Archiwum kategorii ‘Polityka’

Seks prawem, nie towarem!

poniedziałek, 11 lutego, 2013

Poseł Armand Ryfiński z Ruchu Palikota opowiedział się za fundowaniem przez państwo osobom niepełnosprawnym talonów na wizytę u prostytutki, żeby mieli prawo do takiego samego szczęścia jak inni ludzie.
Jako osoba o stwierdzonym umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, osobiście nie mógłbym narzekać w przypadku wejścia w życie takiego pomysłu. Ale policzmy.
W Polsce jest 3,4 mln niepełnosprawnych. Założywszy, że godzina u prostytutki kosztuje 300 zł, to daje 1,02 mld zł. Jeśli miałoby to być raz w tygodniu (a powinno, bo tak często uprawia seks statystyczny Polak, więc skoro chcemy, by wszyscy byli w podobnym stopniu szczęśliwi… wprawdzie mogłyby zacząć się tworzyć kolejki jak do lekarzy, bo liczbę prostytutek w Polsce szacuje się na co najwyżej ok. 170 tys. osób, no ale zawsze można otworzyć granice dla zagranicznych), to wychodzi 53,04 miliardów złotych rocznie.
A ciskali się o niecałe 95 milionów z Funduszu Kościelnego

O wolność zgromadzeń – Obywatelska Komisja Legislacyjna

czwartek, 7 lutego, 2013

Wziąłem dzisiaj udział w posiedzeniu Obywatelskiej Komisji Legislacyjnej przy Parlamentarnym Zespole ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa. Celem komisji jest przygotowanie projektu nowego prawa o zgromadzeniach, w odpowiedzi na przyjętą w zeszłym roku nowelizację tego prawa, która zdaniem bardzo wielu środowisk znacznie ograniczyła wolność organizowania i przeprowadzania zgromadzeń. Jak przypomniał przewodniczący dziś posiedzeniu poseł Jacek Sasin, nie chodzi tylko o przywrócenie stanu poprzedniego (sprzed nowelizacji), ale o napisanie nowego projektu ustawy, który dawałby jeszcze większe gwarancje wolności zgromadzeń niż poprzedni stan prawny.
W dzisiejszym posiedzeniu wzięło udział tylko kilku posłów z zespołu parlamentarnego (m. in. prof. Krystyna Pawłowicz i Jacek Świat), z uwagi na odbywające się właśnie posiedzenie komisji sejmowej. Z kilkunastu ugrupowań, które wyraziły zainteresowanie pracami nad nowym projektem prawa o zgromadzeniach swoich przedstawicieli na dzisiejsze posiedzenie przesłały Fundacja Lex Nostra, Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości”, kielecki Klub „Gazety Polskiej” oraz – w mojej osobie – Stowarzyszenie Blogmedia24.pl. Swoje uwagi przesłało także Stowarzyszenie „Studenci dla Rzeczypospolitej”.
Przypomnę (napisane przeze mnie) propozycje założeń do nowej ustawy Prawo o zgromadzeniach przesłane wcześniej do komisji przez Stowarzyszenie Blogmedia24.pl:
„1) Organ gminy, ani ktokolwiek inny, nie powinien mieć uprawnień do rozwiązania zgromadzenia, gdyż takie uprawnienia zawsze będą grozić ich nadużywaniem i próbami rozwiązywania zgromadzeń niewygodnych dla władzy. Wskazane byłoby wprowadzenie wprost sformułowanego zakazu rozwiązywania zgromadzeń przez kogokolwiek poza ich organizatorami, w szczególności przez przedstawicieli administracji państwowej, władz samorządowych i Policji, jak również orzekania o ich „samorozwiązaniu” z uwagi na np. zbyt małą liczbę osób.
W przypadku, jeśli uczestnicy zgromadzenia dopuszczają się wykroczeń lub przestępstw, funkcjonariusze Policji uprawnieni są do interwencji na ogólnych zasadach i to powinno wystarczyć.
