Wolność = Ja Nie!

2 sierpnia, 2010

Kompania Piwowarska zdecydowała, że zdejmie baner z napisem „Zimny Lech” umieszczony niedaleko Wawelu. Stało się tak po tym, jak osoby uważające, że taki napis nie jest stosowny w pobliżu miejsca pochówku Lecha Kaczyńskiego (m. in. eurodeputowani Marek Migalski i Ryszard Czarnecki) ogłosiły akcję bojkotu jej produktów.
Kilka dni temu Facebook odblokował konto blogerki Kataryny, zawieszone wcześniej po zgłoszeniach o naruszanie regulaminu. Choć zarządzający tą internetową społecznością mogli przyjąć interpretację regulaminu niekorzystną dla Kataryny (jest w nim napisane, że użytkownicy muszą rejestrować się pod „real name” czyli prawdziwym nazwiskiem), to jednak ugięli się w obliczu protestu zorganizowanego przez ok. 0,04‰ użytkowników.
Jakiś czas temu Coca-Cola po protestach ludzi oburzonych piosenką Michała Figurskiego i Kuby Wojewódzkiego „Do celu” („Jarek po trupach do celu, każdy chce leżeć na Wawelu”) wycofała się ze sponsorowania audycji radia Eska Rock, w której zostało to zaśpiewane. „Wyrażamy ubolewanie, że nasza marka została wykorzystana w programie, który mógł urazić uczucia wielu osób” – napisali przedstawiciele koncernu.
Okazuje się, że giganci biznesu liczą się ze zdaniem zwykłych ludzi i to nawet wtedy, gdy nie jest ono wyrażane w zbyt masowy sposób.
Dlaczego? Ano dlatego, że źródłem ich zysków są właśnie tacy zwykli ludzie. Zwykli ludzie, którzy mogą zrezygnować z kupowania i użytkowania ich produktów. Zwłaszcza, że konkurencja nie śpi – zamiast piwa Lech można wypić piwo Żywiec, zamiast Coca-Coli Pepsi, a z Facebooka można zrezygnować na rzecz NK, Twittera czy MySpace. Więc lepiej się zwykłym ludziom nie narażać. Nawet, jeśli niezadowolonych jest mało. Bo jeśli się nie zareaguje, to za chwilę może być ich więcej, a wizerunek firmy na tle konkurentów dozna uszczerbku. A to może przełożyć się na wymierne straty finansowe. Jeśli dajmy na to 10% lub nawet 1% konsumentów zrezygnuje, zyski będą odpowiednio mniejsze.
Inaczej jest z państwem. Rządzący państwem nie liczą się ze zdaniem zwykłych (a nawet „mniej zwykłych”) ludzi aż w takim stopniu. Przykład pierwszy z brzegu – protest przeciwko zmianom w ustawie o radiofonii i telewizji, podpisany przez wielu znanych publicznie przedstawicieli organizacji pozarządowych i tzw. środowisk twórczych, poparty dodatkowo kilkuset głosami „szeregowych obywateli”. Nie przyniósł żadnego efektu – po porozumieniu politycznym PO i SLD zapowiedziano już, że zmiany przejdą.
Inny przykład – jednomandatowe okręgi wyborcze. Mimo wielu petycji na rzecz wprowadzenia ordynacji wyborczej do Sejmu opartej na takich okręgach (np. www.jednomandatowe.pl, apel.jow.pl, wcześniejsze apele do prezydentów Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego, nie mówiąc już o 750 tysiącach podpisów zebranych pod wnioskiem o przeprowadzenie w tej sprawie referendum) rządzący konsekwentnie je ignorują, posuwając się aż do łamania prawa (wspomniany wniosek o referendum mimo złożenia w Sejmie nie doczekał się w ogóle rozpatrzenia, a formularze z podpisami zniszczono).

Czas wyskoczyć z garnka

1 sierpnia, 2010

Polityczne Poruszenie Polskich Internautów organizuje akcję wysyłania maili do Ministerstwa Finansów ze sprzeciwem wobec zapowiedzianego przez premiera zamiaru podwyższenia podatku VAT. Na stronie PPPI jest gotowy formularz, wystarczy wpisać swoje dane i kliknąć, by treść protestu została wysłana do MF (przynajmniej tak to ma działać). Namawiam wszystkich, by przyłączyli się do tej akcji – oczywiście samodzielne wysyłanie maili na adres Ministerstwa Finansów, premiera, posłów, senatorów oraz prezydenta nie jest zabronione. 🙂

