Grzywna za transparent, kiedy za koszulkę?

3 sierpnia, 2013

Kilku młodych ludzi z częstochowskiego koła Młodzieży Wszechpolskiej postanowiło wziąć udział w swoim mieście w legalnych, oficjalnych obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego. Gdy próbowali dołączyć do uroczystego przemarszu z transparentem o treści „Wszechpolacy pamiętają – bohaterów wysławiają”, zostali zatrzymani przez policję, przewiezieni na komendę miejską i – pod pretekstem, że nie posiadali zgody organizatora marszu na rozpostarcie transparentu – obwinieni o popełnienie wykroczenia z art. 63a kodeksu wykroczeń, który brzmi:
„Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny”.
Nie obwiniono ich przy tym o popełnienie wykroczenia z art. 52 § 1 pkt. 1 lub 4 kodeksu wykroczeń (przeszkadzanie lub usiłowanie przeszkodzenia w organizowaniu lub w przebiegu niezakazanego zgromadzenia; bezprawne zajmowanie lub wzbranianie się opuszczenia miejsca, którym inna osoba lub organizacja prawnie rozporządza jako zwołujący lub przewodniczący zgromadzenia), ani też o popełnienie wykroczenia z art. 13b ustawy Prawo o zgromadzeniach (niewykonanie żądania przewodniczącego zgromadzenia opuszczenia tego zgromadzenia przez osobę, która swoim zachowaniem narusza przepisy ustawy albo uniemożliwia lub usiłuje udaremnić zgromadzenie – w razie niepodporządkowania się żądaniu, przewodniczący zwraca się o pomoc do policji lub straży miejskiej). Oznacza to, że nie przeszkadzali oni przebiegowi przemarszu, a jego organizator nie żądał od nich jego opuszczenia. Po prostu policja uznała, że skoro nie pytali wcześniej organizatora o zgodę na rozwinięcie transparentu określonej treści, przez sam fakt jego rozwinięcia popełnili wykroczenie – bez względu na to, jaka ta treść była.

Siedem pytań do Jarosława Gowina

31 lipca, 2013

1. W czasie, gdy sprawował Pan urząd ministra sprawiedliwości, w ministerstwie został przygotowany projekt ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. Projekt ten przewiduje stworzenie możliwości bezterminowego więzienia w specjalnym ośrodku sprawców niektórych przestępstw (popełnionych z użyciem przemocy), po odbyciu przez nich kary, jeśli „w trakcie postępowania wykonawczego stwierdzono u nich zaburzenia psychiczne w postaci upośledzenia umysłowego, zaburzenia osobowości lub zaburzenia preferencji seksualnych” i te „stwierdzone zaburzenia psychiczne wykazują taki charakter lub nasilenie, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej i obyczajności, zagrożonego karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 10 lat”. Projekt ten był broniony przez Pana osobiście, na stronach „Rzeczpospolitej” można przeczytać: „Jak przyznał w rozmowie z dziennikarzami tej stacji szef resortu Jarosław Gowin jest to jego „priorytetowy projekt”, który powinien być błyskawicznie przejść ścieżkę legislacyjną po to, by „społeczeństwo mogło się skutecznie bronić” przed najgroźniejszymi przestępcami”.
Dlaczego projekt, przedstawiany przez Pana jako środek obrony przed „najgroźniejszymi przestępcami” zakłada możliwość dożywotniego izolowania w ośrodku nie tylko owych „najgroźniejszych przestępców”, ale również skazanych za przestępstwa typu rozbój czy napaść na funkcjonariusza? Czy nie obawia się Pan, że w takim ośrodku może znaleźć się osoba wrobiona w np. napaść na policjanta lub sprowokowana brutalnością policji do takiej napaści? I czy nie obawia się Pan, że gdy już taki ośrodek powstanie, ktoś może wpaść na pomysł rozszerzania kategorii osób, które się tam powinny znaleźć?
2. Przedstawia się Pan jako nie tylko personalna, ale i programowa alternatywa dla Donalda Tuska. Jednak według danych z portalu Sejmometr, Pański „współczynnik zbuntowania” (czyli odsetek głosowań, w których głosował Pan inaczej niż większość klubu PO) wynosi 0,4%. Jest to mniej, niż „współczynnik zbuntowania” dla statystycznego posła. W samej Platformie Obywatelskiej wyższym współczynnikiem zbuntowania może się wykazać 53 posłów. Jak w świetle tej dotychczasowej Pana działalności w Sejmie chce Pan przekonać potencjalnych wyborców, że jest Pan faktyczną programową alternatywą dla obecnego premiera?
3. Dlaczego 26 lipca br. głosował Pan za przyjęciem projektu ustawy o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz ustawy Ordynacja podatkowa, przewidującego wprowadzenie możliwości solidarnej odpowiedzialności nabywców niektórych towarów (np. paliw) w przypadku niezapłacenia VAT przez dostawcę? Projekt ten wcześniej był krytykowany przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz przez Roberta Gwiazdowskiego, który określił go nawet jako „gwałt zbiorowy na podatnikach”. Jak ma się to do głoszonego przez Pana hasła o „budowie wolnorynkowej Platformy”, haseł „niskich i prostych podatków”, ujednolicenia prawa podatkowego, poszerzenia wolności gospodarczej?