2) Powinna zostać zniesiona definicja zgromadzenia jako „zgrupowania co najmniej 15 osób”. Taka definicja wyłącza spod konstytucyjnej wolności zgromadzeń zgrupowania mniejszej liczby osób – np. symboliczne pikiety – oraz umożliwia nadużycia polegające na stwierdzaniu przez urzędników, że „zgromadzenie uległo samorozwiązaniu” z uwagi na zbyt małą liczbę osób i w związku z tym jego uczestnicy mają opuścić dany teren. Za zgromadzenie powinna być uznana dowolna liczba osób zwołana w celu wspólnych obrad lub wspólnego wyrażenia stanowiska.
3) Na przewodniczącym zgromadzenia ani na organizatorze nie może ciążyć obowiązek „przeprowadzenia go w taki sposób, aby zapobiec powstaniu szkód z winy uczestników zgromadzenia” i nie może on odpowiadać za wyrządzone przez nich szkody ani wykroczenia lub przestępstwa. Dla uchronienia się przed nieprzewidzianymi interpretacjami sądów w ustawie powinno być jasno zapisane, że przewodniczący ani organizatorzy nie odpowiadają za czyny uczestników zgromadzenia ani wyrządzone przez nich szkody.
4) Nie powinno być obowiązku zgłaszania zgromadzeń publicznych pod groźbą kary, ponieważ nie zawsze jest taka możliwość (np. w przypadku zgromadzenia będącego reakcją na aktualne wydarzenia lub wręcz spontanicznego), a nie ma racjonalnego powodu zwalniać z tego obowiązku jedynie zgromadzeń spontanicznych. Zgłoszenie zgromadzenia powinno być uprawnieniem organizatora, z którego może on skorzystać (chcąc np. zapewnić sobie zabezpieczenie zgromadzenia przez Policję), ale nie musi. Za czasów PRL wiele opozycyjnych zgromadzeń nie było zgłaszanych i nie prowadziło to do żadnych groźnych konsekwencji, z wyjątkiem tych prokurowanych przez samą władzę. Obecnie zgłoszenia nie wymagają np. zgromadzenia odbywane w ramach działalności związków wyznaniowych oraz oczywiście organizowane przez organy państwa lub samorządu terytorialnego.
Tym bardziej nie powinno być obowiązku noszenia przez przewodniczącego zgromadzenia zaaprobowanych przez urzędników identyfikatorów.
5) Organ gminy, Policja ani nikt inny nie powinien mieć możliwości zakazania zgromadzenia, w szczególności z takiego powodu, że „w tym samym miejscu i czasie” odbywa się inne zgromadzenie. Takie uprawnienie umożliwia nadużycia ze strony urzędników i może prowadzić do zakazywania zgromadzeń niewygodnych dla władzy. Wskazane byłoby wpisanie do ustawy wprost, że nie wolno zakazywać zgromadzeń.
6) W ustawie powinien być zapis wyłączający zgromadzenia z wymogu uzyskania zezwolenia na „korzystanie z drogi w sposób szczególny” nakładanego przez Prawo o ruchu drogowym. Obecnie takie wyłączenie obowiązuje na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego, lepiej jednak, by było to uregulowane wprost w ustawie, bo interpretacja Trybunału może kiedyś się zmienić.
7) Uczestnictwo w zgromadzeniach osób posiadających przy sobie „wyroby pirotechniczne” nie powinno być zakazane. W ustawie nie jest potrzebny przepis zawarty obecnie w art. 3 ust. 2, gdyż zakaz brania udziału w zgromadzeniu posiadając przy sobie broń, materiały wybuchowe lub inne niebezpieczne narzędzia jest już w Kodeksie wykroczeń (art. 52). Ten zakaz jednak nie wymienia wprost „wyrobów pirotechnicznych”.
8) Wolność organizowania zgromadzeń powinien mieć (zgodnie z art. 57 Konstytucji RP) każdy, również osoby nieposiadające pełnej zdolności do czynności prawnych. Obecny zapis ustawy (art. 3 ust. 1) odbiera to prawo – również w zakresie zgromadzeń niepublicznych – osobom niepełnoletnim oraz choćby częściowo ubezwłasnowolnionym. Takie ograniczenie nie mieści się w zakresie dopuszczalnych ograniczeń „koniecznych w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób””.