Platforma Biurokratów

30 lipca, 2010

Sprawdziłem sobie na stronach GUS, w jakim tempie przyrastała ostatnio w Polsce liczba urzędników. Wyniki, jakie uzyskałem, nie zdziwiły mnie, choć mogą zdziwić wiele osób przekonanych, że obecnie rządząca nam Platforma Obywatelska to „liberałowie”, a więc ludzie programowo opowiadający się za ograniczeniem utrzymywanej z podatków państwowej i „samorządowej” biurokracji. Otóż od czwartego kwartału 2005 r. do czwartego kwartału 2007 r., a więc za rządów odżegnującego się od liberalizmu PiS liczba pracujących w sektorze „administracji publicznej, obrony narodowej i obowiązkowych zabezpieczeń społecznych” (ale „bez zatrudnionych w działalności w zakresie obrony narodowej i bezpieczeństwa publicznego”, czyli bez żołnierzy, policjantów i funkcjonariuszy służb specjalnych – sami urzędnicy) wzrosła z 557,2 tys. do 572,2 tys. – o 15 tysięcy osób. Natomiast od czwartego kwartału 2007 r. do czwartego kwartału 2009 r., za rządów „liberałów” z PO, liczba ta wzrosła od 572,2 tys. do 620,6 tys. – o ponad 48 tysięcy osób. A jeśli doliczyć dodatkowo pierwszy kwartał bieżącego roku, to liczba ta wzrosła do 633,6 tys. – czyli o ponad 60 tysięcy osób od początku rządów Donalda Tuska. Okazuje się, że za rządów samozwańczych liberałów liczba urzędników przyrasta średnio w tempie ponad 3,5 raza szybszym niż za rządów jawnych zwolenników silnego państwa z PiS…

Facebook tylko dla nijakich?

26 lipca, 2010

Facebook usunął (lub zablokował) konto blogerki Kataryny, znanej z ostrej krytyki obecnie rządzącej partii. Kilka dni wcześniej Facebook usunął strony nieprzyjazne nowo wybranemu prezydentowi – „Wtopy Bronka” i „Nie dla prezydentury Bronisława Komorowskiego”. Ta ostatnia zresztą zniknęła nie pierwszy raz – wcześniej została zablokowana na kilka dni już podczas kampanii wyborczej. Wówczas to przedstawiciel Facebooka tłumaczył, że blokada strony nastąpiła automatycznie po odebraniu zgłoszeń o „nadużyciu”: „Po otrzymaniu powtarzających się zgłoszeń automat sam usuwa taką stronę”.
Jeśli jest to prawdą, i jeśli przyczyna niedawnego zniknięcia profilu Kataryny oraz stron krytykujących Komorowskiego jest podobna, to mogę jedynie powiedzieć, że polityka Facebooka dotycząca „nadużyć” jest idiotyczna. Mechanizm prowadzący do automatycznego zablokowania profilu lub strony, które otrzymają odpowiednią liczbę zgłoszeń jest właśnie jawną zachętą do nadużyć – nadużyć dotyczących wykorzystywania jego samego. Osoby i poglądy mające wystarczająco wielu wrogów będą z Facebooka z dużym prawdopodobieństwem znikały, bo co szkodzi tym wrogom je „zgłosić”? I będą to przeważnie poglądy wyraziste, kontrowersyjne oraz niepopularne – bo właśnie takie poglądy są w stanie budzić wrogość. Ostaną się jedynie ci, którzy nikomu nie wadzą i prezentują jedynie poglądy bezpieczne i akceptowane przez prawie wszystkich – czyli najczęściej banalne i nijakie. Albo tacy, którzy nie prezentują żadnych poglądów.

Dokopać katolikom

21 lipca, 2010

Wielu ludzi nie potrafi ścierpieć tego, że ludzie myślący inaczej niż oni demonstrują tę inność publicznie. Zwłaszcza, jak ta inność dotyczy sfery seksu lub religii. Jedni nie potrafią na przykład znieść w miejscach publicznych widoku gejów, inni nie potrafią znieść w tych miejscach widoku krzyża. Niektórzy podejmują nawet aktywne wysiłki, by takie widoki się nie zdarzały.
Ciekawe, że szczególną aktywność przejawiają tutaj osoby wymachujące ostentacyjnie sztandarem Wolności. I tak prezes partii „Wolność i Praworządność”, Janusz Korwin-Mikke, nawoływał do obrzucania jajami uczestników parady EuroPride oraz wysyłania protestów do prezydenta Warszawy przeciwko organizowaniu jej pod hasłem „Nie lękajcie się!”. A członkowie stowarzyszenia „Wolność – Równość – Solidarność” zbierają podpisy pod petycją do Kancelarii Prezydenta RP o usunięcie sprzed Pałacu Prezydenckiego krzyża, który ustawili tam ludzie pragnący upamiętnić ofiary katastrofy smoleńskiej.

