Proeuropejskość

16 czerwca, 2008

„Irlandia, która odrzuciła w referendum traktat lizboński, nie osłabiła proeuropejskich nastrojów Polaków”donosi z triumfem „Dziennik”. Chodzi o to, że prawie 60% pytanych w sondażu OBOP zadeklarowała chęć udziału w referendum nad przyjęciem traktatu, gdyby takowe w Polsce się odbyło, z tych zaś 71% głosowałoby na „tak”. Jednocześnie prawie połowa z tych 60% uważa, że prezydent mimo odrzucenia traktatu przez Irlandię powinien go ratyfikować (przeciwnego zdania jest 24%).
„Dziennik” cytuje Sławomira Nowaka, szefa gabinetu premiera: Takie wyniki sondażu to jasny sygnał dla Europy o polskim prounijnym nastawieniu”.
Jak widać, zarówno dla dziennikarzy „Dziennika”, jak i dla wysokiego urzędnika rządu bycie „proeuropejskim” i „prounijnym” jest równoznaczne ze ślepym popieraniem traktatu wysmażonego przez unijnych urzędników. Kto jest przeciwko niemu, jest z definicji przeciwko Unii, a nawet Europie jako takiej. Rozumiem, że analogicznie bycie „propolskim” musi wiązać się z popieraniem wszelkich inicjatyw rządu…
Dla mnie gotowość zagłosowania za przyjęciem dokumentu, którego się nie czytało (wątpię, by z tych deklarujących głosowanie „tak” choćby jeden promil przeczytał traktat lizboński) świadczy nie o żadnej proeuropejskości, ale raczej o głupocie. To tak jakby podpisać podsuniętą umowę bez przeczytania, czego dotyczy. Jak widać, rząd i dziennikarze cieszą się z tego, że wśród Polaków jest dużo głupców. Ciekawe dlaczego?

Państwo bezpodstawnie oskarżyło, teraz nie chce zapłacić

12 czerwca, 2008

Jak może niektórzy pamiętają, w zeszłym roku wskutek złośliwego donosu postawiono mi zarzut rozpowszechniania treści pornograficznych z udziałem małoletniego (art. 202 par. 3 kk) na mojej dawnej stronie internetowej (która z tego powodu została czasowo zamknięta). Ponieważ jest to przestępstwo zagrożone karą do 8 lat pozbawienia wolności, a w niektórych znanych mi przypadkach osoby oskarżone o podobne rzeczy trafiały prewencyjnie do aresztu, postanowiłem skorzystać z usług adwokata. Ostatecznie sprawa została umorzona po tym, jak prokuratura otrzymała opinię biegłego stwierdzającą, że w podejrzewanych tekstach (tak, chodziło o teksty, nie o filmy ani zdjęcia!) żadnych treści pornograficznych nie było.

Bezczelny narkoman

2 czerwca, 2008

Sławomir Jastrzębowski, naczelny „Super Expressu” nazwał skazanego za posiadanie niewielkiej ilości konopi Artura Radosza „narkomanem”. Konsekwentnie, kilka razy. Napisał też, że jego zachowanie – czyli głodówka w proteście przeciwko kryminalizacji posiadania konopi i innych nielegalnych substancji oraz domaganie się ich legalizacji – to „bezczelność”.
Ciekawe, czy panu Jastrzębowskiemu albo jakiemuś z jego kolegów zdarza się wypić od czasu do czasu kufelek piwa, lampkę wina czy setkę wódki? Jeśli tak, to stosując jego własne kryteria, trzeba nazwać go alkoholikiem. No bo skoro ten, co od czasu do czasu zapali sobie jointa jest narkomanem, to ten, co od czasu do czasu wychyli kieliszek jest alkoholikiem. Nawiasem mówiąc, alkoholik to też narkoman – konkretnie narkoman zażywający narkotyk zwany alkoholem.
Rozumiem też, że gdyby wprowadzono w Polsce kary za picie alkoholu – jak w niektórych krajach islamskich – to pan Jastrzębowski nazwałby bezczelnością wszelkie żądania ich zniesienia. Bo wszak bezczelnością jest domagać się dla siebie wolności decydowania, co palić, jeść czy pić.