Ustawa o bratniej pomocy

czwartek, 31 stycznia, 2013

18 stycznia br. do „laski marszałkowskiej” wpłynął rządowy projekt ustawy o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Projekt przewiduje możliwość udziału „zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników” we wspólnych operacjach prowadzonych przez funkcjonariuszy lub pracowników Policji, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego lub Państwowej Straży Pożarnej. „Wspólne operacje” to wspólne działania prowadzone na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej m. in. w związku ze zgromadzeniami, imprezami masowymi lub podobnymi wydarzeniami w celu ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz zapobiegania przestępczości, zaś „zagraniczni funkcjonariusze lub pracownicy” to „funkcjonariusze lub pracownicy służb państwa wysyłającego” uczestniczący w tych operacjach. Zgodnie z projektem, tacy funkcjonariusze lub pracownicy mogą zostać przysłani do pomocy na wniosek Rady Ministrów, ministra właściwego do spraw wewnętrznych, lub nawet (w przypadku jeśli pochodzą ze strefy Schengen, ich liczba nie przekracza 200 osób, a przewidywany okres pobytu nie przekracza 90 dni) Komendanta Głównego Policji, Komendanta Głównego Straży Granicznej, szefa ABW czy szefa BOR. I mogą – pod dowództwem i w obecności polskiego funkcjonariusza – stosować środki przymusu bezpośredniego, legitymować i zatrzymywać osoby, dokonywać kontroli osobistej i przeszukań oraz używać materiałów pirotechnicznych tak samo jak Policja, a nawet używać broni palnej.

Fundusz Kościelny jest najważniejszy

poniedziałek, 10 grudnia, 2012

PAP podaje, że, „5901 poprawek do projektu ustawy budżetowej na 2013 r. złożył w Sejmie Sławomir Kopyciński z Ruchu Palikota. Większość z nich (5899) dotyczy Funduszu Kościelnego”.
Jak można przeczytać na stronach Sejmu, planowane wydatki budżetu państwa w 2013 roku to 334950800000 zł. Z czego wydatki na Fundusz Kościelny to 94374000 zł. Czyli niecałe 0,03 % wszystkich wydatków. Proporcja jest mniej więcej taka jak między milionem i trzema setkami.
I oto mamy prawie sześć tysięcy poprawek odnoszących się do tych 0,03% wydatków budżetu. Jaka niezwykła gorliwość w walce o 94 miliony – w sytuacji, gdy sam deficyt budżetowy wynosi ponad 35 miliardów…
I oczywiście nie chodzi raczej o to, by zmniejszyć deficyt choćby o te 94 miliony (w swoim programie wyborczym „Nowoczesne Państwo” Ruch Palikota twierdził, że „deficyt sięgający 8% to sytuacja, w której należy bić na alarm” i zapowiadał obniżenie deficytu budżetowego o połowę w ciągu dwóch lat) – bo z informacji PAP wynika, że po prostu chcą przeznaczyć pieniądze z Funduszu Kościelnego na dofinansowanie zabiegów in vitro. Tak, żeby nie tylko zabrać klechom, ale i zmusić katolików do tego, by ich podatki szły na opłacanie zabiegów, z którymi oni się moralnie nie zgadzają (albo spłacanie kredytu w tym celu zaciągniętego przez państwo, co na jedno wychodzi). Po raz kolejny okazuje się, że gospodarka, która miała być „najważniejsza” jest znacznie mniej ważna niż dokopanie wrogowi.

