31 maja, 2013
Zaszufladkowany do Polityka | 2 komentarze »
23 kwietnia, 2013
W 1945 roku Clive Staples Lewis napisał powieść „That Hideous Strength”, opublikowaną po polsku pod tytułami „Ta ohydna siła” i „Ta straszna siła”. Fabuła tej powieści kręci się wokół totalitarnego, inspirowanego przez demoniczne siły eksperymentu przeprowadzanego na społeczeństwie pewnego angielskiego miasta. Jednym z jego elementów jest specyficzne postępowanie z przestępcami:
„Mark nie od razu pojął, o co chodzi. Wróżka zaczęła mu więc tłumaczyć, że tym, co od dawna krępuje działanie angielskiej policji, jest właśnie pojęcie „zasłużonej kary”. Jest to sztywne ograniczenie: z kryminalisty można zrobić tylko to i to, nic więcej. Natomiast „lecznicze traktowanie” nie stwarza żadnych ograniczeń: może trwać, dopóki nie osiągnie się ostatecznego celu, jakim jest „wyleczenie” przestępcy. Kto o tym decyduje? Oczywiście ci, którzy leczą. A jeśli sama kuracja jest tak humanitarna, to co dopiero prewencja! Wkrótce każdy, kto kiedykolwiek trafił w ręce policji, znajdzie się pod kontrolą”.
W miarę rozwoju akcji staje się jasne, że nie chodzi o żaden humanitaryzm, ale o terror i kontrolę nad ludźmi. Główny bohater, początkowo zwiedziony „postępowymi” ideami, spotyka się z oskarżeniem:
„To za twoją zgodą zwykli skazańcy zostali zabrani z więzień, do których ich posłali brytyjscy sędziowie, i przewiezieni do Belbury, aby tam, przez nieokreślony czas, poza zasięgiem prawa, poddawano ich torturom, aby im odbierano tożsamość pod szyldem waszej „leczniczej metody reedukacyjnej””.
Można spojrzeć na to oczami jednego z więźniów, który po skończeniu swojego wyroku nie zostaje wypuszczony, ale skierowany na „leczenie” w ośrodku w Belbury:
„Tym więźniem był pan Maggs, siedzący w niewielkiej białej celi i przeżuwający swą udrękę jak każdy prosty człowiek. W takich okolicznościach osoba wykształcona rozmyślałaby zapewne o tym, jak owa nowa idea zamiany kary na „leczenie”, tak humanitarna na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości pozbawia skazańca wszystkich praw, a rezygnując z samego pojęcia kary, czyniła ów proces niekończącym się i nieodwracalnym. Pan Maggs myślał jednak tylko o jednym: że jest to dzień , na który liczył przez cały czas odsiadywania swojego wyroku, że oczekiwał tak długo tego dnia, aby w domu napić się herbaty z Ivy (na pewno przygotuje coś smacznego na powitanie), i że to się nie stało. Siedział nieruchomo i cicho. Co jakieś dwie minuty pojedyncza łza spływała mu po policzku”.
Los pana Maggsa to fikcja literacka. Okazuje się jednak, że niespełna 70 lat po napisaniu „That Hideous Strength” coś podobnego może zrealizować się w Polsce. Ministerstwo Sprawiedliwości pod kierownictwem ministra Gowina przygotowało bowiem projekt specustawy legalizującej bezterminowe przetrzymywanie w specjalnym ośrodku osób, które odbyły już swoją karę pozbawienia wolności, ale „w trakcie postępowania wykonawczego stwierdzono u nich zaburzenia psychiczne w postaci upośledzenia umysłowego, zaburzenia osobowości lub zaburzenia preferencji seksualnych” i te „stwierdzone zaburzenia psychiczne wykazują taki charakter lub nasilenie, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej i obyczajności”. Wystarczy opinia psychiatrów, że czyjaś osobowość jest wystarczająco zaburzona i już można trzymać takiego człowieka w więzieniu nawet dożywotnio.
Zaszufladkowany do Polityka | 3 komentarze »
25 marca, 2013
Od kilku dni (22 marca br. ) obowiązuje art. 173 Prawa telekomunikacyjnego w nowym brzmieniu, nakazujący, by przechowywanie lub uzyskiwanie dostępu do informacji już przechowywanej „w telekomunikacyjnym urządzeniu końcowym abonenta lub użytkownika końcowego” (w postaci np. plików cookies wysyłanych przez witryny internetowe) było uwarunkowane uprzednim bezpośrednim poinformowaniem tegoż abonenta lub użytkownika końcowego „w sposób jednoznaczny, łatwy i zrozumiały” o celu przechowywania i uzyskiwania dostępu do tej informacji, a także o możliwości określenia przez niego warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do tej informacji za pomocą ustawień oprogramowania zainstalowanego w wykorzystywanym przez niego telekomunikacyjnym urządzeniu końcowym lub konfiguracji usługi (czyli mówiąc po ludzku – w przypadku plików cookies za pomocą ustawień przeglądarki).
