Archiwum z październik, 2011

Odpowiedź prawnika z biura Rzecznika

poniedziałek, 24 października, 2011

Jak można było przewidywać, Rzecznik Praw Obywatelskich nie zechciał wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją działalności czterech partii politycznych w zakresie, w jakim regulaminy klubów parlamentarnych tych partii przewidują kary za głosowanie niezgodne z zarządzoną przez władze tych klubów dyscypliną oraz zakazują wysuwania własnych i wspierania cudzych projektów ustaw bez zgody tych władz. Otrzymałem z biura Rzecznika (Zespół Prawa Konstytucyjnego i Międzynarodowego) pismo wyjaśniające autorytatywnie, że podniesiona przeze mnie sprawa nie leży w kompetencjach Trybunału Konstytucyjnego określonych w art. 188 pkt. 4 Konstytucji, a poza tym wszystko jest jak najbardziej zgodne z prawem – bez powołania się na jakiekolwiek orzecznictwo.
Zdaniem dra Krzysztofa Jabłońskiego z biura RPO „Pana zarzuty wobec niektórych partii partii politycznych dotyczą przepisów wewnętrznych tych partii dotyczących działalności parlamentarzystów wchodzących w skład klubów sejmowych lub senackich, nie zaś celów stawianych przez partie i metod ich działalności„. Innymi słowy, dyscyplinowania członków klubu parlamentarnego danej partii np. karami pieniężnymi za głosowanie lub poparcie projektu ustawy wbrew stanowisku władz tego klubu nie można określić – wg dra Jabłońskiego – mianem „metody działalności”. Trudno się jednak z takim stanowiskiem zgodzić, zważywszy, że zgodnie z regułami języka polskiego „metoda działalności” to nic innego jak sposób, w jaki ktoś lub coś (w tym przypadku partia) działa. Czyli jeśli partia organizuje konferencję prasową, to jest to metoda działalności. Jeśli wystawia kandydatów w wyborach, to jest metoda działalności. Jeśli organizuje bojówki, to jest to metoda działalności. I jeśli organizuje klub parlamentarny funkcjonujący zgodnie z takimi a nie innymi zasadami, to też jest metoda działalności.

Nowak o „rewolucji oburzonych”?

poniedziałek, 17 października, 2011

„Instytucjonalizacja jednostek wytwórczych, przy rosnącej ich komplikacji wewnętrznej i zewnętrznym uzależnieniu od hierarchii władzy, doprowadza do tego, iż coraz większą rolę w nich zaczyna pełnić aparat zarządzający, a więc biurokracja gospodarcza. Ona to zaczyna podejmować coraz więcej decyzji ekonomicznych coraz mniej tłumacząc się przed byłymi właścicielami. Byłymi, albowiem właścicielem czegoś jest — jak stale przyjmujemy w tej książce — nie ten, o kim w jakimś akcie prawnym napisano, iż jest właścicielem, ale ten, kto efektywnie podejmuje decyzje dotyczące użytkowania owego czegoś. Wraz z biurokratyzacja jednostek wytwórczych nie mamy tedy bynajmniej do czynienia z rozdziałem „własności i zarządzania”, lecz z przesunięciem własności w ręce bezosobowych ciał kolegialnych zasiadających w biurach poszczególnych jednostek wytwórczych. Tak pojęta własność (własność w rozumieniu ekonomicznym, nie prawniczym) jest stopniowalna. Otóż rosnąca kontrola państwa nad życiem gospodarczym powodująca przyspieszoną instytucjonalizację prywatnych jednostek wytwórczych doprowadza do tego, iż własność wymyka się stopniowo z rąk jednostek fizycznych (zwanych nadal właścicielami, ale już tylko w jurysdycznym rozumieniu) i przechodzi do rąk biurokracji gospodarczej. Dotychczasowym właścicielom pozostaje „obcinanie akcji” — rodzaj renty z tytułu formalnej własności. Z gospodarki zaczyna wyrastać oddolne państwo będące niejako wykrzywionym odbiciem państwa prawdziwego.
Przede wszystkim w tym, iż biurokracja, w odróżnieniu od prywatnych właścicieli, nie maksymalizuje już produktu dodatkowego. Dopóty, dopóki spłacać musi „rentę kapitalistyczną” właścicielom w sensie prawnym, dba o zyski należyte, nie o to, by były one jak największe. Jej dochody są w znacznej mierze niezależne od zysków kierowanego przez nią przedsiębiorstwa. Jako biurokracja nie maksymalizuje też dochodów, ale wpływy. Jak wszelka biurokracja działa w ten sposób, iż poszerza sferę swej regulacji, a jako biurokracja gospodarcza ogarnia kontrola zachowania ekonomiczne obywateli, przede wszystkim zachowania rynkowe. Dla prywatnego właściciela akty kupna były czymś danym, czymś na co w zasadzie nie miał on wpływu. Biurokracja natomiast opanowuje konsumpcję ograniczając za pomocą coraz bardziej wyrafinowanych środków perswazji suwerenność konsumenta. Obywatel jako konsument jest niejako kreowany przez zbiurokratyzowany system ekonomiczny — nie produkcja dostosowuje się do jego potrzeb, ale perswazja płynąca ze strony systemu stwarza mu nowe potrzeby, których sam dotąd nie odczuwał.
Z drugiej strony klasa dysponentów sił przymusu, która przejmuje na siebie główny ciężar rozwijania techniki, wykorzystuje ją do tworzenia coraz doskonalszych instrumentów represji i kontroli ludzkich zachowań. I stopniowo zgodnie z naturą wewnętrznych zależności momentu politycznego, które teraz — wyzwolone w znacznej mierze spod ciśnienia zanikającej klasy prywatnych właścicieli środków produkcji — zaczynają pełnić rolę wiodącą w społeczeństwie, klasa ta zaczyna ogarniać coraz dalej idącą kontrolą klasę obywateli.

