Archiwum kategorii ‘Polityka’

Oszukany przez Łukaszenkę ma cierpieć?

niedziela, 13 marca, 2022

Grupa Granica informuje, że imigrantów nielegalnie przekraczających granicę polsko-białoruską nadal wypycha się z powrotem do Białorusi. Do państwa pośrednio zaangażowanego w napaść Rosji na Ukrainę poprzez udostępnienie atakującej rosyjskiej armii swojego terytorium. Do państwa obłożonego już za to unijnymi sankcjami, a więc z punktu widzenia Polski nieprzyjaznego. Do państwa, które za chwilę może się już aktywnie włączyć w działania wojenne na Ukrainie.
Do państwa, w którym są więźniowie polityczni i którego obywatelom Polska jak najbardziej udziela różnych form ochrony oraz wydaje wizy humanitarne.
Do państwa, w którym tacy imigranci bywają – jak wynika z napływających sygnałówbici i okradani przez białoruskich funkcjonariuszy.
W tym przypadku miało to dotyczyć imigrantów z Jemenu, gdzie od siedmiu lat toczy się wojna domowa, która pochłonęła już ponad trzysta tysięcy ofiar cywilnych. Proszących o ochronę w Polsce.
W sytuacji, gdy wpuszczono już ponad półtora miliona uchodźców z Ukrainy, również tych pochodzących z krajów azjatyckich i afrykańskich. W sytuacji, gdy uciekającym obywatelom Ukrainy postanowiono dać nie tylko możliwość legalnej pracy, ale nawet pewne wsparcie socjalne, na przykład prawo do korzystania z finansowanej przez państwo opieki medycznej i edukacji.
Jeśli to prawda, to jaki jest sens upierania się przy takim traktowaniu tych imigrantów? Bo na pewno argumentem nie jest ani to, że mogą oni spowodować jakiś problem ekonomiczny – wszak są oni kroplą w morzu ludzi napływających z Ukrainy – ani to, że nie ma prawnych możliwości ich legalnego przyjęcia (skoro wnioskują o ochronę międzynarodową, a w ich kraju toczy się wojna). Ani to, że Białoruś jest państwem całkowicie bezpiecznym, w którym prawo takiego imigranta do życia, wolności i bezpieczeństwa osobistego byłoby niezagrożone i nie istnieje niebezpieczeństwo poddania go torturom, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu (w przeciwnym razie występują przesłanki udzielenia zgody na pobyt ze względów humanitarnych lub pobyt tolerowany).
To jest tak, jakby Polska chciała całemu światu dać sygnał: „Jesteśmy w stanie przyjąć miliony, ale jeśli ktoś dał się oszukać Łukaszence, niech cierpi”.
Po co?

Pchły szachrajki i Żuk

czwartek, 10 marca, 2022

Wygląda na to, że członkowie zarządów Poczty Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, na których Prezes Najwyższej Izby Kontroli złożył dziesięć miesięcy temu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 296 kk („Kto, będąc obowiązany na podstawie przepisu ustawy, decyzji właściwego organu lub umowy do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą osoby fizycznej, prawnej albo jednostki organizacyjnej nie mającej osobowości prawnej, przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku, wyrządza jej znaczną szkodę majątkową…”) w związku z przygotowaniami do ostatecznie nieprzeprowadzonych tzw. wyborów kopertowych (mimo uzyskania rekompensaty ze Skarbu Państwa obie spółki poniosły straty w wysokości ok. 20 milionów złotych), nie poniosą odpowiedzialności karnej, nawet jeśli prokuratura kiedyś wykaże ochotę do ich ścigania.
Bo wczoraj właśnie Sejm stosunkiem głosów 228 do 226 przegłosował poprawkę nr 98 do uchwalanej ustawy „o rządowym projekcie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa”, która zdejmuje odpowiedzialność ze sprawców czynu zabronionego określonego w art. 296 § 1, 1a,3 lub 4 Kodeksu karnego, jeżeli czyn został popełniony m. in. w czasie obowiązywania stanu epidemicznego lub epidemii, a sprawca działał lub zaniechał działania w celu ochrony życia lub zdrowia wielu osób, bezpieczeństwa publicznego lub dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury.
A „wybory kopertowe” miały być przecież zorganizowane właśnie dlatego, żeby ludzie w czasie obowiązywania stanu epidemii nie zakażali się koronawirusem tłocząc się przy urnach w pomieszczeniach komisji wyborczych.
Zadecydował głos Stanisława Żuka z Kukiz’15, który zagłosował za poprawką. Gdyby głosował tak, jak jego koledzy – Paweł Kukiz i Jarosław Sachajko (głosowali przeciw), to poprawka ta by nie przeszła, bo byłby w głosach remis 227 do 227.
Ale przeszła. Można jeszcze ewentualnie liczyć na sprzeciw Senatu, ale on też może zostać odrzucony. A prezydent nie zawetuje ustawy dotyczącej w większości pomocy ukraińskim uchodźcom.
Pozostaje liczyć na to, że przepis ten zostanie uchylony w przyszłości.

