Archiwum z lipiec, 2021

„Lex TVN” i traktat z USA

wtorek, 27 lipca, 2021

Niech mnie ktoś poprawi, jeśli nie mam racji.
1. Traktat o stosunkach handlowych i gospodarczych między Rzecząpospolitą Polską a Stanami Zjednoczonymi Ameryki z 1990 r. generalnie nakazuje traktować amerykańskie inwestycje w Polsce (zdefiniowane jako „będące własnością lub znajdujące się pod bezpośrednią i pośrednią kontrolą obywateli lub spółek drugiej Strony” – w tym przypadku USA) w sposób „niedyskryminacyjny”, to znaczy co najmniej taki, jak najlepsze traktowanie przyznane spółkom lub obywatelom polskim lub spółkom i obywatelom stron trzecich (korzystniejszy z tych dwóch).
2. Artykuł II ust. 1 ww. Traktatu przyznaje wprawdzie stronom prawo ustanawiania lub utrzymywania wyjątków mieszczących się w jednym z sektorów lub dziedzin wymienionych w aneksie (w tym „własności i prowadzeniu stacji nadawczych radiowych i stacji telewizyjnych” – ust. 4 aneksu), ale z zastrzeżeniem, że „jakikolwiek wyjątek wprowadzony w przyszłości przez którąkolwiek ze Stron nie będzie miał zastosowania względem inwestycji już istniejących w danym sektorze lub dziedzinie w momencie wejścia w życie tego wyjątku”.
3. Protokół dodatkowy do ww. Traktatu podpisany w 2004 r. rozszerzył aneks o ustępy 5 i 6 dające Polsce prawo ustanowienia lub utrzymania wyjątków od traktowania narodowego lub najbardziej uprzywilejowanego m. in. w „sektorze audiowizualnym” – ale tylko, gdy „jest to konieczne do wypełnienia przez nią zobowiązań wynikających ze środków przyjętych przez Unię Europejską”, ponadto zgodnie z wprowadzonym równocześnie ustępem 7 żaden z takich wyjątków nie ma zastosowania do inwestycji obywateli lub spółek USA istniejących w dniu wprowadzenia takiej zmiany przez dziesięć lat od jego przyjęcia.
4. Czyli, traktując TVN S.A. jako amerykańską inwestycję już istniejącą w Polsce w rozumieniu tego Traktatu (znajduje się pod pośrednią kontrolą spółki amerykańskiej), Polska nie może wprowadzić wyjątku dyskryminującego tę inwestycję wobec spółek polskich lub państw trzecich (np. z Europejskiego Obszaru Gospodarczego) poprzez uniemożliwienie przyznania jej lub utrzymania koncesji na rozpowszechnianie programów telewizyjnych. Ewentualnie nie będzie on jej dotyczył przez dziesięć lat – jeśli da się udowodnić, że to ograniczenie wynika z zobowiązań narzuconych przez Unię Europejską (raczej wątpliwe).
Inaczej byłoby to złamanie Traktatu. No chyba, że Polska powoła się na ustęp 3 artykułu XII, mówiący, że „niniejszy traktat nie narusza praw żadnej ze Stron do stosowania środków koniecznych do (…) ochrony jej podstawowych interesów w zakresie bezpieczeństwa”.
Ale to byłoby grube, bo oznaczałoby, że amerykańska telewizja w Polsce, w odróżnieniu od np. niemieckiej czy francuskiej, zagraża bezpieczeństwu Polski. Czyli niemalże to, że USA są wrogiem.
Jeżeli „lex TVN” wejdzie w życie, TVN S.A. może po sześciu miesiącach poddać spór międzynarodowemu arbitrażowi.
Ponadto może dochodzić swoich praw w polskich sądach, jako że wymieniony Traktat został ratyfikowany za zgodą wyrażoną w ustawie z 26 lipca 1991 r. , a umowy międzynarodowe ratyfikowane w taki sposób mają konstytucyjne pierwszeństwo przed ustawami.

