Archiwum z grudzień, 2021

Inwigilowanie inwigilatorów

poniedziałek, 27 grudnia, 2021

Inwigilacja polityków opozycji przy pomocy programu szpiegowskiego Pegasus – na którą wskazują informacje udostępnione przez Citizen Lab – jest skandalem. Jednak nie zapomnijmy, że przeciwników politycznych inwigilowano i za rządów PO-PSL (choć byli to dziennikarze, podsłuchiwano ich metodami bardziej „tradycyjnymi” i póki co nie udowodniono przy tym przekroczenia przepisów prawa), że wówczas nie było żadnej sądowej kontroli nad inwigilacją stosowaną przez służby (dziś formalnie jest, ale w formie praktycznie symbolicznej), że już w 2011 roku MSWiA zgłosiło do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju projekt mający na celu opracowanie narzędzi „umożliwiających niejawne i zdalne uzyskiwanie dostępu do zapisu na informatycznym nośniku danych, treści przekazów nadawanych i odbieranych oraz ich utrwalanie”, i że w latach 2012-2015 roku CBA kupowało licencje na program szpiegowski RCS produkowany przez Hacking Team, mimo że ówczesne przepisy regulujące kontrolę operacyjną nie mówiły wprost o „stosowaniu środków technicznych umożliwiających uzyskiwanie w sposób niejawny informacji i dowodów oraz ich utrwalanie, a w szczególności treści rozmów telefonicznych i innych informacji przekazywanych za pomocą sieci telekomunikacyjnych” (to sformułowanie pojawiło się dopiero po nowelizacji prawa w 2016 roku). Przypomnę także, że już w 2011 roku Polska była liderem w inwigilacji obywateli w formie sprawdzania ich billingów telefonicznych i innych danych telekomunikacyjnych (ponad 1856000 przypadków bez kontroli i wiedzy osób, których to dotyczyło), a w 2009 roku poseł Brejza (obecnie ujawniony jako ofiara szpiegowania Pegasusem) sugerował w interpelacji poselskiej delegalizację oprogramowania umożliwiającego anonimową komunikację przez sieć TOR oraz opracowanie narzędzi umożliwiających ujawnianie użytkowników tej sieci.
Nie mam złudzeń co do obecnie rządzącej ekipy, która wówczas występowała przeciwko inwigilacji, a obecnie – wszystko na to wskazuje – sama ją stosuje. Jednak nie mam też złudzeń co do polityków, którzy wcześniej rządzili, a dziś są opozycją. Jeśli opozycja ma być w tej sprawie minimalnie wiarygodna, musi zobowiązać się publicznie do:
– wprowadzenia realnej kontroli sądowej działań operacyjnych policji i innych służb;
– zniesienia przepisów zezwalających na stosowanie przez służby państwowe oprogramowania szpiegowskiego takiego jak Pegasus czy RCS (jeszcze w 2011 roku zlecenie opracowania takiego oprogramowania przez MSWiA wywołało skandal, bo ewentualne użycie go byłoby nielegalne);
– uchylenia przepisów nakazujących przedsiębiorcom telekomunikacyjnym ogólne zatrzymywanie przez rok danych o połączeniach, zwłaszcza, że jest to obecnie niezgodne z prawem unijnym, co potwierdziły wyroki TSUE (tu służę gotowym projektem).
Ale w to raczej nie wierzę, bo każda władza lubi szpiegować swoich przeciwników, a na wszelki wypadek najlepiej wszystkich poza swoimi.

Ukrywanie za wszelką cenę rodzi podejrzenia

sobota, 25 grudnia, 2021

Czytam, że Straż Graniczna już trzykrotnie, bez szczegółowego uzasadnienia, odmówiła zezwolenia na wjazd do strefy nadgranicznej przy granicy z Białorusią Janinie Ochojskiej – prezesowi Polskiej Akcji Humanitarnej, eurodeputowanej, odznaczonej Orderem Odrodzenia Polski.
Czytam też, że nie wpuszczono do tej strefy wysłanników ONZ.
I tak sobie myślę – jeżeli polskim władzom zależy na niewpuszczaniu na tereny przygraniczne potencjalnych świadków tak bardzo, że:
– praktycznie tylko w tym celu wprowadzono i utrzymywano stan wyjątkowy;
– wprowadzono specjalną ustawę zezwalającą na zamknięcie dostępu do strefy nadgranicznej rozporządzeniem ministra również po zakończeniu stanu wyjątkowego;
– zamyka się dostęp dziennikarzom, przedstawicielom organizacji międzynarodowych, eurodeputowanym;
– uznano, że mniejszym złem będzie sytuacja, w której monopol na informowanie o tym, co dzieje się przy granicy ma strona białoruska;
– to dlaczego nie mam wierzyć informacjom przekazywanym przez osoby pomagające imigrantom, że polscy funkcjonariusze wywożą ludzi wprost ze szpitali do lasu, przerzucają przez druty kolczaste, biją, szczują psami, niszczą im telefony, odmawiają do nich dostępu lekarzom, rozdzielają rodziny? Dlaczego nie mam wierzyć nawet opowieściom dezertera Emila Czeczki, mówiącego, że polscy żołnierze strzelali do imigrantów i zabili dwie osoby?
Ukrywanie za wszelką cenę rodzi podejrzenia.