Koszulka z Putinem

środa, 9 marca, 2022

Jeszcze w lipcu ubiegłego roku były wicepremier Włoch Matteo Salvini, znany z tego, że wychwalał Władimira Putina jako „najlepszego męża stanu na Ziemi” i odmawiał wpuszczania do włoskich portów statków przewożących imigrantów uratowanych na Morzu Śródziemnym, w imieniu swojej partii Liga podpisywał wraz z Jarosławem Kaczyńskim i przywódcami kilkunastu innych prawicowych partii z różnych państw Unii Europejskiej (m. in. Viktorem Orbanem i Marine Le Pen) deklarację w sprawie przyszłości Europy i rozważał utworzenie wspólnej z m. in. PiS frakcji w Parlamencie Europejskim. W listopadzie prezes PiS zaprosił go do Warszawy na „Warsaw Summit” – spotkanie europejskiej prawicy, ale Salvini wtedy nie przyjechał.
Dzisiaj, gdy Orban z dużą niechęcią dołącza się do unijnych sankcji przeciwko Rosji, a Le Pen niszczy ulotki wyborcze, na których pozuje w towarzystwie rosyjskiego prezydenta, Salvini pojawił się w Przemyślu, by lansować się na pomocy ukraińskim uchodźcom. I prezydent Przemyśla Wojciech Bakun zaproponował mu, żeby spotkał się z tymi uchodźcami w koszulce z wizerunkiem Putina, w jakiej kiedyś przywódca Ligi sfotografował się na Placu Czerwonym w Moskwie. „No respect” – usłyszał od niego Salvini.
Szacunek dla prezydenta Bakuna. A Jarosławowi Kaczyńskiemu radzę lepiej dobierać sojuszników.

Brak parad gejów ważniejszy niż mordowanie ludzi?