Jak mieszkać taniej

niedziela, 25 lipca, 2021

Łukasz Dąbrowiecki – którego znam jako jednego z subskrybentów wydawanego przeze mnie w latach 90. XX w. biuletynu „Gazeta An Arché”opisał ciekawą inicjatywę na niemieckim rynku mieszkaniowym, polegającą na tym, że grupy ludzi zainteresowanych kupnem lub budową domów czy mieszkań przystępują jako stowarzyszenia do holdingu o nazwie Mietshäuser Syndikat (Syndykat Domów Czynszowych), a ten pomaga w opracowaniu planów finansowych oraz uzyskaniu kredytów (które żyruje). W zamian staje się współwłaścicielem inwestycji, choć o większości rzeczy z nią związanych (w tym o wysokości czynszu) decydują same stowarzyszenia mieszkańców. Nie mogą jednak sprzedać nieruchomości bez zgody całego holdingu, czyli wszystkich pozostałych jego członków – praktycznie gwarantuje to, że tak zbudowana czy kupiona nieruchomość nie pojawi się już na rynku wtórnym i nie zostanie wykupiona przez kogoś, kto dla zysku narzuciłby wyższe czynsze.
Jak pisze Dąbrowiecki, czynsze w mieszkaniach należących do Syndykatu są wyraźnie (nawet 2-3 razy) niższe od średnich rynkowych – nie jest to bowiem inicjatywa nastawiona na zysk. Czynsze idą jedynie na spłatę kredytów, bieżące zarządzanie oraz tzw. fundusz solidarnościowy Syndykatu, składki na który mogą być częściowo umorzone w przypadku, gdyby czynsz przekroczył 80% stawki rynkowej.
Coś w rodzaju spółdzielni mieszkaniowej – ale nieruchomości nie można sprzedać (trochę jak w ordynacjach rodowych 🙂 ). Coś w rodzaju polskiego TBS – ale bez potrzeby korzystania z pomocy państwa regulującego czynsze i udzielającego kredytów.
Inicjatywa realizująca idee tradycyjnego lewicowego anarchizmu czy kooperatyzmu, który z jednej strony dążył do zastąpienia przedsięwzięć nastawionych na zysk przedsięwzięciami non-profit, z drugiej promował działania oddolne, dobrowolne i niezależne od państwa.
Co ciekawe, dla samego autora jest to przykład „deprywatyzacji”, „zerwania z dyktaturą rynku” i „odrynkowienia”. Jednak tak naprawdę nieruchomości Syndykatu są własnością prywatną tak samo, jak nieruchomości należące do spółek nastawionych na zysk. Syndykat działa też jak najbardziej na rynku – mieszkania lub materiały i usługi niezbędne do ich wybudowania są kupowane – choć nie chce swoich nieruchomości sprzedawać. Jest to więc przykład raczej tego, że własność prywatna i rynek nie musi koniecznie wiązać się z dążeniem do maksymalizacji zysku rozumianego w tradycyjny sposób (bo wszak mieszkanie za niższą cenę to dla mieszkającego też zysk).
Fajnie, gdyby lewica w Polsce też zaczęła coś takiego promować, zamiast koncentrowania się na postulatach budowy mieszkań przez państwo.