Dość terroru fiskusa!

21 czerwca, 2013

Przypadek Jana K., rolnika, który popełnił samobójstwo w następstwie zablokowania mu konta bankowego i groźby zajęcia maszyn oraz gospodarstwa przez urząd skarbowy pokazał po raz kolejny, wyjątkowo dobitnie, jak tyrański jest obecny system ściągania podatków i jak niewiele ma on wspólnego z powszechnie uznawanymi normami rozstrzygania sporów.
Urzędnicy zarzucali Janowi K. niezapłacenie podatków od handlu ziemią, wyceniając jego należności wobec Skarbu Państwa na ponad milion złotych. Rolnik odwołał się do sądu administracyjnego, ale fiskus nie czekając na rozstrzygnięcie sprawy przez sąd – rzecz jasna zgodnie z prawem – przystąpił do egzekucji określonej przez siebie należności. Wybierając w dodatku samemu sposób – zamiast części ziemi zajęto Janowi K. konto i zagrożono zajęciem gospodarstwa, pozbawiając go możliwości prowadzenia działalności.
Wyobraźmy sobie, że z roszczeniem wobec Jana K. wystąpiłaby jakaś prywatna spółka. Że kiedyś tam nie zapłacił jej za coś miliona. Spółka ta musiałaby iść najpierw z tym roszczeniem do sądu cywilnego i udowodnić, że dług jej się należy. Rolnik mógłby przedstawiać swoje dowody i racje, a w razie niekorzystnego dla siebie wyroku odwołać się do wyższej instancji. Potem – gdyby dobrowolnie nie chciał zapłacić – sąd musiałby nadać wyrokowi klauzulę wykonalności i przekazać sprawę komornikowi. I dopiero ten mógłby wszcząć egzekucję.
Dlaczego taka procedura nie obowiązuje przy roszczeniach podatkowych? W tym przypadku urzędnicy nie muszą niczego udowadniać przed sądem. Jedni urzędnicy określają należność jako obowiązującą, doliczając do niej często wymierzone przez siebie kary, drudzy podejmują decyzję o jej wyegzekwowaniu. Są zarazem wierzycielem, sądem i komornikiem. Sami interpretują przepisy, stwierdzają, jaki był stan faktyczny i zabierają co uznają za stosowne. Istnieje możliwość skargi do sądu administracyjnego, ale nie wstrzymuje ona egzekucji.