Przepis moim zdaniem – jako użytkownika Internetu – wyjątkowo głupi, bo przeszkadzający mi w normalnym przeglądaniu stron internetowych. Za każdym razem, gdy wejdę na jakąś popularniejszą stronę, wyskakuje mi natarczywy komunikat z informacją o używaniu cookies, w który zwykle muszę kliknąć, by go zamknąć. To tak, jakby przy wejściu do sklepu zaczepiał mnie natarczywy ochroniarz recytujący mi prawa konsumenta. Wprawdzie za drugim wejściem na stronę ten komunikat mi się nie pokazuje – ale po zamknięciu przeglądarki i ponownym jej otwarciu wszystko zaczyna się od nowa. A to dlatego, że informacja o tym, czy przeczytałem i ukryłem kliknięciem komunikat zapisywana jest właśnie w pliku cookie, a ja mam ustawione w przeglądarce – dla większego bezpieczeństwa – kasowanie tych plików z chwilą zamknięcia przeglądarki. Być może gdybym miał ustawienia mniej bezpieczne, pozwalające cookies zapisywać się na czas dłuższy niż sesja przeglądarki, to paradoksalnie miałbym z tym większy spokój, przynajmniej na niektórych stronach.
Zaszufladkowany do Ogólne, Polityka | Brak komentarzy »
11 lutego, 2013
Poseł Armand Ryfiński z Ruchu Palikota opowiedział się za fundowaniem przez państwo osobom niepełnosprawnym talonów na wizytę u prostytutki, żeby mieli prawo do takiego samego szczęścia jak inni ludzie.
Jako osoba o stwierdzonym umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, osobiście nie mógłbym narzekać w przypadku wejścia w życie takiego pomysłu. Ale policzmy.
W Polsce jest 3,4 mln niepełnosprawnych. Założywszy, że godzina u prostytutki kosztuje 300 zł, to daje 1,02 mld zł. Jeśli miałoby to być raz w tygodniu (a powinno, bo tak często uprawia seks statystyczny Polak, więc skoro chcemy, by wszyscy byli w podobnym stopniu szczęśliwi… wprawdzie mogłyby zacząć się tworzyć kolejki jak do lekarzy, bo liczbę prostytutek w Polsce szacuje się na co najwyżej ok. 170 tys. osób, no ale zawsze można otworzyć granice dla zagranicznych), to wychodzi 53,04 miliardów złotych rocznie.
A ciskali się o niecałe 95 milionów z Funduszu Kościelnego…
Zaszufladkowany do Humor, Polityka | Brak komentarzy »
7 lutego, 2013
Wziąłem dzisiaj udział w posiedzeniu Obywatelskiej Komisji Legislacyjnej przy Parlamentarnym Zespole ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa. Celem komisji jest przygotowanie projektu nowego prawa o zgromadzeniach, w odpowiedzi na przyjętą w zeszłym roku nowelizację tego prawa, która zdaniem bardzo wielu środowisk znacznie ograniczyła wolność organizowania i przeprowadzania zgromadzeń. Jak przypomniał przewodniczący dziś posiedzeniu poseł Jacek Sasin, nie chodzi tylko o przywrócenie stanu poprzedniego (sprzed nowelizacji), ale o napisanie nowego projektu ustawy, który dawałby jeszcze większe gwarancje wolności zgromadzeń niż poprzedni stan prawny.
W dzisiejszym posiedzeniu wzięło udział tylko kilku posłów z zespołu parlamentarnego (m. in. prof. Krystyna Pawłowicz i Jacek Świat), z uwagi na odbywające się właśnie posiedzenie komisji sejmowej. Z kilkunastu ugrupowań, które wyraziły zainteresowanie pracami nad nowym projektem prawa o zgromadzeniach swoich przedstawicieli na dzisiejsze posiedzenie przesłały Fundacja Lex Nostra, Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości”, kielecki Klub „Gazety Polskiej” oraz – w mojej osobie – Stowarzyszenie Blogmedia24.pl. Swoje uwagi przesłało także Stowarzyszenie „Studenci dla Rzeczypospolitej”.