Antysystemowcy wzmacniają system

sobota, 18 grudnia, 2021

Ustawa wykluczająca dotychczasowego właściciela jednego z głównych prywatnych nadawców telewizyjnych w Polsce z możliwości otrzymania polskiej koncesji na nadawanie (i tym samym z możliwości nadawania naziemnego) oraz jeszcze bardziej ograniczająca potencjalną konkurencję dla państwowej telewizji i radia przeszła dzięki głosom trzech posłów Kukiz’15: Pawła Kukiza, Jarosława Sachajki i Stanisława Żuka.
Jeszcze kilka miesięcy temu Paweł Kukiz powiedział: „Jeżeli system pojmujemy jako zespół norm prawnych regulujących relacje państwo-obywatel, jestem non stop antysystemowcem”. Dziś on i jego ludzie głosują za tworzeniem norm prawnych umożliwiających jeszcze większą ingerencję państwa w działalność prywatnych mediów, w celu osłabienia prywatnej konkurencji dla rządowej propagandy. Czyli za wzmacnianiem systemu w sensie takim, w jakim sam go definiuje.

COVID-19, szczepienia i zgony

niedziela, 12 grudnia, 2021

Jak wynika z danych na stronie Bazy Analiz Systemowych i Wdrożeniowych, z powodu COVID-19 od początku 2021 roku zmarło 53927 osób niezaszczepionych i 3809 osób w pełni zaszczepionych.
Nie można jednak z tego od razu wyciągać wniosku, że ryzyko zgonu z powodu COVID-19 dla osoby w pełni zaszczepionej jest mniejsze ok. 14 razy. Większość zgonów wśród niezaszczepionych przypada bowiem na pierwszą połowę roku, gdy zaszczepionych było wyraźnie mniej. Połowa polskiej populacji została zaszczepiona dopiero 7 września i obecnie w pełni zaszczepionych jest ok. 54-55% mieszkańców Polski.
Od początku września do dziś z powodu COVID-19 zmarło 8340 osób niezaszczepionych i 3096 osób w pełni zaszczepionych. W tym w poszczególnych miesiącach:
Wrzesień: 243 osoby niezaszczepione i 62 w pełni zaszczepione.
Październik: 977 osób niezaszczepionych i 370 w pełni zaszczepionych.
Listopad: 5181 osób niezaszczepionych i 1960 w pełni zaszczepionych.
Grudzień (do dzisiaj): 1939 osób niezaszczepionych i 704 osoby w pełni zaszczepione.
Wygląda pozornie na to, że w obecnej fali zakażeń ryzyko zgonu osoby niezaszczepionej (zakładając, że zaszczepionych i niezaszczepionych jest tyle samo) jest ok. 2,7 raza wyższe niż osoby w pełni zaszczepionej.
Ale należy tu jeszcze wziąć pod uwagę strukturę wiekową zaszczepionych – wśród niezaszczepionych jest więcej osób młodych, a zwłaszcza dzieci. Średni wiek zmarłych z powodu COVID-19 wśród niezaszczepionych wynosi w obecnej fali 76 lat, a wśród w pełni zaszczepionych – 77 lat. Oznacza to, że ryzyko zgonu bez względu na zaszczepienie dotyczy głównie osób starszych. Osób w wieku 61 lat lub więcej w Polsce jest (wg danych GUS) nieco ponad 9,3 miliona, zaś liczba podanych dawek szczepionek dla tej grupy to (wg danych rządowych – „Liczba wykonanych szczepień wg wieku”) 17,2 miliona. Zakładając w uproszczeniu, że każdy otrzymał dwie dawki, otrzymujemy wynik, że ok. 92% osób w tej grupie jest w pełni zaszczepionych. Przyjmijmy, że to 90%. Czyli, że na 10 osób z tej grupy 9 jest w pełni zaszczepionych, a 1 jest niezaszczepiona.
Z danych na stronie BASiW wynika, że od początku września do dziś z powodu COVID-19 zmarło 7157 osób niezaszczepionych w wieku 61 lat i więcej oraz 2898 osób w pełni zaszczepionych w takim wieku. Ponieważ te 7157 osób pochodzi z dziewięciokrotnie mniejszej populacji, można wyliczyć, że ryzyko zgonu dla w pełni zaszczepionej osoby w takim wieku jest ok. 22 razy niższe niż dla osoby niezaszczepionej. (Przy przyjęciu, że w pełni zaszczepionych jest 92% takich osób byłoby nawet 28 razy niższe).