poniedziałek, 7 marca, 2022

Dla patriarchy Cyryla nadchodząca wiosna „została przyćmiona poważnymi wydarzeniami (…), praktycznie wybuchem działań wojennych”. Spowodowanych tym, że „od ośmiu lat podejmowane są próby niszczenia tego, co dzieje się w Donbasie”, który jest „odrzuceniem, fundamentalnym odrzuceniem tak zwanych wartości oferowanych dziś przez tych roszczących sobie władzę nad światem” – wartości symbolizowanych przez ni mniej, ni więcej, tylko „parady gejów”. (Tu może przypomnę, że choć jeszcze jeszcze w 2000 roku prawie 15% mieszkańców tego regionu ankietowanych w sondażu organizacji „Nasz mir” określiło się jako homoseksualiści, to obecnie w Ługańskiej Republice Ludowej za homoseksualizm grozi kara więzienia od trzech do pięciu lat, a Doniecka Republika Ludowa ma nawet zapisane w konstytucji, że „żadna forma zboczonego związku pomiędzy ludźmi tej samej płci nie jest uznawana ani dozwolona (…) i jest karana przez prawo”). Dlatego zdaniem Cyryla „to, co dzieje się dzisiaj w sferze stosunków międzynarodowych ma znaczenie nie tylko polityczne”, ale dotyczy wprost zbawienia człowieka. „Wokół tego tematu toczy się dziś prawdziwa wojna”.
Inaczej mówiąc, napaść Putina na Ukrainę to według patriarchy moskiewskiego wojna o to, by w Donbasie dalej mogło nie być parad gejów. To wojna z władcami świata pragnącymi rzekomo narzucić „grzech potępiony przez prawo Boże”. Najwyraźniej w tym celu można zaatakować cały kraj, bombardować i zabijać ludność cywilną, wysyłać na śmierć tysiące żołnierzy, zmusić milion ludzi do ucieczki ze swoich domów, postawić świat na krawędzi międzynarodowej wojny.
Pytanie, czy jest on człowiekiem, którego nienawiść do homoseksualistów i ich parad przywiodła do usprawiedliwiania wojny, czy cynicznym funkcjonariuszem Putina, który wybrał takie usprawiedliwienie wiedząc, że trafi nim do serc wielu swych wiernych?
W obu przypadkach oznacza to, że są w Rosji ludzie, dla których to, by inni ludzie nie demonstrowali swoich, według nich zboczonych, skłonności seksualnych jest rzeczą tak istotną, że dopuszczają w tym celu mordowanie jeszcze innych ludzi. I że uważają, że coś takiego jest zgodne z wolą Bożą.
Patrząc na ostatnie lata w polskiej polityce, mam wrażenie, że dla sporej liczby Polaków było to przynajmniej tak istotne, że decydowało o ich głosowaniu w wyborach. A dla niektórych było powodem, dla którego łaskawiej patrzyli na Putina i jego państwo niż na politycznie rozumiany Zachód.
Mam nadzieję, że dla tych ostatnich nadeszło otrzeźwienie.

Ci gorsi uchodźcy

niedziela, 6 marca, 2022

Przepraszam, że cały czas poruszam ten temat, ale bardzo często pada argument, że imigranci próbujący się przedostać przez granicę białoruską to w odróżnieniu od Ukraińców nie uchodźcy, bo nie uciekają przed wojną ani reżimami łamiącymi prawa człowieka. I w związku z tym nie ma powodu ich wpuszczać do Polski (tak, jakby ktoś migrujący z powodów ekonomicznych stwarzał większy problem czy zagrożenie – ale to osobny temat).
No to zobaczmy, jakich to imigrantów zatrzymała Straż Graniczna na przykład 3 marca (tak, wciąż próbują się przedostawać):
Siedmiu obywateli Jemenu, gdzie od 7 lat toczy się wojna domowa, która pochłonęła już setki tysięcy ofiar.
Dwóch obywateli Erytrei – państwa, w którym panuje jedna z najgorszych dyktatur na świecie, zmuszająca ludzi do niewolniczej pracy.
Dwóch obywateli Syrii – państwa, w którym nadal całkowicie nie zakończyła się trwająca od 11 lat wojna domowa, a część północnych terenów jest faktycznie pod okupacją Turcji.
Dwóch obywateli Iranu, w którym od kilkudziesięciu lat rządzi łamiący prawa człowieka islamistyczny reżim i są więźniowie polityczni.
Dwóch obywateli Sudanu – państwa, w którym w porównaniu z poprzednimi jest może obecnie najspokojniej, ale i tam w zeszłym roku był zamach stanu, a w styczniowych protestach zabito kilka osób.
Dodatkowo twierdzą, że dotarli na polską granicę z Rosji, która obecnie jak wiadomo rozpoczęła wojnę i wprowadziła szereg naruszających prawa człowieka przepisów, a za chwilę może wprowadzić na terenie całego kraju stan wojenny – przed którym już uciekają sami Rosjanie.
Jest więc prawdopodobne, że osoby te kwalifikują się do przyznania statusu uchodźcy, czy przynajmniej ochrony uzupełniającej lub pobytu ze względów humanitarnych albo tolerowanego.
A że przedostali się nielegalnie z Białorusi? Bo nie mieli wielkiej szansy przylecieć legalnie do Polski czy innego kraju Unii Europejskiej. Gdyby Polska dała im taką szansę, być może nie musieliby korzystać z tej drogi.
Choć ci faktycznie uciekający z Rosji nie mają obecnie innej drogi, jak przez Białoruś i „zieloną granicę”.
Rozumiem, że ich zatrzymano, skoro przekroczyli granicę nielegalnie. Ale skoro już widać, że wpuszczenie nawet miliona (za niedługo) uchodźców z Ukrainy w żaden sposób nie zdestabilizowało sytuacji w Polsce, to czemu nie potraktować ich tak samo, jak tamtych? Czyli: nie wypychać z powrotem na Białoruś (mam nadzieję, że w obecnej sytuacji politycznej tych praktyk już zaprzestano), nie zamykać na długo w strzeżonych ośrodkach, dać im prawo do pracy i do przemieszczenia się do innych krajów Europy.
Słusznie chwalimy się, że Polska dokonuje teraz czegoś niesamowitego: przyjmuje setki tysięcy, a za chwilę może miliony uchodźców bez tworzenia dla nich obozów, dzięki nie tylko wsparciu rządu, ale przede wszystkim oddolnej masowej pomocy społeczeństwa. Po co utrzymywać skazę na tym wizerunku i narażać się na zarzuty rasizmu i nierównego traktowania?

