Petent na poczcie
czwartek, 27 grudnia, 2007Byłem dzisiaj na poczcie. Na głównej poczcie w ponad 200-tysięcznym mieście.
Na bodajże osiem okienek opisanych „wpłaty” były czynne dwa. Do nich tasiemcowe kolejki. Stałem pół godziny. Równocześnie dwa okienka opisane „listy” prawie nie miały petentów (petentów, nie klientów, bo w urzędach, również pocztowych, człowiek jest petentem i czuje się jak petent). W placówce Poczty Polskiej niedaleko osiedla, gdzie odbieram polecone (jako że listonosz chodzi zwykle w godzinach rannych, kiedy normalni ludzie przeważnie są w pracy) jest zwykle na odwrót – kolejka do okienka „listowego”, a brak kolejki do okienka „kasowego”. No, ale zapewne z jakichś ważnych powodów na poczcie nie może być okienek uniwersalnych…