Bo posiadał konopie

28 maja, 2008

Hyperreal.info donosi, że Artur Radosz, działacz ruchu na rzecz legalizacji marihuany „Kanaba” siedzi w więzieniu za posiadanie niecałego grama konopi na własny użytek. Jak sam twierdzi, w wyniku egzekucji wyroku stracił pracę i mieszkanie, i po wyjściu zza krat wyląduje na bruku bez środków do życia.
Dzisiaj Artur Radosz ma rozpocząć głodówkę w proteście przeciwko prawu przewidującemu kary za używanie nielegalnych substancji, które często są mniej szkodliwe i uzależniające, niż powszechnie używane, takie jak: alkohol, tytoń lub środki nasenne, przeciwbólowe i psychotropowe. Ma ona trwać dopóty, dopóki tą kwestią nie zainteresuje się parlament. Niestety znając polskich polityków pewnie nikogo to nie obejdzie. Żeby tylko nie skończył jak Claudiu Crulic

Libertarian Party of USA, R.I.P.

28 maja, 2008

Partia Wolnościowa USA popełniła samobójstwo. Wybrała na swojego kandydata w najbliższych wyborach prezydenckich byłego republikańskiego kongresmena Boba Barra, znanego z aktywnego popierania „wojny z narkotykami” (m. in. w 1999 r. jako kongresmen domagał się, by na podstawie federalnych przepisów można było oskarżać osoby domagające się liberalizacji antynarkotykowego prawa). I to bynajmniej nie „nawróconego grzesznika” – jak wynika z przeprowadzonego w grudniu 2006 r. wywiadu dla „Reason” Barr (uznany niegdyś przez Partię Wolnościową za największego zwolennika „wojny z narkotykami” w Kongresie) wcale swoich poglądów w tej dziedzinie nie zmienił. Interesujące, że we wspomnianym wywiadzie Barr zarzekał się, że nie zamierza startować w wyborach prezydenckich – jak widać, jest typowym przykładem polityka z establishmentu, który mówi jedno, a robi drugie…

Facet na obcasach, czyli o stereotypach

25 maja, 2008

O tym, że istnieją kulturowe stereotypy dyskryminujące kobiety, każdy dziś wie. No, może nie każdy, ale bardzo wielu ludzi. Nawet tych, którzy niekoniecznie są tym stereotypom przeciwni. Feminizmowi udało się skutecznie wprowadzić przekonanie o istnieniu takich stereotypów do tzw. świadomości społecznej. O przeciwdziałaniu takim stereotypom debatują instytucje państwowe i europejskie, wypowiadają się naukowcy i organizacje pozarządowe.
Okazuje się jednak, że przynajmniej w pewnych dziedzinach istnieją stereotypy kulturowe dyskryminujące w sposób oczywisty mężczyzn. Ostatnio pewien mężczyzna został wyrzucony z akademika we Wrocławiu, bo chodził w butach na wysokich obcasach. Ten element stroju uważany jest bowiem za kobiecy, a facet noszący wyraźnie damski strój to coś najwyraźniej bulwersującego i nieprzyzwoitego – jak wynika z relacji wyrzuconego, kierowniczka akademika stwierdziła, że mieszkają w nim młodzi ludzie, którzy się uczą i nie powinni go oglądać.
Równocześnie kobieta w męskim stroju – męskich butach, spodniach, marynarce, kapeluszu – jest uważana w naszym kręgu kulturowym za coś zupełnie normalnego. Przekracza granicę dopiero wtedy, gdy domaluje lub doklei sobie wąsy, jak robią to często drag kings.