Samoregulacja znieważania

19 lipca, 2010

Uwaga, na końcu tekstu są brzydkie słowa, więc upraszam nieletnich o nieczytanie.
Poseł PiS Krzysztof Lipiec zapowiedział złożenie do Prokuratora Generalnego doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Janusza Palikota. Chodzi o internetowe naigrawanie się tego ostatniego na temat tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej Przemysława Gosiewskiego – „Gosiewski żyje. Widziano go na peronie we Włoszczowej, jak zmagał się z Ruskimi, ale dał radę. Trzeba ekshumacji wszystkich zwłok, bo być może Rosjanie je porwali i dziś przetrzymują na granicach dawnego imperium”.
Sęk w tym, że w polskim kodeksie karnym nie za bardzo można znaleźć artykuł, z którego można by za ten popis chamstwa Palikota oskarżyć. Nie ma takiego przestępstwa jak pomówienie czy znieważenie osoby zmarłej lub jej czci. Można wprawdzie znieważyć ludzkie zwłoki albo prochy, jednak raczej wątpliwe, by jakikolwiek prokurator uznał, że nastąpiła tu zniewaga fizycznych szczątków Przemysława Gosiewskiego czy innych ofiar katastrofy. Można również znieważyć osobę żyjącą poprzez obelżywe wypowiedzi o zmarłym – ale tu trzeba dowieść, że sprawca zmierzał przez to do znieważenia takiej osoby. Tak więc najprawdopodobniej prokuratura nie podejmie śledztwa – i rodzinie oraz przyjaciołom Przemysława Gosiewskiego pozostanie roszczenie o naruszenie dóbr osobistych przed sądem cywilnym.

Esteta Kukiz

17 lipca, 2010

„Nie życzę sobie nachalnego epatowania czymś, co dla mnie jest nieestetyczne. To już nawet nie równouprawnienie, ale terror”powiedział znany muzyk rockowy Paweł Kukiz odnosząc się do dzisiejszej parady EuroPride.
Według Słownika Języka Polskiego terror to „przemoc i okrucieństwo albo groźby ich użycia stosowane wobec ludzi w celu ich zastraszenia”. Jeśli autor piosenki „ZCHN zbliża się” rzeczywiście uważa, że terrorem wobec niego jest chodzenie po ulicy kogoś, kto dla niego wygląda nieestetycznie, to przepraszam – ale albo nie rozumie znaczenia słów albo też jest po prostu straszliwym zamordystą. Bo to, że ktoś – nawet duża grupa ludzi – chodzi sobie po ulicy wyglądając nieestetycznie, w żaden sposób do niczego nie zmusza ani pana Kukiza, ani nikogo innego. No chyba, że lider „Piersi” uważa, że ma jakieś święte prawo do oglądania tylko rzeczy miłych dla oka i to prawo jest gwałcone poprzez samo pojawienie się nieestetycznie wyglądającej osoby w każdym publicznym miejscu, do którego ma akurat kaprys się udać…

Różne znaczy równe

15 lipca, 2010

Trybunał Konstytucyjny orzekł dziś, że to, iż kobiety nabywają uprawnienie do emerytury w wieku 60 lat, a mężczyźni w wieku 65 lat jest zgodne z art. 32 Konstytucji RP, stanowiącym: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Orzekł również, że jest to zgodne z art. 33 Konstytucji RP, stanowiącym: „Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń”.
Trybunał stanął na stanowisku, że nie można mówić tu o dyskryminacji kobiet, bo nabycie uprawnień emerytalnych nie oznacza konieczności zaprzestania pracy – jeśli kobiety chcą, mogą pracować do 65 roku życia, a nawet dłużej, by emerytura była wyższa (nabycie uprawnień emerytalnych nie może być wyłączną przyczyną wypowiedzenia pracownikowi umowy o pracę). Natomiast co do oczywistej dyskryminacji mężczyzn (wynikającej choćby z faktu, że mężczyzna płacąc takie same składki nabywa uprawnienie do emerytury pięć lat później, niż nabyłby będąc kobietą) Trybunał orzekł, że „zróżnicowanie powszechnego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn (…) stanowi uprzywilejowanie wyrównawcze usprawiedliwione w świetle norm konstytucyjnych i wcześniejszego orzecznictwa Trybunału”.

Nowy WordPress i logowanie przez Facebook Connect

13 lipca, 2010

Zaktualizowałem wersję WordPressa do 3.0. Pozwoliło to dodać możliwość logowania użytkowników do bloga przy pomocy ich konta na Facebooku. W ten sposób osoby, którym nie chce się rejestrować na blogu, ale mają konto na Facebooku będą w stanie dodawać tu komentarze.
Na razie jest to opcja eksperymentalna – możliwe, że coś nie będzie działać. Na razie zauważyłem, że przy tego typu logowaniu należy trochę poczekać i że mogą być pewne problemy z wylogowywaniem spowodowane nieudanym połączeniem z Facebookiem – ale za drugim razem się udaje.