Samoograniczanie się Republikanów

13 czerwca, 2013

Byłem na inauguracyjnym spotkaniu Klubu Republikańskiego w Katowicach. Jak dotąd inicjatywę Przemysława Wiplera (który, notabene, pisał swoją pracę magisterską o libertariańskim podejściu do państwa, powołując się w źródłach na m. in. moje teksty) odbieram dość pozytywnie, czego wyraz dałem pisząc oświadczenie na ten temat dla tworzącej się Partii Libertariańskiej. Pomysły zmniejszenia biurokracji, zniesienia podatku dochodowego, uproszczenia przepisów podatkowych, deregulacji 250 zawodów, reformy systemu emerytalnego przewidującej możliwość rezygnacji z przymusowych składek na ubezpieczenie społeczne, oddania ludziom pieniędzy zaoszczędzonych na cięciach w administracji, a także zwiększenia bezpośredniego wpływu obywateli na sprawowanie władzy poprzez referenda i obywatelską inicjatywę ustawodawczą, choć z mojego punktu widzenia nie do końca radykalne, to coś, co mógłbym poprzeć. Przemawia do mnie również zadeklarowana w manifeście Republikanów idea przeprowadzenia tych reform „razem z (…) ludźmi, których nie ma dzisiaj w polityce” i przekonanie, że „lepsza Polska będzie możliwa tylko, jeśli uda się przekonać do działania tysiące osób, które dzisiaj są poza polityką”. Bo tylko tacy ludzie mają interes w reformach polegających na zmniejszeniu zakresu władzy klasy politycznej.
Na spotkaniu rozdawano do wypełnienia deklaracje członkowskie powstającego stowarzyszenia Republikanie. I okazało się, że na ostatniej stronie formularza deklaracji znajduje się oświadczenie, że deklarujący utożsamia się „z trzema fundamentalnymi zasadami działania stowarzyszenia Republikanie na rzecz: prymatu dobra wspólnego nad interesami prywatnymi w polskim i europejskim życiu publicznym; podmiotowości Rzeczpospolitej w wymiarze wewnętrznym i zewnętrznym; funkcjonowania polskich i europejskich instytucji publicznych w duchu zgodnym z chrześcijańską koncepcją człowieka, w szczególności w zakresie ochrony życia ludzkiego od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci”. Czyli okazuje się, że dla bycia członkiem Republikanów ważniejsze od poparcia dla cięć w administracji, zniesienia podatku dochodowego, zniesienia przymusowych składek emerytalnych, deregulacji zawodów, referendów i w ogóle wszystkiego, co zawierają „Priorytety dla Polski” jest poparcie dla zakazu aborcji, eutanazji oraz braku w systemie prawnym kary śmierci, a może i poparcie dla innych praw motywowanych religijnie (zakaz handlu w niedzielę? zakaz rozwodów? zakaz homoseksualizmu?)…

Test polityczny

31 maja, 2013

Zrobiłem sobie kolejny test na poglądy polityczne. Okazało się, że wg tego testu jestem kapitalistą – choć nie dysponuję kapitałem, nie prowadzę działalności gospodarczej i nie wyzyskuję robotników 🙂 Pełne wyniki są takie:
Kosmopolityzm – nacjonalizm: 58% przewagi kosmopolityzmu.
Świeckość – fundamentalizm: 72% przewagi świeckości.
Wizjonerstwo (postępowość?) – reakcjonizm: 25% przewagi wizjonerstwa.
Anarchizm – autorytaryzm: 54% przewagi anarchizmu.
Komunizm – kapitalizm: 78% przewagi kapitalizmu.
Pacyfizm – militaryzm: 24% przewagi pacyfizmu.
Ekologizm – antropocentryzm: 68% przewagi antropocentryzmu.
wyniki
Jak widać, bycie „kapitalistą” oznacza tu po prostu bycie zwolennikiem własności prywatnej czy też wolności gospodarczej.
Dla porównania, średni wynik Polaków:
wyniki_PL
I średni wynik z całego świata:
wyniki_world