Za mowę nienawiści skonfiskują komputery?

sobota, 1 grudnia, 2012

Na stronach internetowych Sejmu pojawił się wniesiony przez posłów Platformy Obywatelskiej projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks karny, a konkretnie art. 256 tego kodeksu, przewidującego karalność za m. in. „nawoływanie do nienawiści”. Oprócz wprowadzenia karalności za „nawoływanie do nienawiści” wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności politycznej, społecznej albo naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań, projekt przewiduje jeszcze jedną istotną zmianę. Mianowicie w § 2, stanowiącym do tej pory, iż „(…) karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 (…)” pojawiają się dodatkowo „dane informatyczne”. Czyli karze ma podlegać również produkcja, utrwalanie, sprowadzanie, nabywanie, przechowywanie, posiadanie, prezentowanie, przewożenie lub przesyłanie (w celu rozpowszechniania) danych informatycznych zawierających treść określoną w § 1 artykułu 256 kk – na przykład stanowiącą „nawoływanie do nienawiści” wobec grupy osób z powodu jej przynależności politycznej (dajmy na to Platformy Obywatelskiej).
Pojęcie „rozpowszechniania” nie jest w zdefiniowane w kodeksie karnym, ale spotykana jest w doktrynie np. interpretacja, że rozpowszechnianie to udostępnienie informacji większemu kręgowi podmiotów (odbiorców), choćby miał on charakter zindywidualizowany. Czyli rozesłanie jakiejś treści grupie znajomych mailem albo udostępnienie im jej na Facebooku już może być uznane za rozpowszechnianie. Możliwa jest więc sytuacja, w której przesłanie bądź przechowywanie danych informatycznych wyświetlanych na ekranach komputerów jako np. obrazek „zakaz dalszego ruchania”, zwłaszcza w sytuacji gdy doszło do udostępnienia tego obrazka choćby grupie znajomych (nie mówiąc już o udostępnieniu publicznym) zostanie uznane jako czyn wyczerpujący znamiona art. 256 § 2 kk.

Delegalizacja politycznego nienawistnictwa

wtorek, 27 listopada, 2012

Prasa internetowa donosi, że Platforma Obywatelska złożyła dzisiaj w Sejmie projekt ustawy przewidujący m. in. zmianę art. 256 Kodeksu karnego dotyczącego nawoływania do nienawiści na tle różnic etnicznych czy rasowych. Rządząca partia chce poszerzyć zakres jego stosowania, zapisując w nim, że „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań (…) podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Całkowitą nowością ma być tu wprowadzenie karalności za nawoływanie do nienawiści z powodu „naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań”, a także z powodu przynależności społecznej lub politycznej.
Czym jest „nawoływanie do nienawiści”? Jak wyjaśnia np. portal prawo24.pl „przestępstwo nawoływania do nienawiści popełnić można tylko wtedy, gdy nakłania się do nienawiści większą, nieokreśloną liczbę osób w celu wzbudzenia wrogości, niechęci do określonej grupy osób. (…) Przez pojęcie nawoływania rozumie się zachowanie polegające na namawianiu, zachęcaniu, skłanianiu; nie jest przy tym istotne, czy to nawoływanie odniosło skutek. Przestępstwo to jest popełnione nawet wtedy, gdy owa nienawiść ma dotyczyć pojedynczej osoby”. Czyli na przykład, jeżeli np. piszę artykuł na temat tego, że rząd Platformy Obywatelskiej to „najbardziej antywolnościowo nastawiona władza” od czasów Jaruzelskiego i publikuję go na swoim blogu w celu – nie ukrywam – świadomego wzbudzenia niechęci czy nawet wrogości do tej partii (będącej wszak określoną grupą osób), to już może to zostać uznane za nawoływanie do nienawiści. Ale obecnie nawoływanie do nienawiści z powodu przynależności politycznej nie jest karalne, więc jak najbardziej wolno mi coś takiego pisać. Jeśli wejdzie w życie wymieniona wyżej poprawka do kodeksu karnego, mogę zostać oskarżony o przestępstwo i skazany.
Jeszcze bardziej oczywistym przypadkiem nawoływania do nienawiści z powodu przynależności politycznej jest obrazek, który stworzyłem jakiś czas temu, przerobiwszy nieco znany „zakaz pedałowania”:

Przypadek Brunona K.

środa, 21 listopada, 2012

Czego uczy nas przypadek Brunona K.?
1) Spiski są możliwe, również te mające na celu zamach na prezydenta.
2) Aby stwierdzić, że znaleziona substancja jest trotylem, nie trzeba czekać na badania laboratoryjne.