Czterdziestu za inwigilacją

9 lipca, 2010

Czterdziestu polskich „europosłów” podpisało Deklarację Parlamentu Europejskiego z dnia 23 czerwca 2010 r. w sprawie utworzenia systemu szybkiego ostrzegania przed pedofilami i osobami molestującymi seksualnie. Deklaracja ta między innymi „zwraca się do Rady i Komisji o wdrożenie dyrektywy 2006/24/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 15 marca 2006 r. w sprawie zatrzymywania generowanych lub przetwarzanych danych w związku ze świadczeniem ogólnie dostępnych usług łączności elektronicznej lub udostępnianiem publicznych sieci łączności z jednoczesnym rozciągnięciem jej na wyszukiwarki w celu szybkiego i skutecznego przeciwstawienia się pedopornografii i molestowaniu seksualnemu on line”. Co to oznacza?
Dyrektywa 2006/24/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 15 marca 2006 r. w sprawie zatrzymywania generowanych lub przetwarzanych danych w związku ze świadczeniem ogólnie dostępnych usług łączności elektronicznej lub udostępnianiem publicznych sieci łączności zobowiązuje wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej (a więc i Polskę) do zapewnienia zatrzymywania (logowania) oraz przechowywania przez okres od 6 miesięcy do 2 lat danych o ruchu i lokalizacji oraz niezbędnych do identyfikacji użytkowników dostępu internetowego, telefonii stacjonarnej, komórkowej i internetowej oraz elektronicznej poczty internetowej (takich jak m. in. adres IP, nazwisko i adres abonenta, identyfikator użytkownika, numer telefonu, data i dokładny czas rozpoczęcia i zakończenia połączenia, data i godzina zalogowania i wylogowania z elektronicznej poczty internetowej, międzynarodowy numer tożsamości telefonicznej abonenta mobilnego (IMSI), międzynarodowy numer fabryczny mobilnego aparatu telefonicznego (IMEI) czy dane pozwalające ustalić położenie geograficzne komórek). Póki co, dyrektywa zabrania jednak zatrzymywania danych, które ujawniają treść komunikatu. Polska wdrożyła tę dyrektywę w prawie telekomunikacyjnym (zobowiązując operatorów publicznych sieci telekomunikacyjnych oraz dostawców publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych do zatrzymywania i przechowywania tych danych przez najdłuższy z możliwych okresów – 24 miesiące; szczegółowy katalog danych, które są oni zobowiązani zatrzymywać, przechowywać i udostępniać policji, służbom specjalnym, sądom i prokuratorom zawiera rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 28 grudnia 2009 r.).
„Rozciągnięcie na wyszukiwarki” wymienionej dyrektywy (do czego wzywa wspomniana wyżej Deklaracja) oznaczałoby w ostatecznej konsekwencji ni mniej, ni więcej, tylko zmuszenie tych operatorów i dostawców do zatrzymywania, przechowywania i udostępniania „uprawnionym organom” informacji o tym, czego polscy użytkownicy Internetu szukają w internetowych wyszukiwarkach, takich jak Google czy Bing. Wpisywane hasła – obojętnie, czy jest to „Michael Jackson”, „afera hazardowa”, „zamach w Smoleńsku”, „jak szybko schudnąć” czy też „czy jestem gejem jeśli polizałem” (zapytanie chyba dość często zadawane, jako że pojawia się w podpowiedziach Google zaraz po wpisaniu słowa „czy”) – wraz z adresami IP pozwalającymi na identyfikację pytającego będą trafiały do baz danych na terytorium Polski, do których policja i służby specjalne będą miały praktycznie swobodny dostęp.
Obecnie takie informacje trafiają jedynie do bazy danych Google czy Binga – i o ile mogę sobie wyobrazić sytuację, że Google udostępnia adres IP, z którego np. łączył się (powiedzmy) terrorysta@gmail.com oraz zawartość jego skrzynki na żądanie polskiej prokuratury lub sądu w śledztwie dotyczącym planowanego zamachu na prezydenta, o tyle raczej trudno jest mi wyobrazić sobie sytuację, że udostępnia polskiej policji bazę wszystkich adresów z podsieci należących do polskich dostawców dostępu do Internetu, z których w ostatnim miesiącu wysłano do wyszukiwarki zapytania o “lolita porn”, tylko dlatego, że policja właśnie rozpoczyna akcję “Pedofil” i chce w ten sposób namierzyć potencjalnych ściągaczy pedofilskiej pornografii oraz poprawić sobie statystyki.