Polskie Belbury

23 kwietnia, 2013

W 1945 roku Clive Staples Lewis napisał powieść „That Hideous Strength”, opublikowaną po polsku pod tytułami „Ta ohydna siła” i „Ta straszna siła”. Fabuła tej powieści kręci się wokół totalitarnego, inspirowanego przez demoniczne siły eksperymentu przeprowadzanego na społeczeństwie pewnego angielskiego miasta. Jednym z jego elementów jest specyficzne postępowanie z przestępcami:
„Mark nie od razu pojął, o co chodzi. Wróżka zaczęła mu więc tłumaczyć, że tym, co od dawna krępuje działanie angielskiej policji, jest właśnie pojęcie „zasłużonej kary”. Jest to sztywne ograniczenie: z kryminalisty można zrobić tylko to i to, nic więcej. Natomiast „lecznicze traktowanie” nie stwarza żadnych ograniczeń: może trwać, dopóki nie osiągnie się ostatecznego celu, jakim jest „wyleczenie” przestępcy. Kto o tym decyduje? Oczywiście ci, którzy leczą. A jeśli sama kuracja jest tak humanitarna, to co dopiero prewencja! Wkrótce każdy, kto kiedykolwiek trafił w ręce policji, znajdzie się pod kontrolą”.
W miarę rozwoju akcji staje się jasne, że nie chodzi o żaden humanitaryzm, ale o terror i kontrolę nad ludźmi. Główny bohater, początkowo zwiedziony „postępowymi” ideami, spotyka się z oskarżeniem:
„To za twoją zgodą zwykli skazańcy zostali zabrani z więzień, do których ich posłali brytyjscy sędziowie, i przewiezieni do Belbury, aby tam, przez nieokreślony czas, poza zasięgiem prawa, poddawano ich torturom, aby im odbierano tożsamość pod szyldem waszej „leczniczej metody reedukacyjnej””.
Można spojrzeć na to oczami jednego z więźniów, który po skończeniu swojego wyroku nie zostaje wypuszczony, ale skierowany na „leczenie” w ośrodku w Belbury:
„Tym więźniem był pan Maggs, siedzący w niewielkiej białej celi i przeżuwający swą udrękę jak każdy prosty człowiek. W takich okolicznościach osoba wykształcona rozmyślałaby zapewne o tym, jak owa nowa idea zamiany kary na „leczenie”, tak humanitarna na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości pozbawia skazańca wszystkich praw, a rezygnując z samego pojęcia kary, czyniła ów proces niekończącym się i nieodwracalnym. Pan Maggs myślał jednak tylko o jednym: że jest to dzień , na który liczył przez cały czas odsiadywania swojego wyroku, że oczekiwał tak długo tego dnia, aby w domu napić się herbaty z Ivy (na pewno przygotuje coś smacznego na powitanie), i że to się nie stało. Siedział nieruchomo i cicho. Co jakieś dwie minuty pojedyncza łza spływała mu po policzku”.
Los pana Maggsa to fikcja literacka. Okazuje się jednak, że niespełna 70 lat po napisaniu „That Hideous Strength” coś podobnego może zrealizować się w Polsce. Ministerstwo Sprawiedliwości pod kierownictwem ministra Gowina przygotowało bowiem projekt specustawy legalizującej bezterminowe przetrzymywanie w specjalnym ośrodku osób, które odbyły już swoją karę pozbawienia wolności, ale „w trakcie postępowania wykonawczego stwierdzono u nich zaburzenia psychiczne w postaci upośledzenia umysłowego, zaburzenia osobowości lub zaburzenia preferencji seksualnych” i te „stwierdzone zaburzenia psychiczne wykazują taki charakter lub nasilenie, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej i obyczajności”. Wystarczy opinia psychiatrów, że czyjaś osobowość jest wystarczająco zaburzona i już można trzymać takiego człowieka w więzieniu nawet dożywotnio.

