, poprzez powoływanie członków Rady Stanu wstępnie zatwierdzającej projekty ustaw oraz bardzo silne weto wobec uchwalonych ustaw (obalane większością co najmniej 4/5 składu Senatu), a także powoływać 1/3 składu Sądu Najwyższego oraz sędziów sądów kapturowych (dyscyplinarnych orzekających w sprawach o korupcję sędziów).
Brak też szczegółowych postulatów dotyczących wolności słowa oraz wolności osobistej (do pewnego stopnia obecnych w programie KNP). Jest jedynie ogólna wzmianka o umieszczeniu w Konstytucji zapisu, że prawo sprzeczne z zasadą „Chcącemu nie dzieje się krzywda” nie obowiązuje. Jednak autorzy programu KORWiN najprawdopodobniej rozumieją tę zasadę – w ślad za swoim liderem – błędnie. Ta stara rzymska zasada jest już stosowana w polskim prawie (choć nie jest wpisana do Konstytucji) i oznacza, że nie są uprawnione roszczenia o naprawę szkody powstałej wskutek świadomego podjęcia ryzyka przez poszkodowanego – a nie, że nie wolno zakazywać ludziom postępowania narażającego jedynie ich samych na ryzyko szkody (jak zdaje się to rozumieć Janusz Korwin-Mikke: np. niezapinania pasów w samochodzie, zażywania narkotyków, nieoszczędzania na starość, nieubezpieczania się od choroby itd.). Takie sformułowanie z jednej strony osłabia wolnościowy przekaz, z drugiej zaś naraża na niezrozumienie i stwarza możliwość różnego interpretowania tego punktu programu.
W programie KORWiN widać też chęć urealnienia postulatów dotyczących gospodarki i reformy finansów państwa, krytykowanych dotąd jako nierealistyczne i populistyczne. Przy zachowaniu radykalnych postulatów docelowych pojawiają się propozycje szeregu rozwiązań przejściowych w różnych dziedzinach, takie jak rozszerzony w stosunku do obecnej subwencji „bon oświatowy” w edukacji (dopóki państwo będzie finansowało działalność edukacyjną), oparcie finansowania studiów na systemie kredytów, czy nawet – dość zaskakujące z punktu widzenia libertarianina – rozszerzenie finansowania świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych na wszystkich włącznie z osobami niezatrudnionymi i niezarejestrowanymi jako bezrobotni (czyli np. na tych, którzy nie chcą podjąć pracy). Niemiłą dla libertarianina niespodzianką jest uznanie, że „kluczowe strategiczne przedsiębiorstwa związane z infrastrukturą” powinny pozostać w rękach państwa nawet docelowo. W porównaniu z programem KNP i dotychczasowymi hasłami autorzy programu KORWiN podejmują także próbę dokładniejszego opisania postulatów dotyczących reformy podatków i finansów państwa.
Niestety jest to najsłabszy punkt tego programu. Z jednej strony przyjmuje się likwidację podatków dochodowych (zarówno PIT, jak i CIT), likwidację ZUS i KRUS z finansowaniem emerytur z ogółu podatków, a także zmniejszenie do minimalnego poziomu stawek akcyzy i docelowo także VAT (15%). Oznacza to zmniejszenie dochodów publicznych o ponad 230 mld zł (przyjmując dane z 2014 r.), jeśli uwzględnić tylko składki na ZUS i KRUS oraz podatki dochodowe. Jednocześnie zakłada się „stopniową i konsekwentną obniżkę wydatków publicznych do co najwyżej 1/3 PKB”, co oznacza (przyjmując dane z 2014 r.) zmniejszenie ich o niecałe 60 mld zł (w 2014 r. była to mniej więcej wysokość deficytu finansów publicznych) 135-150 mld zł. [EDIT: Mateusz Benedyk z Instytutu Misesa zwrócił uwagę na błąd wynikły z przeliczenia PKB po niewłaściwym kursie dolara]. Jedynym sposobem, by przy takiej wysokości obniżki wydatków publicznych (która nawet nie jest założona jako natychmiastowa) zlikwidować wymienione wyżej podatki i jednocześnie dotrzymać obietnicy zmniejszenia długu publicznego („tempo obniżki wydatków powinno być dużo szybsze niż dochodów”) jest zapewnienie innego źródła dochodów państwa. Autorzy programu KORWiN jednak tego źródła nie wskazują (proponują jedynie dodatkowy podatek od kopalin, który raczej takiego dochodu nie przyniesie; nierealne jest też liczenie na nagły wzrost w takiej skali przychodu z podatków pośrednich wskutek ożywienia gospodarczego – PKB musiałoby wzrosnąć tu o mniej więcej 50% 40%). Trzeba więc dojść do wniosku, że program ten jest w tym zakresie nierealny – do spełnienia obietnic likwidacji podatków dochodowych i składek na ubezpieczenie społeczne i jednoczesnego zmniejszenia długu publicznego bez wprowadzania lub zwiększania innych podatków wymagane są cięcia w wydatkach publicznych znacznie bardziej radykalne niż to, co się w nim postuluje. Należy przy tym pamiętać, że KORWiN postuluje zwiększenie o połowę – a więc o dodatkowe ok. 20 mld zł – wydatków na obronność. Cięcia innych wydatków musiałyby wynieść więc przynajmniej ćwierć biliona złotych.
