Co wolno wojewodzie…
poniedziałek, 13 lipca, 2009Nie jestem zwolennikiem karania za „obrażanie uczuć religijnych” (tak samo, jak nie jestem zwolennikiem karania za obrażanie na jakimkolwiek innym tle, np. narodowym, rasowym, etnicznym czy orientacji seksualnej). Uważam, że wszelkie zakazy „obrażania” (tak naprawdę obrażenie się jest samo w sobie rodzajem kary – sankcji towarzyskiej czy nawet społecznej – wobec kogoś, kto pozwala sobie na np. grubiańskie wypowiedzi) są zwykłą cenzurą i furtkami mogącymi prowadzić w pewnych warunkach do całkowitej likwidacji wolności słowa. Tym niemniej decyzji Prokuratury Okręgowej w Warszawie odmawiającej wszczęcia z powodu braku znamion przestępstwa postępowania przeciwko posłowi Januszowi Palikotowi, który stwierdził, że można „upić się na Chrystusa” nie odbieram w kategoriach obrony wolności słowa, a raczej jako potwierdzenie staropolskiego przysłowia „polskie prawo jest jak pajęczyna – bąk się przebije, a na muchę wina”.