Jak MAiC i UKE informują o cookies :-)

25 marca, 2013

Od kilku dni (22 marca br. ) obowiązuje art. 173 Prawa telekomunikacyjnego w nowym brzmieniu, nakazujący, by przechowywanie lub uzyskiwanie dostępu do informacji już przechowywanej „w telekomunikacyjnym urządzeniu końcowym abonenta lub użytkownika końcowego” (w postaci np. plików cookies wysyłanych przez witryny internetowe) było uwarunkowane uprzednim bezpośrednim poinformowaniem tegoż abonenta lub użytkownika końcowego „w sposób jednoznaczny, łatwy i zrozumiały” o celu przechowywania i uzyskiwania dostępu do tej informacji, a także o możliwości określenia przez niego warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do tej informacji za pomocą ustawień oprogramowania zainstalowanego w wykorzystywanym przez niego telekomunikacyjnym urządzeniu końcowym lub konfiguracji usługi (czyli mówiąc po ludzku – w przypadku plików cookies za pomocą ustawień przeglądarki).
Przepis moim zdaniem – jako użytkownika Internetu – wyjątkowo głupi, bo przeszkadzający mi w normalnym przeglądaniu stron internetowych. Za każdym razem, gdy wejdę na jakąś popularniejszą stronę, wyskakuje mi natarczywy komunikat z informacją o używaniu cookies, w który zwykle muszę kliknąć, by go zamknąć. To tak, jakby przy wejściu do sklepu zaczepiał mnie natarczywy ochroniarz recytujący mi prawa konsumenta. Wprawdzie za drugim wejściem na stronę ten komunikat mi się nie pokazuje – ale po zamknięciu przeglądarki i ponownym jej otwarciu wszystko zaczyna się od nowa. A to dlatego, że informacja o tym, czy przeczytałem i ukryłem kliknięciem komunikat zapisywana jest właśnie w pliku cookie, a ja mam ustawione w przeglądarce – dla większego bezpieczeństwa – kasowanie tych plików z chwilą zamknięcia przeglądarki. Być może gdybym miał ustawienia mniej bezpieczne, pozwalające cookies zapisywać się na czas dłuższy niż sesja przeglądarki, to paradoksalnie miałbym z tym większy spokój, przynajmniej na niektórych stronach.

Seks prawem, nie towarem!

11 lutego, 2013

Poseł Armand Ryfiński z Ruchu Palikota opowiedział się za fundowaniem przez państwo osobom niepełnosprawnym talonów na wizytę u prostytutki, żeby mieli prawo do takiego samego szczęścia jak inni ludzie.
Jako osoba o stwierdzonym umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, osobiście nie mógłbym narzekać w przypadku wejścia w życie takiego pomysłu. Ale policzmy.
W Polsce jest 3,4 mln niepełnosprawnych. Założywszy, że godzina u prostytutki kosztuje 300 zł, to daje 1,02 mld zł. Jeśli miałoby to być raz w tygodniu (a powinno, bo tak często uprawia seks statystyczny Polak, więc skoro chcemy, by wszyscy byli w podobnym stopniu szczęśliwi… wprawdzie mogłyby zacząć się tworzyć kolejki jak do lekarzy, bo liczbę prostytutek w Polsce szacuje się na co najwyżej ok. 170 tys. osób, no ale zawsze można otworzyć granice dla zagranicznych), to wychodzi 53,04 miliardów złotych rocznie.
A ciskali się o niecałe 95 milionów z Funduszu Kościelnego