A jak to wygląda dla innych grup wiekowych?
Dla osób w wieku 51-60 lat (zaliczam się do tej grupy): ok. 4,6 mln osób, 6,6 mln dawek szczepionek, czyli (upraszczając) 71,7% w pełni zaszczepionych. 631 zgonów od początku września wśród niezaszczepionych, 129 wśród w pełni zaszczepionych. Niezaszczepieni pochodzą z populacji ok. 2,53 raza mniejszej, czyli ryzyko zgonu dla w pełni zaszczepionej osoby jest ok. 12,4 raza niższe.
Dla osób w wieku 31-50 lat: ok. 11,8 mln osób, 13,3 mln dawek szczepionek, czyli (upraszczając) 56,3% w pełni zaszczepionych 480 zgonów od początku września wśród niezaszczepionych, 61 wśród w pełni zaszczepionych. Niezaszczepieni pochodzą z populacji ok. 1,29 raza mniejszej, czyli ryzyko zgonu dla w pełni zaszczepionej osoby jest ok. 10 raza niższe.
Dla osób w wieku 18-30 lat: ok. 5,5 mln osób, 5,2 mln dawek szczepionek, czyli (upraszczając) 47% w pełni zaszczepionych. 53 zgonów od początku września wśród niezaszczepionych, 5 wśród w pełni zaszczepionych. Niezaszczepieni pochodzą z populacji ok. 1,12 raza większej, czyli ryzyko zgonu dla w pełni zaszczepionej osoby jest ok. 9,4 raza niższe.
Dla osób w wieku 12-17 lat: ok. 2,3 mln osób, 1,8 mln dawek szczepionek, czyli (upraszczając) 40% w pełni zaszczepionych.
5 zgonów od początku września wśród niezaszczepionych, 1 wśród w pełni zaszczepionych. Niezaszczepieni pochodzą z populacji ok. 1,5 raza większej, czyli ryzyko zgonu dla w pełni zaszczepionej osoby jest ok. 3,3 raza niższe.
Wygląda więc na to, że szczepienia w istotny sposób zmniejszają ryzyko zgonu z powodu COVID-19. Zakładając wyliczone powyżej ryzyka, bez szczepień w obecnej fali zakażeń zmarłoby z grupy tych obecnie w pełni zaszczepionych nie 3096, ale 66016 osób. O 62290 więcej.
A co z ryzykiem samych szczepień? Jak wynika z raportu Państwowego Zakładu Higieny Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, od początku stycznia do końca listopada 2021 r. nastąpiły (o ile dobrze policzyłem) 84 zgony po szczepieniach przeciwko COVID-19, z czego część nie ma udokumentowanego związku przyczynowego z tymi szczepieniami. Ale może w tej statystyce uwzględniana jest tylko część takich zgonów? Wg danych podawanych przez Stowarzyszenie Stop NOP w styczniu br. takich zgonów było 1121, na jedynie 61 uwzględnionych w rządowej statystyce – a więc ok. 18 razy więcej. Danych na chwilę obecną Stop NOP nie podaje, załóżmy jednak, że faktycznych NOP zakończonych zgonem było (od początku 2021 r.) 18 razy więcej niż w statystyce PZH, czyli 1512.
To znaczy, że szczepiąc się, ma się średnio ok. 40 razy (a wg rządowych danych nawet ok. 740 razy) większą szansę, że zostanie się ocalonym przed zgonem z powodu COVID-19 niż że umrze się po szczepionce. (Zakładając, że wszystkie NOP po szczepieniach mają z nimi faktyczny związek i pomijając tych, których szczepienie ochroniło jeszcze przed obecną falą).
Oczywiście każdy powinien oszacować ryzyko dla siebie – i podjąć w związku z tym taką a nie inną decyzję – sam, ponieważ chodzi tu o jego życie. Warto jednak mieć powyższe dane na uwadze.

