Archiwum z maj, 2019

Wszyscy chcą przekupywać wyborców

środa, 29 maja, 2019

Czytam narzekania, że PiS wygrało kolejne wybory dlatego, że zwyczajnie przekupiło kolejne grupy wyborców pieniędzmi. Rozszerzeniem „500+” na każde dziecko i „trzynastką” dla emerytów. I tak sobie myślę: na kogo w takim razie mają głosować ludzie, którym to się nie podoba? Których może być całkiem dużo, bo takich, którzy nie dostają ani „500+”, ani emerytur jest wśród uprawnionych do głosowania, o ile dobrze liczę, ponad 10 milionów.
Na Koalicję Europejską? Posłowie tak klubu PO-KO, jak i PSL-UED głosowali prawie jednomyślnie zarówno za rozszerzeniem „500+”, jak i „trzynastkami” dla emerytów (w tym drugim przypadku wstrzymał się jedynie Stefan Niesiołowski). Zresztą pomysł rozszerzenia „500+” na każde dziecko wyszedł wcześniej właśnie od polityków Platformy Obywatelskiej.
Na Kukiz’15? W obu przypadkach również ogromna większość tego klubu głosowała „za”. Przeciwny w obu przypadkach był jedynie Paweł Skutecki, w przypadku rozszerzenia „500+” wstrzymało się ośmiu posłów, a w przypadku „trzynastek” dla emerytów – czterech.
Na Konfederację? W przypadku rozszerzenia „500+” dwóch jej posłów (Marek Jakubiak i Piotr Liroy-Marzec) głosowało „za”, przeciwny był tylko Jakub Kulesza, dwóch pozostałych nie głosowało. W przypadku „trzynastek” dla emerytów cała piątka nie pojawiła się na głosowaniu. A Ruch Narodowy, wchodzący w skład Konfederacji, rozszerzenie „500+” na każde dziecko od dawna miał w programie, choć jego poseł Robert Winnicki akurat w głosowaniu w tej sprawie nie brał udziału.
Wychodziłoby na to, że na Wiosnę. Bo kandydująca z list Wiosny posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z koła „Teraz!” głosowała w obu przypadkach przeciwko. A Robert Biedroń stwierdził, że rozszerzanie „500+” na każde dziecko to przekupstwo. Ale w programie Wiosny też jest jak byk rozszerzenie „500+” na każde dziecko.
Wygląda więc na to, że ktoś, komu nie podoba się, że zabierane mu podatki idą na rozszerzone „500+” oraz „trzynastki” dla emerytów, a nie na coś, z czego i on może skorzystać, nie ma na kogo głosować. Za to beneficjentom tych świadczeń powinno być w zasadzie wszystko jedno.
A zwolennicy wymienionych wyżej ugrupowań, krytykujący PiS za przekupywanie wyborców, niech najpierw wezmą się za krytykę ich samych i ich liderów.

Żeby Polska była Polin

niedziela, 19 maja, 2019

Hasło modne ostatnio w kręgach nacjonalistyczno-korwinistycznej prawicy: „Tu jest Polska, a nie Polin” nie znaczy wcale, jak pewnie wielu myśli, że „tu jest kraj rządzony przez Polaków, a nie przez Żydów”. Znaczy „tu jest kraj nieprzyjazny Żydom”. Bo „Polin” to po prostu nazwa Polski w języku jidysz, kojarzona przez samych Żydów z hebrajskimi słowami oznaczającymi „tutaj spocznij”, co z kolei wiązane było z panującą w Polsce tolerancją. Żydzi nigdy nie rządzili w „Polin”, po prostu tu mieszkali, ciesząc się względnym spokojem. Hasło „Tu jest Polska, a nie Polin” jest więc sprzeczne z kilkusetletnią polską tradycją tolerancji i jest po prostu deklaracją antysemityzmu, takim bardziej zawoalowanym „Żydzi precz”.
Z czym zresztą współgra „Nie chcemy Żydów” z tzw. „piątki Konfederacji” oraz posługiwanie się kipą jako rekwizytem mającym wyrazić pogardę dla kontrkandydata w wyborach.
To jest jeden (choć nie jedyny) z powodów, dla których nie mogę utożsamiać się z tym środowiskiem. Bo ja nie jestem antysemitą. Choćby tacy ludzie jak Israel Katz czy Gilad Sharon twierdzili, że wszyscy Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki, czy że Polacy jako naród chorują na antysemityzm.
Oceniam ludzi indywidualnie, a nie przez pryzmat ich narodowości. A ponadto uważam, że większość Żydów nie jest wroga Polakom, tak jak większość Polaków nie jest wroga Żydom. Świadczy o tym choćby coraz większa liczba izraelskich turystów w Polsce i polskich w Izraelu. Ci ludzie mają w większości gdzieś stare uprzedzenia i spory nakręcane przez polityków.
I właśnie chcę, by Polska była, tak jak kiedyś, „Polin” – czyli krajem tolerancyjnym i przyjaznym, nie tylko dla Żydów, ale dla ludzi wszystkich narodowości i wyznań. Nie chcę rozniecania grupowej nienawiści. Co do roszczeń do mienia zagarniętego po wojnie przez komunistyczne państwo – chcę ich sprawiedliwego potraktowania, czyli wypłacenia rekompensat z majątku Skarbu Państwa prawowitym spadkobiercom (bez względu na narodowość i obywatelstwo) i odrzucenia ewentualnych żądań odnoszących się do „mienia bezspadkowego”. „Nie” dla Lapidów, Katzów i Sharonów, „nie” dla Braunów, Mentzenów i Berkowiczów.