Podsumowując – program KORWiN jest, w stosunku do dotychczasowych wypowiedzi liderów tej partii (zwłaszcza Janusza Korwin-Mikkego) krokiem w stronę rozsądku, nadal jednak pozostaje nierealistyczny.

Wolnościowcom najbliżej do .Nowoczesnej?

poniedziałek, 5 października, 2015

Gazeta.pl zamieściła test sprawdzający, do której partii odpowiadającemu jest najbliżej. Zawiera on osiem pytań. Odpowiedziałem, że:
– obowiązek emerytalny powinien być zniesiony;
– wszystkie podatki powinny być niższe;
– zabiegi in vitro nie powinny być refundowane;
– płaca minimalna powinna być zniesiona;
– rodzice powinni decydować, kiedy posłać dziecko do szkoły;
– Polska powinna prowadzić „twardą i niezależną” politykę zagraniczną (na pytanie „Czy jesteś za większą integracją Polski w ramach Unii Europejskiej?”);
– państwo powinno wycofać się w ogóle z gospodarki;
– powinno się zliberalizować ustawę antyaborcyjną.
Okazało, się, że wg tego testu najbliżej jest mi do .Nowoczesnej.
Jeżeli odpowiedziałbym, że obecnej ustawy antyaborcyjnej nie powinno się zmieniać lub że aborcja powinna być całkowicie zakazana, wyszłoby mi, że najbliżej jest mi do KORWiN – sprawdziłem.
Program .Nowoczesnej jest dostępny pod adresem http://nowoczesna.org/files/Kierunki_programowe.pdf. Nie ma tam ani słowa o wycofaniu się państwa z gospodarki, zniesieniu obowiązku emerytalnego, o zniesieniu płacy minimalnej, o tym, że rodzice powinni decydować, kiedy posłać dziecko do szkoły, o nierefundowaniu zabiegów in vitro ani o liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Owszem, można wywnioskować, że .Nowoczesna jest za obniżeniem podatków. Można też wywnioskować, że jest za pogłębieniem integracji europejskiej.
Czyli wystarczy dać jedną odpowiedź zgodną z programem .Nowoczesnej, jedną sprzeczną i sześć takich, które nijak się mają do jej programu, żeby do tej partii było najbliżej. Ale wystarczy zmienić jedną z tych sześciu nijak się mających do jej programu na inną nijak mającą się do jej programu – bo program ten w ogóle milczy na temat ustawy antyaborcyjnej – by najbliżej było już do partii KORWiN. Co ciekawe, w programie KORWiN (tzn. w punktach przedstawionych przez Janusza Korwin-Mikkego jako program wyborczy) też nie ma ani słowa o ustawie antyaborcyjnej…
O co więc chodzi? Zapewne o to, by elektorat liberalny gospodarczo i obyczajowo (który w dużej części nie ma sprecyzowanych sympatii wyborczych, bo na polskiej scenie politycznej brak liczącej się partii libertariańskiej, a nawet klasycznie liberalnej, a na PO raczej już nie zagłosuje) przyciągnąć do partii Ryszarda Petru, wmawiając wbrew faktom, że jest ona mu najbliższa. Elektorat liberalny gospodarczo i konserwatywny obyczajowo ma raczej sprecyzowane sympatie – zagłosuje na KORWiN, ewentualnie Kukiz’15 czy „Szczęść Boże” – więc nie ma sensu wmawiać mu, że najbliżej jest mu jednak do .Nowoczesnej. A miarą konserwatyzmu lub liberalizmu obyczajowego uznano stosunek do ustawy antyaborcyjnej…

Ruch Kukiza nieprzyjazny przedsiębiorcom

piątek, 2 października, 2015

Ruch Kukiza (Komitet Wyborczy Wyborców Kukiz’15) ogłosił swoją „strategię zmiany”. Jednym z jej elementów mają być „proste, niskie i sprawiedliwe podatki”, w tym w szczególności obniżenie podatków i składek obciążających „tych, co dopiero wchodzą na rynek pracy” oraz małe i średnie przedsiębiorstwa. Jeżeli jednak przyjrzeć się bliżej konkretnym rozwiązaniom zaproponowanym w owej strategii, to można mieć wątpliwości, czy są one zgodne z tymi zadeklarowanymi celami.