O wolność zgromadzeń – Obywatelska Komisja Legislacyjna

7 lutego, 2013

Wziąłem dzisiaj udział w posiedzeniu Obywatelskiej Komisji Legislacyjnej przy Parlamentarnym Zespole ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa. Celem komisji jest przygotowanie projektu nowego prawa o zgromadzeniach, w odpowiedzi na przyjętą w zeszłym roku nowelizację tego prawa, która zdaniem bardzo wielu środowisk znacznie ograniczyła wolność organizowania i przeprowadzania zgromadzeń. Jak przypomniał przewodniczący dziś posiedzeniu poseł Jacek Sasin, nie chodzi tylko o przywrócenie stanu poprzedniego (sprzed nowelizacji), ale o napisanie nowego projektu ustawy, który dawałby jeszcze większe gwarancje wolności zgromadzeń niż poprzedni stan prawny.
W dzisiejszym posiedzeniu wzięło udział tylko kilku posłów z zespołu parlamentarnego (m. in. prof. Krystyna Pawłowicz i Jacek Świat), z uwagi na odbywające się właśnie posiedzenie komisji sejmowej. Z kilkunastu ugrupowań, które wyraziły zainteresowanie pracami nad nowym projektem prawa o zgromadzeniach swoich przedstawicieli na dzisiejsze posiedzenie przesłały Fundacja Lex Nostra, Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości”, kielecki Klub „Gazety Polskiej” oraz – w mojej osobie – Stowarzyszenie Blogmedia24.pl. Swoje uwagi przesłało także Stowarzyszenie „Studenci dla Rzeczypospolitej”.
Przypomnę (napisane przeze mnie) propozycje założeń do nowej ustawy Prawo o zgromadzeniach przesłane wcześniej do komisji przez Stowarzyszenie Blogmedia24.pl:
„1) Organ gminy, ani ktokolwiek inny, nie powinien mieć uprawnień do rozwiązania zgromadzenia, gdyż takie uprawnienia zawsze będą grozić ich nadużywaniem i próbami rozwiązywania zgromadzeń niewygodnych dla władzy. Wskazane byłoby wprowadzenie wprost sformułowanego zakazu rozwiązywania zgromadzeń przez kogokolwiek poza ich organizatorami, w szczególności przez przedstawicieli administracji państwowej, władz samorządowych i Policji, jak również orzekania o ich „samorozwiązaniu” z uwagi na np. zbyt małą liczbę osób.
W przypadku, jeśli uczestnicy zgromadzenia dopuszczają się wykroczeń lub przestępstw, funkcjonariusze Policji uprawnieni są do interwencji na ogólnych zasadach i to powinno wystarczyć.
2) Powinna zostać zniesiona definicja zgromadzenia jako „zgrupowania co najmniej 15 osób”. Taka definicja wyłącza spod konstytucyjnej wolności zgromadzeń zgrupowania mniejszej liczby osób – np. symboliczne pikiety – oraz umożliwia nadużycia polegające na stwierdzaniu przez urzędników, że „zgromadzenie uległo samorozwiązaniu” z uwagi na zbyt małą liczbę osób i w związku z tym jego uczestnicy mają opuścić dany teren. Za zgromadzenie powinna być uznana dowolna liczba osób zwołana w celu wspólnych obrad lub wspólnego wyrażenia stanowiska.
3) Na przewodniczącym zgromadzenia ani na organizatorze nie może ciążyć obowiązek „przeprowadzenia go w taki sposób, aby zapobiec powstaniu szkód z winy uczestników zgromadzenia” i nie może on odpowiadać za wyrządzone przez nich szkody ani wykroczenia lub przestępstwa. Dla uchronienia się przed nieprzewidzianymi interpretacjami sądów w ustawie powinno być jasno zapisane, że przewodniczący ani organizatorzy nie odpowiadają za czyny uczestników zgromadzenia ani wyrządzone przez nich szkody.
4) Nie powinno być obowiązku zgłaszania zgromadzeń publicznych pod groźbą kary, ponieważ nie zawsze jest taka możliwość (np. w przypadku zgromadzenia będącego reakcją na aktualne wydarzenia lub wręcz spontanicznego), a nie ma racjonalnego powodu zwalniać z tego obowiązku jedynie zgromadzeń spontanicznych. Zgłoszenie zgromadzenia powinno być uprawnieniem organizatora, z którego może on skorzystać (chcąc np. zapewnić sobie zabezpieczenie zgromadzenia przez Policję), ale nie musi. Za czasów PRL wiele opozycyjnych zgromadzeń nie było zgłaszanych i nie prowadziło to do żadnych groźnych konsekwencji, z wyjątkiem tych prokurowanych przez samą władzę. Obecnie zgłoszenia nie wymagają np. zgromadzenia odbywane w ramach działalności związków wyznaniowych oraz oczywiście organizowane przez organy państwa lub samorządu terytorialnego.
Tym bardziej nie powinno być obowiązku noszenia przez przewodniczącego zgromadzenia zaaprobowanych przez urzędników identyfikatorów.
5) Organ gminy, Policja ani nikt inny nie powinien mieć możliwości zakazania zgromadzenia, w szczególności z takiego powodu, że „w tym samym miejscu i czasie” odbywa się inne zgromadzenie. Takie uprawnienie umożliwia nadużycia ze strony urzędników i może prowadzić do zakazywania zgromadzeń niewygodnych dla władzy. Wskazane byłoby wpisanie do ustawy wprost, że nie wolno zakazywać zgromadzeń.
6) W ustawie powinien być zapis wyłączający zgromadzenia z wymogu uzyskania zezwolenia na „korzystanie z drogi w sposób szczególny” nakładanego przez Prawo o ruchu drogowym. Obecnie takie wyłączenie obowiązuje na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego, lepiej jednak, by było to uregulowane wprost w ustawie, bo interpretacja Trybunału może kiedyś się zmienić.
7) Uczestnictwo w zgromadzeniach osób posiadających przy sobie „wyroby pirotechniczne” nie powinno być zakazane. W ustawie nie jest potrzebny przepis zawarty obecnie w art. 3 ust. 2, gdyż zakaz brania udziału w zgromadzeniu posiadając przy sobie broń, materiały wybuchowe lub inne niebezpieczne narzędzia jest już w Kodeksie wykroczeń (art. 52). Ten zakaz jednak nie wymienia wprost „wyrobów pirotechnicznych”.
8) Wolność organizowania zgromadzeń powinien mieć (zgodnie z art. 57 Konstytucji RP) każdy, również osoby nieposiadające pełnej zdolności do czynności prawnych. Obecny zapis ustawy (art. 3 ust. 1) odbiera to prawo – również w zakresie zgromadzeń niepublicznych – osobom niepełnoletnim oraz choćby częściowo ubezwłasnowolnionym. Takie ograniczenie nie mieści się w zakresie dopuszczalnych ograniczeń „koniecznych w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób””.