Przypomnę (napisane przeze mnie) propozycje założeń do nowej ustawy Prawo o zgromadzeniach przesłane wcześniej do komisji przez Stowarzyszenie Blogmedia24.pl:
„1) Organ gminy, ani ktokolwiek inny, nie powinien mieć uprawnień do rozwiązania zgromadzenia, gdyż takie uprawnienia zawsze będą grozić ich nadużywaniem i próbami rozwiązywania zgromadzeń niewygodnych dla władzy. Wskazane byłoby wprowadzenie wprost sformułowanego zakazu rozwiązywania zgromadzeń przez kogokolwiek poza ich organizatorami, w szczególności przez przedstawicieli administracji państwowej, władz samorządowych i Policji, jak również orzekania o ich „samorozwiązaniu” z uwagi na np. zbyt małą liczbę osób.
W przypadku, jeśli uczestnicy zgromadzenia dopuszczają się wykroczeń lub przestępstw, funkcjonariusze Policji uprawnieni są do interwencji na ogólnych zasadach i to powinno wystarczyć.
2) Powinna zostać zniesiona definicja zgromadzenia jako „zgrupowania co najmniej 15 osób”. Taka definicja wyłącza spod konstytucyjnej wolności zgromadzeń zgrupowania mniejszej liczby osób – np. symboliczne pikiety – oraz umożliwia nadużycia polegające na stwierdzaniu przez urzędników, że „zgromadzenie uległo samorozwiązaniu” z uwagi na zbyt małą liczbę osób i w związku z tym jego uczestnicy mają opuścić dany teren. Za zgromadzenie powinna być uznana dowolna liczba osób zwołana w celu wspólnych obrad lub wspólnego wyrażenia stanowiska.
3) Na przewodniczącym zgromadzenia ani na organizatorze nie może ciążyć obowiązek „przeprowadzenia go w taki sposób, aby zapobiec powstaniu szkód z winy uczestników zgromadzenia” i nie może on odpowiadać za wyrządzone przez nich szkody ani wykroczenia lub przestępstwa. Dla uchronienia się przed nieprzewidzianymi interpretacjami sądów w ustawie powinno być jasno zapisane, że przewodniczący ani organizatorzy nie odpowiadają za czyny uczestników zgromadzenia ani wyrządzone przez nich szkody.
4) Nie powinno być obowiązku zgłaszania zgromadzeń publicznych pod groźbą kary, ponieważ nie zawsze jest taka możliwość (np. w przypadku zgromadzenia będącego reakcją na aktualne wydarzenia lub wręcz spontanicznego), a nie ma racjonalnego powodu zwalniać z tego obowiązku jedynie zgromadzeń spontanicznych. Zgłoszenie zgromadzenia powinno być uprawnieniem organizatora, z którego może on skorzystać (chcąc np. zapewnić sobie zabezpieczenie zgromadzenia przez Policję), ale nie musi. Za czasów PRL wiele opozycyjnych zgromadzeń nie było zgłaszanych i nie prowadziło to do żadnych groźnych konsekwencji, z wyjątkiem tych prokurowanych przez samą władzę. Obecnie zgłoszenia nie wymagają np. zgromadzenia odbywane w ramach działalności związków wyznaniowych oraz oczywiście organizowane przez organy państwa lub samorządu terytorialnego.
Tym bardziej nie powinno być obowiązku noszenia przez przewodniczącego zgromadzenia zaaprobowanych przez urzędników identyfikatorów.
5) Organ gminy, Policja ani nikt inny nie powinien mieć możliwości zakazania zgromadzenia, w szczególności z takiego powodu, że „w tym samym miejscu i czasie” odbywa się inne zgromadzenie. Takie uprawnienie umożliwia nadużycia ze strony urzędników i może prowadzić do zakazywania zgromadzeń niewygodnych dla władzy. Wskazane byłoby wpisanie do ustawy wprost, że nie wolno zakazywać zgromadzeń.
6) W ustawie powinien być zapis wyłączający zgromadzenia z wymogu uzyskania zezwolenia na „korzystanie z drogi w sposób szczególny” nakładanego przez Prawo o ruchu drogowym. Obecnie takie wyłączenie obowiązuje na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego, lepiej jednak, by było to uregulowane wprost w ustawie, bo interpretacja Trybunału może kiedyś się zmienić.