Lobbyści Putina ze spuszczonymi gaciami

sobota, 5 marca, 2022

W 2015 roku 81% Polaków oceniało Rosję negatywnie i był to najwyższy wskaźnik spośród wszystkich krajów, których mieszkańcy odpowiadali w sondażu Pew Research.
W 2017 roku było to już tylko 69% Polaków – bardziej negatywnie Rosję oceniali Jordańczycy, Holendrzy i Szwedzi. Ale nadal Polacy przodowali wśród nacji uważających Rosję za zagrożenie (65%) oraz wykazujących brak zaufania do samego Władimira Putina (89%, drugie miejsce za Jordanią).
W 2019 roku brak zaufania do Putina w Polsce zmniejszył się – wykazywało go 79% Polaków, mniejszy odsetek niż w przypadku Szwedów (81%). Jednocześnie liczba Polaków oceniających Rosję pozytywnie wzrosła do 33% (w 2017 r. było to 21%, a w 2015 r. tylko 12%).
Wygląda na to, że środowiska prokremlowskie mocno pracowały, by poprawić wizerunek Rosji i jej prezydenta w polskich oczach. Jeszcze w zeszłym roku nie tylko „Myśl Polska” czy „Fronda”, ale i prorządowy portal „wPolityce” przedstawiały Putina jako reprezentanta „zdroworozsądkowego konserwatyzmu” i przeciwnika „ideologii neomarksistowskiej” (choć ten ostatni z listkiem figowym w postaci komentarza Grzegorza Górnego, że „w swym oporze przeciw szaleństwom współczesności możemy oprzeć się na solidniejszym fundamencie niż konserwatyści w zsekularyzowanych społeczeństwach zachodnich, dla których główny lokator Kremla okazuje się ostatnim promykiem nadziei na ocalenie chrześcijaństwa”). A polityk postrzegany przez wielu jako „wolnościowy” – Janusz Korwin-Mikke – konsekwentnie przez lata pozytywnie wyrażał się o prezydencie Rosji i jego polityce, posuwając się nawet do stwierdzeń, żeby chciał, by był on prezydentem Polski, a w 2016 roku chwaląc wiernego sojusznika Putina, dyktatora Czeczenii Ramzana Kadyrowa, za to, że „To naprawdę ciekawy człowiek. Jest bardzo wolnorynkowo nastawiony. To budzi sympatię w moim środowisku, w mojej partii. W odróżnieniu od PiS nie niszczy on swoich wrogów, a zaprasza ich do rządu i wciąga w odbudowę regionu”.
Teraz jednak wybuchła wojna, Putin objawił swoją prawdziwą twarz, a jego piewcy zostali ze spuszczonymi gaciami. I niech już z nimi zostaną.

