Archiwum z październik, 2019

Większość Polaków nie popiera PiS

wtorek, październik 15th, 2019

Wybory w Polsce NIE SĄ proporcjonalne. Proporcjonalność prosta w matematyce to taka zależność między dwiema zmiennymi wielkościami x i y, w której iloraz tych wielkości jest stały. (Jest jeszcze proporcjonalność odwrotna, kiedy to iloczyn tych wielkości jest stały). A łatwo stwierdzić, że iloraz (ani iloczyn) odsetka otrzymanych przez komitet wyborczy głosów oraz uzyskanych przez ten komitet mandatów stały nie jest, nawet w przybliżeniu i z uwzględnieniem progu wyborczego.
W ostatnich wyborach iloraz ten wygląda tak:
PiS – 43,59/235 =~ 0,1855
PO – 27,40/134 =~ 0,2045
SLD – 12,56/49 =~ 0,2563
PSL – 8,55/30 = 0,285
Konfederacja – 6,81/11 =~ 0,6191
Jak widać, liczba głosów potrzebnych do zdobycia jednego mandatu jest w przypadku każdego z komitetów różna i tym mniejsza, im więcej dany komitet zdobył głosów. W sensie matematycznym nie jest to proporcjonalność.
No, ale prawo to nie matematyka i skoro w Konstytucji nie zdefiniowano dokładnie, co oznacza termin „wybory proporcjonalne”, to mamy właśnie to, co mamy.
A efekt jest taki, że choć PiS zdobyło 8051935 głosów, a pozostałe partie, które przekroczyły próg wyborczy zdobyły ich 10215777, czyli o ponad dwa miliony więcej (jest to ponad 50%!), to jednak PiS dzięki niby „proporcjonalnej”, a faktycznie nieproporcjonalnej ordynacji wyborczej ma ponad połowę mandatów w Sejmie. Mniejszość głosujących wybrała większość posłów.
Warto uświadomić sobie to, że na PiS głosowała wyraźna mniejszość głosujących, nawet licząc tylko partie, które przekroczyły próg wyborczy. Nie mówiąc o tym, że jest to znaczna mniejszość ogólnej liczby uprawnionych do głosowania (niecałe 27%).
Nie jest tak, jak z satysfakcją mówią komentatorzy lewicowi, a z ubolewaniem liberalni – że PiS odniosło sukces, bo zatroszczyło się o to, o co chodzi większości ludu, dając mu lub obiecując prezenty w postaci 500+ dla dzieci, dla niepełnosprawnych, dodatkowych emerytur, zwiększonej płacy minimalnej i wolnych niedziel.
Zatroszczyło się o to, o co chodzi pewnej części ludu. I zdobyło jej poparcie. Ale większość ludu – także tego głosującego – nadal nie poparła PiS mimo miliardowych transferów socjalnych i nachalnej „propagandy sukcesu”. Bo dla wielu liczy się nie tylko pełny brzuch, a poza tym jednak zdają sobie oni sprawę, że prezenty rozdawane przez państwo tego brzucha nie zapełnią. Nie mówiąc już o tym, że wielu – takich jak ja – po prostu zostało całkowicie pominiętych w tym pisowskim karnawale rozdawnictwa, a nawet obciążonych jego kosztami.
Fakty są takie, że WIĘKSZOŚĆ POLAKÓW NIE POPIERA PIS.