7) Uczestnictwo w zgromadzeniach osób posiadających przy sobie „wyroby pirotechniczne” nie powinno być zakazane. W ustawie nie jest potrzebny przepis zawarty obecnie w art. 3 ust. 2, gdyż zakaz brania udziału w zgromadzeniu posiadając przy sobie broń, materiały wybuchowe lub inne niebezpieczne narzędzia jest już w Kodeksie wykroczeń (art. 52). Ten zakaz jednak nie wymienia wprost „wyrobów pirotechnicznych”.
8) Wolność organizowania zgromadzeń powinien mieć (zgodnie z art. 57 Konstytucji RP) każdy, również osoby nieposiadające pełnej zdolności do czynności prawnych. Obecny zapis ustawy (art. 3 ust. 1) odbiera to prawo – również w zakresie zgromadzeń niepublicznych – osobom niepełnoletnim oraz choćby częściowo ubezwłasnowolnionym. Takie ograniczenie nie mieści się w zakresie dopuszczalnych ograniczeń „koniecznych w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób””.
Zaszufladkowany do Polityka | Brak komentarzy »
31 stycznia, 2013
18 stycznia br. do „laski marszałkowskiej” wpłynął rządowy projekt ustawy o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Projekt przewiduje możliwość udziału „zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników” we wspólnych operacjach prowadzonych przez funkcjonariuszy lub pracowników Policji, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego lub Państwowej Straży Pożarnej. „Wspólne operacje” to wspólne działania prowadzone na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej m. in. w związku ze zgromadzeniami, imprezami masowymi lub podobnymi wydarzeniami w celu ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz zapobiegania przestępczości, zaś „zagraniczni funkcjonariusze lub pracownicy” to „funkcjonariusze lub pracownicy służb państwa wysyłającego” uczestniczący w tych operacjach. Zgodnie z projektem, tacy funkcjonariusze lub pracownicy mogą zostać przysłani do pomocy na wniosek Rady Ministrów, ministra właściwego do spraw wewnętrznych, lub nawet (w przypadku jeśli pochodzą ze strefy Schengen, ich liczba nie przekracza 200 osób, a przewidywany okres pobytu nie przekracza 90 dni) Komendanta Głównego Policji, Komendanta Głównego Straży Granicznej, szefa ABW czy szefa BOR. I mogą – pod dowództwem i w obecności polskiego funkcjonariusza – stosować środki przymusu bezpośredniego, legitymować i zatrzymywać osoby, dokonywać kontroli osobistej i przeszukań oraz używać materiałów pirotechnicznych tak samo jak Policja, a nawet używać broni palnej.
Zaszufladkowany do Polityka | Brak komentarzy »
10 grudnia, 2012
PAP podaje, że, „5901 poprawek do projektu ustawy budżetowej na 2013 r. złożył w Sejmie Sławomir Kopyciński z Ruchu Palikota. Większość z nich (5899) dotyczy Funduszu Kościelnego”.
Jak można przeczytać na stronach Sejmu, planowane wydatki budżetu państwa w 2013 roku to 334950800000 zł. Z czego wydatki na Fundusz Kościelny to 94374000 zł. Czyli niecałe 0,03 % wszystkich wydatków. Proporcja jest mniej więcej taka jak między milionem i trzema setkami.
I oto mamy prawie sześć tysięcy poprawek odnoszących się do tych 0,03% wydatków budżetu. Jaka niezwykła gorliwość w walce o 94 miliony – w sytuacji, gdy sam deficyt budżetowy wynosi ponad 35 miliardów…
I oczywiście nie chodzi raczej o to, by zmniejszyć deficyt choćby o te 94 miliony (w swoim programie wyborczym „Nowoczesne Państwo” Ruch Palikota twierdził, że „deficyt sięgający 8% to sytuacja, w której należy bić na alarm” i zapowiadał obniżenie deficytu budżetowego o połowę w ciągu dwóch lat) – bo z informacji PAP wynika, że po prostu chcą przeznaczyć pieniądze z Funduszu Kościelnego na dofinansowanie zabiegów in vitro. Tak, żeby nie tylko zabrać klechom, ale i zmusić katolików do tego, by ich podatki szły na opłacanie zabiegów, z którymi oni się moralnie nie zgadzają (albo spłacanie kredytu w tym celu zaciągniętego przez państwo, co na jedno wychodzi). Po raz kolejny okazuje się, że gospodarka, która miała być „najważniejsza” jest znacznie mniej ważna niż dokopanie wrogowi.