Pedofilia jako pałka w walce politycznej

niedziela, 12 maja, 2019

Jednym z głównych wątków w obecnej debacie politycznej w Polsce stało się wzajemne wyzywanie się od zboczeńców i pedofilów. Prawica za kozła ofiarnego upatrzyła sobie tu „środowiska LGBT”, a lewica Kościół. Słuchając wypowiedzi z obu stron ma się wrażenie, że co drugi ksiądz to pedofil kryty przez biskupów i polityków prawicy (takich jak np. Stanisław Piotrowicz uzasadniający jako prokurator umorzenie śledztwa wobec proboszcza parafii w Tylawie oskarżonego i potem skazanego za molestowanie seksualne dzieci), a geje, lesbijki i transseksualiści tylko czyhają, by zdeprawować i wykorzystać polskie dzieci pod pretekstem lekcji tolerancji i edukacji seksualnej wciskanych w tym celu do szkół przez polityków Platformy Obywatelskiej.
Okazuje się jednak, że kozły ofiarne przestają wystarczać i pałką pedofilii zaczyna atakować się bezpośrednio polityków biorących udział w wyborach. Dzisiaj redakcja „OKO.press” złożyła doniesienie do prokuratury o „pochwalanie i zachęcanie do czynów pedofilnych” przez Janusza Korwin-Mikkego, jednego z liderów KWW Konfederacja. Dziwnym trafem zbiegło się to akurat z premierą filmu Tomasza Sekielskiego o pedofilii wśród księży.
Jak chyba większość moich czytelników wie, nie zgadzam się z Januszem Korwin-Mikkem w wielu sprawach i często go krytykuję. Nie podobały mi się i nie podobają między innymi niektóre wypowiedzi przytaczane przez OKO.press jako przykład rzekomego pochwalania przez niego pedofilii – np. ta o Korze, z której być może bez molestowania „wyrosłaby przeciętniaczka” czy ta o nastolatkach, które będą się masowo pchały księżom do łóżek po wyroku nakazującym zapłacenie wysokiego odszkodowania przez zakon kobiecie gwałconej przez księdza. Uważam je za obraźliwe i krzywdzące dla ofiar molestowania seksualnego. Jednak donos do prokuratury złożony na niego przez redakcję OKO.press (pod tekstem to oznajmiającym podpisał się Przemysław Witkowski, któremu też notabene zdarzały się obraźliwe wypowiedzi, takie jak ta o zmarłym na chorobę neurodegeneracyjną Alfiem Evansie: „biedny bezmózg”) uważam za obrzydliwy cios poniżej pasa. Dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że te wypowiedzi JKM, choćby obraźliwe i kontrowersyjne, nie są propagowaniem ani pochwalaniem pedofilii, a co najwyżej bagatelizowaniem pewnych zachowań uznawanych za molestowanie dzieci lub uznawaniem ich za mniej szkodliwe od innych zachowań, i już w 2014 roku prokuratura umorzyła postępowanie wszczęte wskutek podobnego doniesienia skierowanego przeciw niemu – o czym zresztą OKO.press wspomina. Po drugie dlatego, że akurat teraz liderowi Konfederacji podobna wypowiedź się nie zdarzyła – doniesienie oparte jest na jego starych wypowiedziach, czasami sprzed wielu lat, a złożenie go właśnie dzisiaj dowodzi tego, że celem nie jest bynajmniej troska o dzieci czy praworządność, a chęć dołożenia przeciwnikowi podczas kampanii wyborczej, i to w starannie wybranym momencie, gdy wskutek premiery filmu „Tylko nie mów nikomu” uwaga wielu Polaków zostanie zwrócona znowu ku tematowi pedofilii. A po trzecie dlatego, że sam artykuł 200b kodeksu karnego, penalizujący „publiczne propagowanie lub pochwalanie zachowań o charakterze pedofilskim”, obowiązujący notabene dopiero od czerwca 2010 r., uważam za kolejne ograniczenie wolności słowa, które nie tylko może kneblować zupełnie poważną debatę o np. „wieku przyzwolenia”, ale i – jak widać – mogące być wykorzystane jako pretekst do zwalczania przeciwnika politycznego. A ograniczaniu wolności słowa i karaniu za wypowiedzi jestem przeciwny.

Katolicy i palenie Judasza

środa, 8 maja, 2019

Trochę mnie rozbawiła interpelacja posła Roberta Winnickiego o wpisanie tradycji palenia i topienia Judasza na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Bowiem zwyczaj ten, w wersji praktykowanej od kilkuset lat w Skoczowie na Śląsku Cieszyńskim („wodzenie Judosza”) został potępiony przez kilku miejscowych księży, a nieco ponad 10 lat temu miejscowi działacze katoliccy (m. in. z Ligi Polskich Rodzin) nazywali go „gusłem i zabobonem”, „okultystycznym zwyczajem, który godzi w wartości chrześcijańskie” oraz grozili, że złożą na jego organizatorów doniesienie o obrazę uczuć religijnych. Przeciwko wodzeniu Judosza wypowiadał się też egzorcysta.
No a teraz poseł z partii mającej stać się m. in. „katolicką alternatywą dla dominujących sił politycznych” broni tego (w wersji skoczowskiej całkiem sympatycznego) zwyczaju i domaga się uznania go za część dziedzictwa kulturowego wartą wyjątkowej międzynarodowej ochrony.