Ustawa o bratniej pomocy

31 stycznia, 2013

18 stycznia br. do „laski marszałkowskiej” wpłynął rządowy projekt ustawy o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Projekt przewiduje możliwość udziału „zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników” we wspólnych operacjach prowadzonych przez funkcjonariuszy lub pracowników Policji, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego lub Państwowej Straży Pożarnej. „Wspólne operacje” to wspólne działania prowadzone na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej m. in. w związku ze zgromadzeniami, imprezami masowymi lub podobnymi wydarzeniami w celu ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz zapobiegania przestępczości, zaś „zagraniczni funkcjonariusze lub pracownicy” to „funkcjonariusze lub pracownicy służb państwa wysyłającego” uczestniczący w tych operacjach. Zgodnie z projektem, tacy funkcjonariusze lub pracownicy mogą zostać przysłani do pomocy na wniosek Rady Ministrów, ministra właściwego do spraw wewnętrznych, lub nawet (w przypadku jeśli pochodzą ze strefy Schengen, ich liczba nie przekracza 200 osób, a przewidywany okres pobytu nie przekracza 90 dni) Komendanta Głównego Policji, Komendanta Głównego Straży Granicznej, szefa ABW czy szefa BOR. I mogą – pod dowództwem i w obecności polskiego funkcjonariusza – stosować środki przymusu bezpośredniego, legitymować i zatrzymywać osoby, dokonywać kontroli osobistej i przeszukań oraz używać materiałów pirotechnicznych tak samo jak Policja, a nawet używać broni palnej.