Obraza świętych krów

piątek, 23 lipca, 2021

Dwóch obywateli Indii, Erendro Leichonbam i Kishorechandra Wangkhem, zostało w maju aresztowanych za napisanie na Facebooku, że bydlęce łajno i uryna nie leczą COVID-19.
Zostali aresztowani przez policję, na podstawie ustawy o bezpieczeństwie narodowym. W Indiach, „największej demokracji świata” można aresztować ludzi bez postanowienia sądu na okres do dwunastu miesięcy.
Kilka dni temu Sąd Najwyższy Indii nakazał ich zwolnienie.
Ale postawiono im zarzuty „nawoływania do nienawiści” (art. 153A indyjskiego kodeksu karnego), obrazy uczuć religijnych (art. 295A), zastraszania (art. 503 – zakazuje również czynienia gróźb skierowanych przeciwko reputacji) i znieważania (art. 504).
Bo wiara w to, że bydlęce ekskrementy (i ogólnie „pięć wytworów krowy” – pańczagawja) mają działanie lecznicze, jest w Indiach szeroko rozpowszechniona i ma podstawy religijne. Rząd finansuje nawet badania nad „pięcioma wytworami krowy”, a z krowiego moczu robi się napoje (CowKa-Cola), mydła i pasty do zębów.
No i wypowiedzi kwestionujące tę wiarę najwyraźniej nie podobają się wielu osobom, które zawsze mogą powiedzieć, że obraża to ich uczucia, jest nienawistne i znieważa.
Problem w tym, że obrażać i znieważać może wszystko. I jeśli uzna się, że najważniejsze jest nieobrażanie, może to wykluczyć z publicznej debaty dowolne opinie. Zarówno błędne, jak i prawdziwe.
Owszem, celowe obrażanie innych ludzi i celowe szerzenie nienawiści nie jest rozsądne i utrudnia tylko pokojowe współżycie. Ale dawanie prymatu ochronie uczuć – religijnych, czy jakichkolwiek innych – i przyjęcie zasady, że nie można wygłaszać niczego, co może kogoś urazić nie tylko ogranicza wolność, ale utrudnia dochodzenie do prawdy.
Dlatego zarówno wszelkie prawa penalizujące obrażanie uczuć wypowiedziami, nawoływanie do nienawiści czy znieważanie powinny trafić do śmietnika – tak samo jak praktyki z zakresu tzw. cancel culture. Co nie znaczy, że debaty nie należy prowadzić w sposób kulturalny i nie należy okazywać sobie wzajemnie szacunku. Ale to powinno być jedynie dobrym obyczajem.

Komunistyczni mordercy Żydów

czwartek, 22 lipca, 2021

Z okazji kolejnej rocznicy manifestu PKWN chciałbym przypomnieć, że gdy ta będąca na usługach Stalina organizacja rozpoczynała swoje rządy w Polsce, sadowiąc się najpierw w Chełmie, a potem w Lublinie, działający w okolicach Iłży, na terenach jeszcze kontrolowanych przez Niemców, partyzanci komunistycznej Armii Ludowej pod dowództwem Tadeusza Maja ps. „Łokietek” mordowali Żydów. W lipcu i sierpniu 1944 r. (dokładne daty nie są znane), w okolicach rzeczki Kotyzka, w Piotrowym Polu i niedaleko leśniczówki Lipie, zabito łącznie kilkudziesięciu Żydów szukających schronienia u partyzantów. Według samego Maja zabicie Żydów nad Kotyzką nakazali mu szef bezpieczeństwa Obwodu II AL Władysław Sobczyński „Spychaj” oraz szef sztabu dowództwa III Obwodu AL Eugeniusz Iwańczyk „Wiślicz”.
Po wojnie Maj (którego oddział zabijał zresztą nie tylko Żydów, ale i Polaków) został szefem prokuratury wojewódzkiej w Łodzi, Iwańczyk wojewodą kieleckim, Sobczyński kierownikiem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie, a potem w Kielcach. Dwaj ostatni pełnili swoje funkcje w Kielcach podczas pogromu kieleckiego. W 1951 roku „Łokietek” został aresztowany, a następnie skazany na więzienie za mord na Żydach. Ale już w 1956 roku Sąd Najwyższy nakazał powtórne rozpatrzenie sprawy, a potem śledztwo zostało umorzone przez prokuraturę. Maj został potem attaché handlowym w Grecji, Sobczyński – attaché wojskowym w Bułgarii, Iwańczyk – dyrektorem PGR oraz członkiem władz Związku Bojowników o Wolność i Demokrację i Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
Nie był to jednostkowy przypadek mordowania Żydów przez komunistycznych partyzantów w Polsce, wcześniej pogromów dopuszczały się oddziały po dowództwem byłego dąbrowszczaka Stefana Kilanowicza „Grzegorza Korczyńskiego” (późniejszego członka KC PZPR, szefa wywiadu wojskowego PRL, wiceministra obrony narodowej i dowódcy oddziałów strzelających do protestujących w 1970 r. na Wybrzeżu), Karola Hercenbergera „Lemiszewskiego” (Niemca z ZSRR, który po wzięciu do niewoli w 1941 r. był komendantem policji pomocniczej w Bychawie, kierującym wywózką tamtejszych Żydów do obozów) i Władysława Skrzypka „Grabowskiego”. Ci, którzy przeżyli wojnę (Hercenberger został zabity przez broniących się Żydów, a Skrzypek zginął w walce z partyzantami NSZ), piastowali jak widać nie najniższe stanowiska w komunistycznym państwie.