Państwo finansuje światopoglądy

wtorek, październik 8th, 2019

Instytut Ordo Iuris ujawnił, że „organizacje LGBT” działające na terenie Warszawy otrzymały od 2017 r. „co najmniej” ok. 2 miliony złotych z funduszy Unii Europejskiej, a w bieżącej kadencji władz samorządowych – 876500 zł z funduszy miejskich.
Skala finansowania takich organizacji – czyli, jakby to niektórzy powiedzieli – promowania „ideologii LGBT” jest więc taka, że średnio mieszkaniec Warszawy płaci rocznie na te cele ok. 50 groszy, plus przypada na niego nieco ponad złotówka wydana na ten cel z funduszy unijnych. Przy czym z kieszeni mieszkańca Warszawy idzie w tym ostatnim przypadku kwota znacznie mniejsza od jednego grosza, bo polska składka to niecałe 3% wpływów do budżetu Unii, a mieszkańcy Warszawy to mniej niż 1/20 wszystkich Polaków.
Przypuszczam, że przeciętny Polak na „promowanie ideologii LGBT” płaci znacznie mniej, bo nie wszystkie miasta i gminy mają tak przyjazne podobnym organizacjom władze, jak obecnie Warszawa.
A teraz porównajmy to z finansowaniem przez podatników Kościoła i promowanego przezeń światopoglądu.
Jak wynika z zestawienia zrobionego przez autorów gry „Kleropol” (z podaniem źródeł), w 2017 r. przeznaczono na ten cel ponad 2,5 mld pieniędzy państwowych (nauka religii w szkołach, Światowe Dni Młodzieży, dotacje do katolickich uczelni wyższych, Fundusz Kościelny, dotowanie podmiotów związanych z o. Rydzykiem, kapelani, budowa Świątyni Opatrzności Bożej), a tylko w jednym naborze wniosków z funduszy unijnych („Ochrona dziedzictwa kulturowego i rozwój zasobów kultury” z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko) projekty podmiotów związanych z Kościołem dostały 241 mln zł. Do tego dochodzi trudne do oszacowania wsparcie takich podmiotów ze spółek Skarbu Państwa, wsparcie do związanych z Kościołem placówek oświatowych i wychowawczych lub zakładów opieki zdrowotnej czy dopłaty unijne do kościelnych gruntów rolnych (szacowane na ok. 80 mln zł rocznie).
Nawet jednak bez uwzględnienia wsparcia unijnego i trudnego do oszacowania wychodzi, że w 2017 r. przeciętny Polak przeznaczył przymusowo na działalność Kościoła i związanych z nim podmiotów oraz promowanie jego światopoglądu ponad 60 złotych. Czyli ponad sto dwadzieścia razy więcej niż przeciętny mieszkaniec Warszawy na organizacje LGBT i promowane przez nie poglądy. I pewnie około dwieście razy więcej niż przeznacza rocznie na to ostatnie przeciętny Polak.
Taka jest skala jednego i drugiego zjawiska.
I owszem, niezależnie od skali, nie powinno być tak, że ktoś płaci przymusowo, nawet grosze, na działalność i promowanie poglądów niezgodnych z jego przekonaniami. Dlatego państwo nie powinno dofinansowywać ani Kościoła i związanych z nim podmiotów, ani organizacji LGBT. Ani jakichkolwiek innych organizacji. Chyba że – przejściowo – w związku z działalnością na równi dofinansowywaną przez państwo wszystkim podmiotom (np. subwencja oświatowa czy wsparcie dla szpitali).

Skuteczna policja

wtorek, październik 1st, 2019

Policjanci z Buska-Zdroju w kółko zatrzymywali tych samych bezdomnych i wypisywali im mandaty, przy okazji robiąc im poniżające zdjęcia i drwiąc z nich w Internecie.
Policjanci z Ostrowca Świętokrzyskiego przyczepili się do chorego leczącego się medyczną marihuaną i zabrali mu trzy gramy zioła mimo okazania przez niego zaświadczenia lekarskiego i opakowania z apteki.
Policjanci ze Szczecina pofatygowali się, by skierować wniosek o ukaranie człowieka, który wyrzucił na i tak zaśmiecony chodnik jedną łupinkę słonecznika.
Dlaczego? Bo w ten sposób mogli sobie minimalnym kosztem poprawić statystyki wykrywalności przestępstw i wykroczeń. No i – przynajmniej w przypadku marihuany – przybliżyć się do wykonania rocznego planu w zakresie ilości „zabezpieczonych” narkotyków (to nie żart, w policji obowiązuje nadal taka „gospodarka planowa”).
Równocześnie Niezależny Związek Zawodowy Policjantów napisał do Sejmu petycję, domagając się, by nieposłuszeństwo poleceniom policjanta, wydanym w granicach i na postawie przepisów ustawy, było wykroczeniem karanym grzywną lub aresztem. Obecnie za coś takiego, o ile nie wiąże się to ze znieważaniem lub naruszaniem nietykalności cielesnej funkcjonariusza, nie grożą żadne kary, choć policjant może wtedy zastosować przymus bezpośredni – na przykład przylać pałą.
Wyobrażam sobie, jak wzrosną statystyki wykrywalności wykroczeń w przypadku, jeśli Sejm przychyli się do tej petycji. Wystarczy, że policjant przyczepi się do kogoś o byle co, ten ktoś odmówi wykonania jakiegoś jego polecenia i bach! – mamy wykryte kolejne wykroczenie. Z dużą szansą na skazanie.
Mają głowę na karku ci policjanci.