O ile propozycje w zakresie reformy PIT (zwiększenie kwoty wolnej od opodatkowania i docelowo zastąpienie PIT i składek na ZUS jednolitym podatkiem od funduszu płac) oraz VAT (wprowadzenie niższej stawki podatku na produkty pierwszej potrzeby, uproszczenie jego pobierania) w niewielkim stopniu idą w tym kierunku, o tyle propozycje w zakresie reformy CIT nie wyglądają zachęcająco. Głównym postulatem jest tu „zastąpienie skomplikowanego podatku CIT prostym 1% podatkiem przychodowym”. W uproszczeniu oznacza to, że (przyjmując 18% stawkę CIT) przedsiębiorstwa o rentowności brutto poniżej 5,(55)% zapłacą więcej – bo dotąd płacą mniej niż (5,(55)*0,18)%, czyli mniej niż 1% przychodu.
Średnia rentowność brutto przedsiębiorstw niefinansowych w pierwszej połowie 2015 r. wynosiła 5,3%, w drugiej połowie 2014 r. 4,3%, a w pierwszej połowie 2014 r. 4,7% (dane GUS). Oznacza to, że przy wprowadzeniu zamiast CIT 1% podatku przychodowego przedsiębiorstwa niefinansowe średnio zapłacą wyższy podatek. Podatek ten w szczególności uderzy w takie branże jak hotelowo-gastronomiczna (rentowność obrotu brutto 5,2% w 2014 r. – dane GUS), zatrudnieniowa (rentowność obrotu brutto 2,4% w 2014 r.), hurtowa (rentowność obrotu brutto 2,9% w 2014 r.), architektoniczna i inżynierska (rentowność obrotu brutto 4,7% w 2014 r.). Może to wiązać się z podwyżką cen dla ich klientów lub zamykaniem firm. Zyskają branże reklamowa, informatyczna oraz (w szczególności) prawnicza, rachunkowo-księgowa i związana z zarządzaniem.
Jeśli chodzi o cały sektor przedsiębiorstw, to rentowność brutto wynosiła (dane NBP): w III kwartale 2014 r. – 5,2%, w IV kwartale 2014 r. – 2,9%, w I kwartale 2015 r. – 4,8%, w II kwartale 2015 r. – 5,8%. W ciągu roku daje to średnio niecałe 4,7% – czyli wprowadzenie 1% podatku przychodowego zamiast CIT będzie oznaczać średnią podwyżkę podatku w całym sektorze. Najbardziej oczywiście taki podatek uderzy w firmy w danym okresie nierentowne, których było 23% w III kw. 2014 r., 18,4% w IV kw. 2014 r., 31,3% w I kw. 2015 r. i 25% w II kw. 2015 r. – średnio w ciągu roku 24,42%. Jedna czwarta przedsiębiorstw, znajdująca się akurat w trudnej sytuacji, zostanie dodatkowo obciążona mimo braku zysków podatkiem takim, jaki do tej pory płaciłaby przy rentowności brutto 5,(55)%. Wychodzi tu bezwzględność podatku przychodowego, który najbardziej uderza w przedsiębiorstwa znajdujące się w trudnej sytuacji oraz w czasie kryzysu.