Białoruś i Polska

poniedziałek, 19 lipca, 2021

Tak będzie odtąd na Białorusi. A w Polsce już od 19 lat obowiązuje ustawa o stanie wyjątkowym pozwalająca władzy na nakazanie wyłączenia urządzeń łączności lub zawieszenie świadczenia usług z zakresu działalności telekomunikacyjnej, na kontrolę sygnałów przesyłanych w sieciach telekomunikacyjnych, na zagłuszanie nadawania i odbioru przekazów radiowych, telewizyjnych oraz nadawanych „poprzez urządzenia i sieci telekomunikacyjne”, na „nakazanie niezwłocznego złożenia do depozytu właściwego organu administracji rządowej radiowych i telewizyjnych urządzeń nadawczych i nadawczo-odbiorczych” oraz na wprowadzenie cenzury prewencyjnej obejmującą „materiały prasowe” (zgodnie z definicją w ustawie Prawo prasowe „prasą” są m. in. „wszelkie istniejące i powstające w wyniku postępu technicznego środki masowego przekazywania”). Stan wyjątkowy można natomiast wprowadzić „w sytuacji szczególnego zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego”, w tym – od 2011 r. – „spowodowanego działaniami w cyberprzestrzeni”. Teoretycznie mógłby być wprowadzony na przykład teraz pod pretekstem zagrożenia spowodowanego włamaniem na skrzynkę mailową ministra Dworczyka i wyciekiem jego korespondencji.

Skończyć z lockdownami

niedziela, 18 lipca, 2021

„Żadna fala nie będzie tak wysoka i tak groźna, żeby zaszkodzić w obecnej sytuacji. Nowe warianty i mutacje są od dawna, ale długość białka jest skończona, liczba mutacji też. Najważniejsze, że szczepionka działa. A jeśli ktoś nie wierzy w jej działanie i woli przechorować, jest to wyłącznie jego wybór” – powiedział profesor Włodzimierz Gut, wirusolog, w rozmowie z portalem wPolityce.pl. Wskazał przy tym, że osoby nieszczepione mogą odegrać pozytywną rolę w utrzymywaniu odporności zbiorowej, gdy uda się ją już osiągnąć „w dwojaki sposób: albo chorując, albo szczepiąc się. Wybór należy do nas. Można było stosować pewne ograniczenia wtedy, gdy groziłoby to załamaniem się gospodarki, zamknięciem szpitali. I tak osiągniemy odporność stadną, bo od pewnego momentu zagrożenie przestaje być takim zagrożeniem masowym”.
Pora na to, by rząd posłuchał eksperta i skończył z (nielegalnymi zresztą, jak wskazuje coraz więcej wyroków sądów) przymusowymi „lockdownami”. Nawet jeśli jeszcze raz czy dwa miałaby wzrosnąć liczba zakażeń. A to, czy się szczepić, powinno pozostać wyborem indywidualnego człowieka, który ocenia i podejmuje ryzyko. Ja się zaszczepiłem.