Ukraina, Syria i propaganda

sobota, 26 lutego, 2022

W ostatnich dniach po Internecie krąży mem ze zdjęciem zniszczonego arabskiego miasta z czołgami na ulicy – krótki research, który zrobiłem wskazuje na to, że jest to prawdopodobnie Aleppo na północy Syrii, a zdjęcie jest zrobione najpóźniej w styczniu 2017 roku – o treści „Od pięciu dni izrael bombarduje Syrię. Tak wygląda syryjska flaga <tu ikonka flagi Syryjskiej Republiki Arabskiej>, gdyby ktokolwiek miał ochotę zrobić sobie nakładkę”. Treść mema wyraźnie nawiązuje do ustawiania sobie przez ludzi nakładek z flagą Ukrainy w obliczu rosyjskiej inwazji na ten kraj, sugerując jednocześnie, że za zniszczenia widoczne na zdjęciu odpowiada Izrael i że nikogo to nie obchodzi w przeciwieństwie do tego, co się dzieje na Ukrainie.
Ja żadnych nakładek, ani z flagą Ukrainy, ani Syrii, ani z jakąkolwiek inną sobie nie ustawiam i nie ustawiałem, bo nie mam takiego zwyczaju. Jednak obchodzi mnie zarówno to, co dzieje się na Ukrainie, jak i to, co dzieje się w Syrii, i na swoją małą skalę okazuję poparcie atakowanej ludności tak Ukrainy, jak i Syrii. W pierwszym przypadku m. in. wpłaciłem symboliczną kwotę na pomoc humanitarną organizowaną przez mojego znajomego (zachęcam do wpłacania), w drugim dwa i pół roku temu np. wziąłem udział w manifestacji przeciwko tureckiej inwazji na północną Syrię (Rożawę) i trzymałem tam nawet transparent.
Zdaję sobie jednak sprawę, że są tacy, którzy nie interesują się Syrią i nie można ich za to winić, ani potępiać z tego powodu ich poparcia dla napadniętych Ukraińców. Po prostu Syria jest daleko, a Ukraina tuż za naszą granicą.
Tym chciałbym jednak wyjaśnić, że zniszczenia w Aleppo nie są winą Izraela. W Syrii od jedenastu lat trwa wojna domowa i te zniszczenia są właśnie jej rezultatem. A co do wojny Syrii z Izraelem, to rozpoczęła się ona w 1948 roku – 74 lata temu! – i nigdy formalnie nie zakończyła zawarciem pokoju, a agresorem była tu akurat Syria, wraz z innymi państwami arabskimi. 55 lat temu Syria utraciła w tej wojnie Wzgórza Golan, a obecnie utrzymuje na swoim terenie wojskowe bazy wrogich Izraelowi ugrupowań takich jak Hezbollah. Co pewien czas z terenu Syrii wystrzeliwane są rakiety na Izrael, a armia izraelska atakuje wymienione wyżej bazy i inne obiekty wojskowe. W obecnym miesiącu nastąpiło kilka takich ataków (na cele w pobliżu Damaszku i miejscowości Quneitra). Syryjska telewizja podała, że zginęli trzej żołnierze. Ofiar cywilnych nie było.
Realne ofiary cywilne i zniszczenia w Syrii są wynikiem wojny domowej oraz rozpoczętej w 2018 i 2019 roku tureckiej okupacji autonomicznych obszarów na północy kraju (tzw. Rożawy). W wyniku tlącej się od kilkudziesięciu lat wojny syryjsko-izraelskiej cywile giną rzadko (jak podaje Wikipedia, od 2012 roku zginęło kilkunastu Syryjczyków i jeden Izraelczyk) i jest to w ogóle nie do porównania z obecną wojną na Ukrainie.
Przypuszczam, że rozpowszechniany mem jest wytworem propagandy prorosyjskiej (rząd Syrii jest sojusznikiem Rosji), która często gra na nutach antyizraelskich i antysemickich. Ciekawe, czy ci, co go rozpowszechniają (a wśród moich znajomych zrobiło to już kilka osób) zrobili sobie nakładkę z syryjską flagą, gdy wybuchła syryjska wojna domowa, gdy toczyły się walki w Aleppo lub gdy Turcja najechała północną Syrię?