Zaszufladkowany do Polityka | 4 komentarze »
1 grudnia, 2012
Na stronach internetowych Sejmu pojawił się wniesiony przez posłów Platformy Obywatelskiej projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks karny, a konkretnie art. 256 tego kodeksu, przewidującego karalność za m. in. „nawoływanie do nienawiści”. Oprócz wprowadzenia karalności za „nawoływanie do nienawiści” wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności politycznej, społecznej albo naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań, projekt przewiduje jeszcze jedną istotną zmianę. Mianowicie w § 2, stanowiącym do tej pory, iż „(…) karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 (…)” pojawiają się dodatkowo „dane informatyczne”. Czyli karze ma podlegać również produkcja, utrwalanie, sprowadzanie, nabywanie, przechowywanie, posiadanie, prezentowanie, przewożenie lub przesyłanie (w celu rozpowszechniania) danych informatycznych zawierających treść określoną w § 1 artykułu 256 kk – na przykład stanowiącą „nawoływanie do nienawiści” wobec grupy osób z powodu jej przynależności politycznej (dajmy na to Platformy Obywatelskiej).
Pojęcie „rozpowszechniania” nie jest w zdefiniowane w kodeksie karnym, ale spotykana jest w doktrynie np. interpretacja, że rozpowszechnianie to udostępnienie informacji większemu kręgowi podmiotów (odbiorców), choćby miał on charakter zindywidualizowany. Czyli rozesłanie jakiejś treści grupie znajomych mailem albo udostępnienie im jej na Facebooku już może być uznane za rozpowszechnianie. Możliwa jest więc sytuacja, w której przesłanie bądź przechowywanie danych informatycznych wyświetlanych na ekranach komputerów jako np. obrazek „zakaz dalszego ruchania”, zwłaszcza w sytuacji gdy doszło do udostępnienia tego obrazka choćby grupie znajomych (nie mówiąc już o udostępnieniu publicznym) zostanie uznane jako czyn wyczerpujący znamiona art. 256 § 2 kk.
Zaszufladkowany do Polityka | 1 komentarz »
27 listopada, 2012
Prasa internetowa donosi, że Platforma Obywatelska złożyła dzisiaj w Sejmie projekt ustawy przewidujący m. in. zmianę art. 256 Kodeksu karnego dotyczącego nawoływania do nienawiści na tle różnic etnicznych czy rasowych. Rządząca partia chce poszerzyć zakres jego stosowania, zapisując w nim, że „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań (…) podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Całkowitą nowością ma być tu wprowadzenie karalności za nawoływanie do nienawiści z powodu „naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań”, a także z powodu przynależności społecznej lub politycznej.
Czym jest „nawoływanie do nienawiści”? Jak wyjaśnia np. portal prawo24.pl „przestępstwo nawoływania do nienawiści popełnić można tylko wtedy, gdy nakłania się do nienawiści większą, nieokreśloną liczbę osób w celu wzbudzenia wrogości, niechęci do określonej grupy osób. (…) Przez pojęcie nawoływania rozumie się zachowanie polegające na namawianiu, zachęcaniu, skłanianiu; nie jest przy tym istotne, czy to nawoływanie odniosło skutek. Przestępstwo to jest popełnione nawet wtedy, gdy owa nienawiść ma dotyczyć pojedynczej osoby”. Czyli na przykład, jeżeli np. piszę artykuł na temat tego, że rząd Platformy Obywatelskiej to „najbardziej antywolnościowo nastawiona władza” od czasów Jaruzelskiego i publikuję go na swoim blogu w celu – nie ukrywam – świadomego wzbudzenia niechęci czy nawet wrogości do tej partii (będącej wszak określoną grupą osób), to już może to zostać uznane za nawoływanie do nienawiści. Ale obecnie nawoływanie do nienawiści z powodu przynależności politycznej nie jest karalne, więc jak najbardziej wolno mi coś takiego pisać. Jeśli wejdzie w życie wymieniona wyżej poprawka do kodeksu karnego, mogę zostać oskarżony o przestępstwo i skazany.
Jeszcze bardziej oczywistym przypadkiem nawoływania do nienawiści z powodu przynależności politycznej jest obrazek, który stworzyłem jakiś czas temu, przerobiwszy nieco znany „zakaz pedałowania”:

Zaszufladkowany do Polityka | Brak komentarzy »
21 listopada, 2012
Czego uczy nas przypadek Brunona K.?
1) Spiski są możliwe, również te mające na celu zamach na prezydenta.
2) Aby stwierdzić, że znaleziona substancja jest trotylem, nie trzeba czekać na badania laboratoryjne.

Zaszufladkowany do Polityka | Brak komentarzy »