Konstytucja czy prawo unijne?

czwartek, 15 lipca, 2021

Mój komentarz w związku z wczorajszym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego i wynikłej w związku z tym dyskusji o nadrzędności Konstytucji RP nad prawem unijnym lub odwrotnie:
Nadrzędności (na gruncie polskiego prawa) Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej nad traktatami unijnymi i wynikającym z nich prawem pochodnym nie trzeba specjalnie stwierdzać – to wynika wprost z Konstytucji, stwierdzającej, że jest ona najwyższym prawem RP (art. 8 ust. 1). Zostało to także potwierdzone w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 11 maja 2005 r., gdzie w uzasadnieniu stwierdzono wprost, iż ewentualna sprzeczność pomiędzy normą konstytucyjną a normą prawa wspólnotowego „nie może być w polskim systemie prawnym w żadnym razie rozwiązywana przez uznanie nadrzędności normy wspólnotowej w relacji do normy konstytucyjnej”. Konstytucja jest w Polsce nadrzędna tak nad traktatami unijnymi, jak i nad każdą inną umową międzynarodową, dwustronną czy wielostronną, co oznacza, że polskie władze publiczne i sądy mają obowiązek kierować się nią w pierwszej kolejności. (Choć z uwagi na wątpliwości dotyczące legalności funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego w obecnym składzie niekoniecznie sądy muszą zastosować jej interpretację wyrażoną w jego wczorajszym wyroku).
Ale niestosowanie się do umów międzynarodowych w związku z ich sprzecznością z Konstytucją RP ma pewne konsekwencje, określone bezpośrednio w tych umowach lub z nich wynikające. Inne państwa nie muszą bowiem stosować się do polskiej konstytucji. W przypadku niestosowania się do orzeczeń i postanowień Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (wczorajszy wyrok TK odnosi się do postanowień nakładających środki tymczasowe) Polsce mogą grozić kary finansowe, zawieszenie w prawach członka Unii lub – być może – wstrzymanie środków z funduszy unijnych, na przykład z Funduszu Odbudowy.

Tylko dla (nie)zaszczepionych

środa, 14 lipca, 2021

Federacja Przedsiębiorców Polskich postuluje, by wprowadzić przepisy rangi ustawowej pozwalające przedsiębiorcom w przypadku stanu epidemii na:
„możliwość uzależnienia dostępu do określonych miejsc lub dopuszczenia do wykonania określonych czynności, w tym skorzystania z usług, od uprzedniego poddania się szczepieniu przeciwko chorobie, które rodzi stan zagrożenia epidemicznego lub wywołała stan epidemii”,
„wyposażenie podmiotów dysponujących określonymi miejscami lub decydujących o pojęciu określonych czynności, w tym skorzystania z oferowanych przez nich usług, w uprawnienie do żądania okazania zaświadczenia o poddaniu się szczepieniu – czyli uprawnienie do przetwarzania odpowiednich danych osobowych”,
„zwolnienie odmawiającego dostępu z ewentualnych negatywnych konsekwencji jego decyzji na płaszczyźnie prawa pracy, prawa cywilnego i prawa wykroczeń”.
Postuluje to, bo panuje etatyzm i to państwo zasadniczo decyduje, kogo przedsiębiorca może wpuścić na teren przedsiębiorstwa, komu może on świadczyć usługi i na jakich zasadach. Więc trzeba zmiany jego regulacji.
W wolnym społeczeństwie nie byłoby takiej potrzeby. Po prostu kto by chciał, wpuszczałby do siebie – na przykład do swojej restauracji, siłowni czy fabryki – tylko osoby zaszczepione czy świadczyłby usługi tylko takim osobom. A kto uważałby takie ograniczenie za niepotrzebne – wpuszczałby wszystkich i świadczyłby usługi wszystkim. Nie tylko w stanie epidemii.
Tak jak każdy może wpuszczać do siebie do mieszkania tylko zaszczepionych i tylko z takimi spotykać się na gruncie towarzyskim.
Może nawet byliby tacy, którzy świadczyliby usługi tylko niezaszczepionym, choć sprawdzenie tego, że ktoś nie jest zaszczepiony byłoby trudne 🙂
Państwo do tego jest niepotrzebne. Wystarczy, żeby się nie wtrącało.