Skuteczni politycy

środa, 12 października, 2011

W dupie

poniedziałek, 10 października, 2011

Jak wynika ze wstępnych sondaży, partia, która rządziła przez ostatnie cztery lata:
– nie dotrzymując prawie żadnych obietnic przedwyborczych, zwłaszcza w zakresie liberalizacji gospodarki;
– podnosząc podatki (VAT, akcyzę na papierosy, akcyzę na paliwo poprzez likwidację ulgi na biokomponenty, opłatę paliwową, podatek od nieruchomości);
– rekordowo zadłużając państwo;
– rekordowo mnożąc liczbę urzędników;
– pozwalając, by Gazprom sprzedawał nam gaz po cenach wyższych niż np. Niemcom, Włochom, Francuzom i Czechom;
– wykazując się niekompetencją w zakresie działań przeciwpowodziowych, zarządzania koleją czy budowy dróg;
– dopuszczając do śmierci w katastrofach lotniczych rządowych samolotów wielu najwyższych dostojników państwowych i dowódców wojskowych oraz oddając badanie przyczyn najtragiczniejszej z tych katastrof w ręce obcego, bynajmniej nie sojuszniczego państwa;
– ograniczając prawo do dostępu do informacji publicznej;
– próbując cenzurować Internet (nieporzucone jeszcze pomysły blokowania dostępu do stron internetowych, zwiększania odpowiedzialności właścicieli portali i for internetowych za wpisy użytkowników, obowiązkowego przedstawiania treści audiowizualnych do klasyfikacji);
– wykorzystując służby specjalne do ścigania autora satyrycznej strony internetowej, kibiców oraz ludzi słuchających muzykę „propagującą totalitarny ustrój”;
– uchwalając ustawę pozwalającą na gromadzenie w centralnej bazie danych wszelkich, w tym nawet najbardziej wrażliwych, danych o uczniach;
najczęściej w Europie sięgając, rękami podległych sobie funkcjonariuszy, do danych bilingowych i lokalizacyjnych użytkowników telefonów i Internetu;
– dając się przyłapać na oszustwie wyborczym w Wałbrzychu;
została nagrodzona kolejnymi potencjalnymi czterema latami rządów. Może nawet nieco zwiększy liczbę miejsc w Sejmie.
Jak widać, elektorat PO, stanowiący około 35-40% głosujących, ma to wszystko w dupie. Gospodarkę, finanse państwa, politykę zagraniczną, sprawność organizacyjną, prawa obywatelskie i zwykłą uczciwość rządzących. Przynajmniej, dopóki mu się jako tako (bo trudno powiedzieć, że dostatnio, nawet na tle pogrążonej w kryzysie Europy) żyje.
Oczywiście jego wybrańcy też będą mieli to wszystko w dupie. Jakżeby inaczej.

Polska demokracja, kolejna odsłona

sobota, 8 października, 2011

„Prześcigają się stronnicy w hasłach i modlitwach,
Minstrel śpiewa jak to stanął brat przeciwko bratu.
W przepełnionej karczmie gawiedź czeka rezultatu,
Dziecko macha chorągiewką – będzie wielka bitwa”

httpv://www.youtube.com/watch?v=clr9gqqZ6jg