Trotyl i spektrometry

wtorek, 30 października, 2012

„W toku oględzin wykorzystywano spektrometry ruchliwości jonów. Urządzenie rejestruje cząsteczki o takiej masie jak trotyl. Może tak samo reagować na trotyl jak i na kosmetyki czy związki chemiczne z gleby. (…) Pozytywny sygnał wskazywał, które elementy badać. Dopiero po badaniu laboratoryjnym ich wyniki mogą podkreślić lub wykluczyć związek chemiczny. Zabezpieczono kilkaset próbek. Dopiero przeprowadzone badania laboratoryjne mogą wykluczyć, bądź potwierdzić wskazania”stwierdził Wojskowy Prokurator Okręgowy płk Ireneusz Szeląg, komentując doniesienie „Rzeczpospolitej” o znalezieniu śladów trotylu we wraku tupolewa w Smoleńsku.
Otóż, jeśli rzeczywiście wykorzystywano spektrometry ruchliwości jonów, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że to jednak były ślady trotylu, a nie innego związku chemicznego, choć oczywiście pewna możliwość pomyłki istnieje. Z słów płk Szeląga ktoś może wysnuć wniosek, że spektrometr reaguje tak samo na bardzo wiele cząsteczek i że używając go można łatwo pomylić z trotylem byle kosmetyk czy związek chemiczny z gleby. To nie jest prawda. Gdyby tak było, spektrometrów ruchliwości jonów nie używano by powszechnie jako detektorów materiałów wybuchowych na lotniskach czy w innych sytuacjach, narkotyków czy skażeń gazami trującymi. Zdarzają się wprawdzie „fałszywe alarmy”, ale nie wzbudza ich aż tak wiele substancji. Eksperyment dokonany przez chemików z Washington State University pokazał, że z siedemnastu substancji wybranych z uwagi na podobieństwo struktury chemicznej do trotylu (składników kosmetyków, pestycydów, produktów ubocznych spalania tytoniu oraz zanieczyszczeń powietrza) i spodziewane z tego powodu prawdopodobieństwo „fałszywych alarmów” tylko siedem (pięć zanieczyszczeń, jeden składnik kosmetyków i jeden pestycyd) wywołało w ogóle reakcję spektrometru. Przy czym tylko jeden związek chemiczny z tych siedmiu – 4,6-dinitro-o-krezol – dawał podobny wygląd widma (z „pikiem” w tym samym miejscu) co trotyl. Jednak i w tym przypadku jeden z parametrów nadal się różnił, tak że ostatecznie badacze doszli do wniosku, że „możliwość fałszywego alarmu spowodowanego przez obecność tych 17 związków jest nieprawdopodobna”.