Zmiana podatku CIT na przychodowy 1% nie będzie też jakoś szczególnie korzystna dla przedsiębiorstw małych, bo rentowność ich jest zbliżona do dużych – wg danych NBP mediana rentowności jest niemal taka sama, i o ile wśród tych przedsiębiorstw, które przynoszą zyski rentowność przedsiębiorstw małych jest wyższa, o tyle wśród małych firm jest wyższy odsetek nierentownych. Można przypuszczać, że większość z tych ostatnich to głównie przedsiębiorstwa wchodzące na rynek – podwyższenie im podatku stoi wprost w sprzeczności z celem zadeklarowanym w strategii Ruchu Kukiza.
Wiąże się z tym kolejny element strategii – „Wprowadzenie możliwości rozliczania niskiego, ryczałtowego podatku przez mikroprzedsiębiorstwa w wysokości 440 zł (zamiast ZUS, NFZ i PIT) + 1% od przychodu”. O ile w przypadku mikroprzedsiębiorstw istniejących już dłużej na rynku może oznaczać to obniżkę (z uwagi na znacznie niższe składki na ZUS), o tyle w przypadku firm dopiero rozpoczynających działalność oznacza to dodatkowe obciążenie. Już obecnie przedsiębiorca rozpoczynający działalność płaci przez dwa lata składki na ZUS i NFZ w wysokości właśnie ok. 440 zł i może poniesione na wstępie koszty inwestycyjne zaliczyć sobie do kosztów uzyskania przychodu – wykazując dochód, od którego musi zapłacić podatek, dopiero po pewnym czasie. Obciążenie go dodatkowo podatkiem 1% od przychodu oprócz stawki 440 zł, którą płaci obecnie będzie oznaczać podwyższenie mu danin dla państwa w najtrudniejszym początkowym okresie, gdy zainwestował, a jeszcze nie osiąga zysków. Jest to całkowicie sprzeczne z celem, jakim jest obniżenie podatków dla tych, którzy wchodzą na rynek pracy.
Pozostałe elementy związane z reformą CIT do wprowadzenie specjalnego podatku „solidarnościowego” od wypłaty zysków i transakcji banków oraz specjalnej stawki podatku od nieruchomości dla supermarketów. Można się domyślać, że celem tych postulatów jest deklarowane w strategii „uczciwe opodatkowanie wielkich korporacji międzynarodowych”. Dodatkowe specjalne obciążenia wybranych rodzajów działalności gospodarczej mają jednak niewiele wspólnego z uczciwością. Dlaczego specjalne podatki mają płacić akurat supermarkety i banki, a nie np. Metro AG, Fiat Auto Poland, Orange, ArcelorMittal, BP Europe, Volkswagen, LG Electronics, Philip Morris, Shell – żeby się ograniczyć tylko do przedsiębiorstw z pierwszej trzydziestki rankingu „Forbesa” największych firm w Polsce w 2014 r.? Dlaczego nie mają płacić ich wielkie korporacje państwowe lub z udziałem Skarbu Państwa – Orlen, PGNiG, PGE, KGHM, PZU, Energa, Tauron, PKP? Obciążenie wszystkich banków dodatkowym podatkiem od wypłat zysków i transakcji (czyli wpłat, wypłat, przelewów, płatności kartą dokonywanych przez klientów) może grozić podrożeniem usług bankowych, co będzie niekorzystne dla klientów mniej zamożnych. Wprowadzenie specjalnej (jak rozumiem wyższej) stawki podatku od nieruchomości dla jedynie supermarketów również może grozić próbą zwiększenia cen towarów w sklepach albo w ostateczności zamykaniem supermarketów, co też poskutkuje zwiększeniem cen i utrudnieniem klientom dostępu dla towarów.
Ratunkiem dla wspominanego w strategii Ruchu Kukiza „unikania podatku CIT” przez „potężne korporacje międzynarodowe” (wskutek otrzymywanych od polityków zwolnień podatkowych czy optymalizacji polegającej na transferze zysków do powiązanych spółek za granicą), co powoduje nierówną konkurencję z przedsiębiorstwami polskimi nie jest zastępowanie tego podatku przez podatek od przychodów ani też dokładanie specjalnych podatków wybranym branżom. Jest nim likwidacja CIT i równoczesne zredukowanie wydatków publicznych – w szczególności na rozbudowaną biurokrację, niepotrzebne inwestycje i dopłaty dla różnych grup interesu – co najmniej o kwotę z niego uzyskiwaną. Proponowane w strategii konkretne propozycje nie są korzystne dla gospodarki.