BDSM przed sądem

21 maja, 2008

Wolność wypowiedzi w Polsce wygląda niestety tak, że można zostać oskarżonym – a możliwe, że i skazanym – za przedstawianie czegoś, co samo w sobie wcale nie jest karalne. Ostatnio przekonał się o tym pewien pan, który założył stronę internetową ze zdjęciami i filmikami o tematyce BDSM i zaczął sobie na niej zarabiać. Po jakimś czasie prokuratura oskarżyła go o przestępstwo z art. 202 par. 3 kk – rozpowszechnianie „treści pornograficznych związanych z prezentowaniem przemocy”.
Oczywiście praktyki BDSM, takie jak np. chłostanie, wiązanie, zakuwanie w kajdanki, polewanie gorącym woskiem, nakłuwanie igłami czy deptanie butami na szpilkach 🙂 same w sobie nie wiążą się z żadną realną przemocą i są jak najbardziej legalne. Nie są gwałtem. Odbywają się za zgodą zainteresowanych stron. (Pewnie, że można zrobić to komuś bez jego zgody, podobnie jak można kogoś zgwałcić w tradycyjny sposób. To się też zdarza. Ale w takiej sytuacji istotny jest brak zgody, a nie fakt, że kogoś się chłoszcze lub wiąże). Co więcej, wiele scen „sado-maso” na zdjęciach czy w filmach jest udawanych i tak naprawdę nie przedstawia rzeczywistych praktyk BDSM.

Policja przyszła po bluźniercę

19 maja, 2008

Holenderski rysownik ukrywający się pod pseudonimem Gregorius Nekschot został zatrzymany przez policję pod zarzutem „publikowania rysunków dyskryminujących muzułmanów i ciemnoskórych”. Zatrzymania dokonało około 10 policjantów. Skonfiskowano mu rysunki, komputer, telefon komórkowy, płyty CD i DVD i pendrive’y. Po dwóch dniach Nekschot został zwolniony, ale grozi mu do dwóch lat więzienia, jeśli udowodnionoby mu wielokrotne przestępstwo. Może się zresztą obawiać też czegoś więcej w przypadku ujawnienia jego prawdziwej tożsamości, jako że islamscy fanatycy grozili mu już kilkakrotnie śmiercią. Na razie policja łaskawie utrzymuje jego dane osobowe w tajemnicy.
Nekschot był poszukiwany przez policję od trzech lat, prawdopodobnie w wyniku donosu, jaki złożył na niego imam-neofita Abdul-Jabbar van de Ven.
Ostrze satyry Nekschota nie ogranicza się jedynie do islamu. Może szokować również chrześcijan – jeden z jego rysunków, dostępny w archiwum Internetu, a będący satyrą na kreacjonizm, przedstawia Boga jako małpę. Inny ukazuje Jezusa i Mahometa w trakcie stosunku homoseksualnego. Nekschot nie oszczędza również partii chrześcijańskich demokratów czy chińskich komunistów.

Wyszło szydło z worka :-)

18 maja, 2008

Tomasz Terlikowski, znany publicysta katolicki, w najnowszym wpisie na swoim blogu zdefiniował małżeństwo jako związek dwóch osób tej samej płci, którego celem jest zrodzenie i wychowanie nowych obywateli. Na wszelki wypadek, gdyby postanowił się z tego stwierdzenia wycofać, tutaj jest zrzut ekranu.
Panie Tomaszu, nie spodziewałem się tego, że akurat Pan postawi tak rewolucyjną tezę… 🙂

Wszyscy przepłacimy za autostrady

14 maja, 2008

Jak donosi „Polska – The Times”, okazuje się, że kolejne rządy zawierały z firmami budującymi autostrady umowy zezwalające tym ostatnim na praktycznie dowolne podnoszenie cen budowy i przewidujące ogromne odszkodowania w przypadku ich zerwania przez państwo. W efekcie np. spółka GTC, która ma wybudować północny odcinek autostrady A1, żąda za kilometr 17 mln euro, czyli dwa razy więcej niż trzy lata temu. Łącznie oznacza to wzrost kosztów budowy o miliardy euro (np. sam odcinek autostrady A1 z Grudziądza do Torunia podrożał o ponad 500 mln). Jednocześnie okazuje się, że zbudowane już odcinki autostrad (jak np. fragment A2 między Nowym Tomyślem a Komornikami) nie spełniają norm jakości i być może będą musiały zostać rozebrane i wybudowane na nowo.
Umowy w imieniu państwa negocjowali – jak pisze wspomniany dziennik – prawnicy, którzy potem przechodzili do pracy w kancelariach obsługujących konsorcja. Być może świadomie zgadzali się na zapisy niekorzystne dla reprezentowanej przez siebie strony. Ma to sprawdzić prokuratura.