O wolność zgromadzeń – ciąg dalszy

środa, 24 października, 2012

Wziąłem dzisiaj udział w posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa, na który zostałem zaproszony jako przedstawiciel Stowarzyszenia Blogmedia24.pl. Tematem spotkania była wolność zgromadzeń w sytuacji po ostatniej nowelizacji ustawy Prawo o zgromadzeniach. Zespół – powołany przez posłów PiS – postanowił zaprosić reprezentantów różnych organizacji społecznych, by wyrazili swoje opinie co do aktualnego stanu prawnego oraz pożądanego kierunku zmian.
Podczas dwugodzinnej debaty wypowiadali się przedstawiciele m. in. Klubów Gazety Polskiej, Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości”, NSZZ „Solidarność”, Fundacji Panoptykon, Fundacji Lex Nostra, Stowarzyszenia „Studenci dla Rzeczypospolitej”, Inicjatywy Obywatelskiej „Zgromadzenie W Obronie Zgromadzeń”, a także posłowie Zespołu i zaproszeni goście.
Panowała całkowita jednomyślność co do tego, że ostatnia nowelizacja ustawy dokonana z inicjatywy Prezydenta RP jest zła i znacznie ogranicza wolność zgromadzeń (poprzez nałożenie na przewodniczącego zgromadzenia obowiązku jego przeprowadzenia tak, by zapobiec szkodom wyrządzonym przez jego uczestników, możliwość zakazu zgromadzenia, jeśli odbywa się „w tym samym miejscu i czasie” co inne, wydłużenie minimalnego terminu na zgłoszenie zgromadzenia, zakaz posiadania przez uczestników zgromadzenia „wyrobów pirotechnicznych”, a także wymóg posiadania przez przewodniczącego zgromadzenia identyfikatora ze zdjęciem i pieczęcią organu gminy). Nikt w nawet najmniejszym stopniu nie bronił rozwiązań przez tę nowelizację wprowadzonych.
Aczkolwiek padły głosy, że punktem wyjścia do prac nad projektem nowej ustawy powinna być stara ustawa sprzed nowelizacji, to jednak część wypowiadających się osób stwierdziła, że powinien iść on w kierunku jeszcze większej liberalizacji. Przytaczano przykłady, że i przy obowiązywaniu dotychczasowej ustawy dochodziło do ograniczania wolności (np. ataki policji na uczestników zeszłorocznego Marszu Niepodległości czy uznanie przez sądy za winnych wykroczenia organizatorów spontanicznie zwoływanych demonstracji przeciwko ACTA). Wskazywano na brak jasnego zezwolenia w ustawie na organizowanie zgromadzeń spontanicznych, niezgłoszonych organowi gminy. Wyrażono poglądy (m. in. poseł Stanisław Piotrowicz czy Krzysztof Zając z Inicjatywy Obywatelskiej „Zgromadzenie W Obronie Zgromadzeń”), że nowa ustawa o zgromadzeniach powinna przede wszystkim ograniczać władzę, to znaczy mówić, czego władzy nie wolno. Witold Tumanowicz ze Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” oraz poseł Waldemar Andzel zaproponowali wprowadzenie obowiązku noszenia identyfikatorów przez policjantów czy przedstawicieli innych służb pilnujących porządku podczas zgromadzenia.

Najbardziej antywolnościowo nastawiona władza

poniedziałek, 23 lipca, 2012

Jacek Żakowski zauważył w „Gazecie Wyborczej”, że Polska jest represyjna. A raczej opresyjna. Konkretnie – że „w ciągu zaledwie pół roku władza spróbowała wprowadzić cztery głośne nowe regulacje istotnie pomniejszające prawa obywatelskie” (chodzi o ACTA, nakładanie finansowych kar na lekarzy, uchwaloną niedawno nowelizację ustawy o zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi oraz będącą aktualnie w Senacie nowelizację ustawy o zgromadzeniach).
To dobrze, że jeden z publicystów jednego z największych dzienników w kraju, i to zaliczanego obecnie do obozu władzy, coś takiego zauważył.
Jednak zauważył przy tym jeszcze coś. Mianowicie, że „wciąż jeszcze obowiązują przynajmniej dwie PiS-owskie ustawy, których nowelizacja wydawała się więcej niż oczywista po dojściu PO do władzy. Prawo telekomunikacyjne jest tak napisane, że wciąż bijemy rekord Europy w wykorzystywaniu przez służby billingów (w ubiegłym roku prawie 1,5 mln przypadków) i śledzeniu nas za pomocą komórek. PiS-owskie prawo o stanach nadzwyczajnych umożliwia zaś wojewodzie zawieszenie swobód obywatelskich bez specjalnych wyjaśnień”.
I tu jest problem, bo ja takich „PiS-owskich ustaw” nie widzę. To znaczy, prawo telekomunikacyjne rzeczywiście jest tak napisane, że wciąż bijemy rekord Europy w wykorzystywaniu przez służby billingów i śledzeniu nas za pomocą komórek. Przedsiębiorcy telekomunikacyjni mają obowiązek przechowywać dane transmisyjne i lokalizacyjne, i udostępniać je na żądanie – w praktyce bez ograniczeń – dziewięciu różnym służbom (policji, ABW, AW, SWW, SKW, ŻW, CBA, wywiadowi skarbowemu i Służbie Celnej) oraz sądom i prokuratorom. Ale ta ustawa została uchwalona w 2004 roku, za rządów SLD. Za rządów PiS jedynie przedłużono okres przechowywania danych z 12 do 24 miesięcy oraz dodano do listy „uprawnionych podmiotów” CBA, które wcześniej nie istniało.