Gospodarcza wojna z USA

czwartek, 8 lipca, 2021

Rządząca partia wypowiada gospodarczą wojnę Stanom Zjednoczonym Ameryki.
Posłowie PiS wnieśli do Sejmu projekt ustawy, który uniemożliwia uzyskanie koncesji na rozpowszechnianie programów radiowych i telewizyjnych podmiotowi zagranicznemu, który jest zależny (w rozumieniu kodeksu spółek handlowych) od innego podmiotu z siedzibą lub miejscem zamieszkania poza Europejskim Obszarem Gospodarczym. A także dla spółki polskiej z wyższym niż 49% udziałem (bezpośrednim lub pośrednim) osób zagranicznych (w tym także z EOG).
Oznacza to, że spółka np. należąca do podmiotu niemieckiego (dajmy na to RTL Group) będzie mogła mieć koncesję na telewizję naziemną w Polsce, ale spółka należąca do podmiotu amerykańskiego już nie.
Oczywiście chodzi o konkretną spółkę – Polish Television Holding B.V. z siedzibą w Niderlandach, która jest właścicielem 100% akcji TVN S.A. A sama należy do amerykańskiego koncernu Discovery.
TVN S.A. bezpośrednio też nie dostanie koncesji (a dotyczasowe wygasną po pół roku od chwili wejścia w życie ustawy), o ile przynajmniej 51% jej akcji nie zostanie sprzedanych podmiotowi polskiemu bez nawet pośredniego udziału kapitału zagranicznego – czyli bardziej podatnemu na polityczne naciski ze strony polskiego rządu.
PiS zdecydowało się pójść na jawny konflikt z najważniejszym militarnym sojusznikiem Polski (ambasada USA już interweniowała w sprawie nieprzedłużania koncesji dla TVN24) tylko po to, by pozbyć się niezależnej telewizji krytykującej poczynania rządu. Ciekawe, czy dojdziemy do etapu, na którym pojawią się plakaty takie, jak ten tutaj?

Kaczyński stanął tam, gdzie PPR

wtorek, 6 lipca, 2021

Jarosław Kaczyński odnosząc się w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” do słów ministra spraw zagranicznych Izraela Jaira Lapida powiedział, że „nie jesteśmy nikomu niczego winni. Nawet złamanego grosza”.
Owszem, Polska nie jest winna Izraelowi czy jakiejkolwiek organizacji odszkodowań za mienie bezdziedziczne pozostałe po zamordowanych podczas wojny Żydach. Ale stwierdzenie, że Polska nie jest winna „nikomu niczego” oznacza, że prezes partii mającej w nazwie prawo i sprawiedliwość staje całkowicie po stronie niesprawiedliwości i ustawowego bezprawia (że posłużę się tu formułą Radbrucha) dokonanego po wojnie przez państwo polskie rządzone przez PPR i PZPR. To znaczy zagarnięcia mienia licznych osób prywatnych – czy to zagrabionego wcześniej przez Niemców, czy to bezpośrednio z rąk tych osób. Bez odszkodowania lub z niewspółmiernym odszkodowaniem. Czasami nawet z naruszeniem przepisów ustanowionych przez siebie.
I nie mówię tu o ziemi rolnej rozdzielanej między chłopów (którzy i tak musieli za nią państwu zapłacić), bo do tej akurat owi chłopi z wolnościowego punktu widzenia mieli zwykle większe prawa niż ziemianie dzierżący tytuły własności powstałe niegdyś w oparciu o państwowy przymus. Ale o przedsiębiorstwach czy nieruchomościach zabieranych przez państwo. Bynajmniej nie tylko Żydom czy zagranicznym kapitalistom (ci ostatni zresztą odszkodowania dostawali). Głównie Polakom.
I wielu z nich pozostawiło spadkobierców nawet według polskiego kodeksu cywilnego.