Minister obwieścił: amantadyna nie dla chorych na COVID-19

czwartek, 9 grudnia, 2021

Artykuł 37azg ustawy Prawo farmaceutyczne, wprowadzony pierwszą ze „specustaw covidowych” i przywołany jako podstawa prawna w obwieszczeniu ministra zdrowia, uprawnia wprawdzie ministra do ograniczenia ilości produktu leczniczego „na jednego pacjenta w danej jednostce czasu”, ale nigdzie nie upoważnia go do ograniczenia ordynowania i wydawania tego produktu w tych czy innych wskazaniach.
Jak ktoś nie wierzy, to może przeczytać sobie aktualny tekst ustawy.
(Tak przy okazji, może jakiś prawnik wyjaśni, czy obwieszczenie ministra, nawet wydane na podstawie ustawy, może być źródłem powszechnie obowiązującego prawa? Bo Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej wymienia tylko Konstytucję, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe, rozporządzenia oraz akty prawa miejscowego).
Nie wiem, czy amantadyna wykazuje faktycznie pozytywne działanie jako lek na COVID-19. Badania w tym zakresie jak na razie trwają. Jak jednak widać, wielu lekarzy uważa, że może pomóc i przepisuje ją chorym na tę chorobę. A minister – zapewne w racjonalnej obawie, by nie zabrakło jej chorym na chorobę Parkinsona – próbuje zakazać realizacji takich recept. Próbuje zakazać lekarzom wybranego przez nich leczenia. I wygląda na to, że bez podstawy prawnej.

Drogi polski węgiel

sobota, 4 grudnia, 2021

Kilka faktów z okazji Barbórki, czyli Dnia Górnika.
Średnia cena detaliczna tony węgla kamiennego w Polsce w 2020 r. wynosiła 887,95 zł, czyli ok. 235 dolarów po kursie na koniec tamtego roku. Obecne ceny bywają nawet nieco wyższe, bywa, że powyżej 1000 zł za tonę, ale mimo tego przychody nie pokrywają kosztów – do każdej tony państwo dopłaca obecnie ok. 45 zł.
Aktualna średnia cena węgla kamiennego na rynkach światowych (przy znacznym jej wzroście w stosunku do poprzednich lat) to 121 dolarów, czyli niecałe 500 zł za tonę. Zbliżona do cen polskich była jedynie w październiku br.
W 2020 r. średnia cena tzw. krótkiej tony (2000 funtów = ok. 907,18 kg) węgla metalurgicznego w USA na eksport wynosiła 104,55 dolarów, a niemetalurgicznego – 62,51 dolarów. W przeliczeniu na tony było to odpowiednio 115,25 dolarów i 68,90 dolarów. Cena węgla dla amerykańskich elektrowni wynosiła 36,14 dolarów za krótką tonę, czyli niecałe 40 dolarów za tonę.
Jak się okazuje, polska energetyka kupuje polski węgiel po cenach zbliżonych do eksportowych amerykańskich – w październiku br. średniomiesięczna wartość indeksu cen węgla dla energetyki wyniosła 246,37 zł (nieco ponad 60 dolarów) za tonę, a dla ciepłownictwa – 320,29 zł za tonę. Dodatkowo węgiel jest importowany – w pierwszej połowie br. sprowadzono 6,23 mln ton węgla, głównie z Rosji. Jest to około 20% polskiej produkcji (61,6 mln ton w 2019 r, 54,4 mln ton w 2020 r.).
Wydajność wydobycia w polskich kopalniach wynosiła w 2019 r. 809 ton na górnika, podczas gdy w USA ponad 10 tysięcy ton. W polskim górnictwie zatrudnionych jest 2,5 raza więcej ludzi niż w amerykańskim, ale wydobycie jest prawie 6 razy niższe.
Być może energetyka oparta na węglu to obecnie dobre rozwiązanie (hurtowe ceny energii elektrycznej w Polsce mimo wzrostu należą do najniższych w Europie), ale powyższe dane wskazują, że wydobycie węgla kamiennego w Polsce jest ogólnie nierentowne i nieefektywne, a koszty tego ponoszą odbiorcy detaliczni i podatnicy. Nie wiem, czy wynika to z obiektywnej nieopłacalności wydobycia z polskich złóż, czy z nieudolności państwowego zarządzania. Odpaństwowienie i urynkowienie tej branży (np. przez prywatyzację pracowniczą) pokazałoby, jaka jest prawda. Jeśli winą jest państwowe zarządzanie – kopalnie wydobywałyby dalej, podatnicy nie musieliby do nich dopłacać, a i węgiel byłby może tańszy dla odbiorców detalicznych. A jeśli po prostu nie da się już wydobywać tego węgla w sposób opłacalny – być może dotyczy to tylko niektórych kopalń – to i tak taniej i lepiej dla gospodarki będzie korzystać z węgla zagranicznego. Choć może niekoniecznie akurat rosyjskiego.