Agresorzy i polski rząd

wtorek, 22 lutego, 2022

Dziewiętnaście lat temu prezydent USA stwierdził, że Irak rządzony przez Saddama Husajna – skądinąd zbrodniczego dyktatora – posiada broń masowej zagłady (czego potem nie potwierdzono) i wspiera terroryzm. Po czym dokonał na ten kraj zbrojnej inwazji. Polski rząd – jako jeden z czterech na świecie, w przeciwieństwie do większości państw europejskich – brał w niej bezpośredni udział, wysyłając żołnierzy.
Niecałe dwa i pół roku temu prezydent Turcji pod pretekstem walki z terroryzmem zaatakował autonomiczną północną Syrię, stanowiącą w świetle prawa międzynarodowego część sąsiedniego państwa. Część rządów europejskich potępiła wówczas turecką agresję, a niektóre nałożyły na tureckie państwo pewne sankcje. Polskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło wtedy jedynie, że „mając świadomość uzasadnionych interesów Turcji w sferze bezpieczeństwa mamy nadzieję, że trwająca operacja zakończy się jak najszybciej, a działania prowadzone będą przy poszanowaniu międzynarodowego prawa humanitarnego”.
Wczoraj prezydent Rosji powiedział, że do wyprodukowania broni masowej zagłady i wspierania działań terrorystycznych dąży Ukraina, po czym uznał kawałek jej terytorium – kontrolowany od kilku lat przez swoich sojuszników – za niepodległe państwa i wprowadził tam swoją armię. Polski rząd protestuje, a wiceminister spraw zagranicznych uznaje to za „akt kryminalny”.
Dopiero, gdy pojawia się potencjalne zagrożenie dla Polski, wybrani przez Polaków władcy uznają, że zbrojna agresja jednego państwa na drugie, przez którą cierpi ludność cywilna, to coś złego.

Wykluczenie prawicowca Ziemiańskiego

czwartek, 17 lutego, 2022

Czytam, że pisarzowi Andrzejowi Ziemiańskiemu (autorowi „Achai”, „Pomnika Cesarzowej Achai” i „Viriona”) cofnięto zaproszenie na jakąś odbywające się w trybie online spotkanie miłośników fantastyki. Według organizatorów dlatego, że „nie chcemy mieć gości, którzy szykanują inne grupy społeczne”. Według innego pisarza, Andrzeja Pilipiuka, któremu również cofnięto zaproszenie, „członkom i zarządowi stowarzyszenia Awangarda nie spodobała się obecność na liście gości pisarzy o prawicowych poglądach”.
Jedno i drugie w kontekście Andrzeja Ziemiańskiego mnie po prostu dziwi. Nie wiem wprawdzie, jakie ma on faktycznie poglądy polityczne i na temat różnych grup społecznych, bo nigdy z nim nie rozmawiałem ani nie czytałem jego wypowiedzi na ten temat. Wiem natomiast, jaki przekaz płynie z jego książek. Wydźwięk publikowanych od dwudziestu lat powieści ze „świata Achai” jest według mnie pro-tolerancyjny i daleki od popularnie rozumianej prawicowości.
Bo prawicowość, z grubsza próbując dookreślić to mocno ogólnikowe pojęcie, to poszanowanie tradycji, hierarchii, religii, Boga oraz konserwatywnej obyczajowości wyrażającej się w określonych rolach przypisanych kobietom i mężczyznom oraz skrępowaniu sfery erotycznej rygorystycznymi regułami. Często z prawicowością łączona jest również nieufność lub niechęć do obcych/innych wyrażająca się w nacjonalizmie czy rasizmie.
A co mamy w książkach Ziemiańskiego?
Wyraźną sympatię wobec buntu. Buntu wobec tradycji (skostniałym zwyczajom i zacofaniu, które muszą ustępować postępowi tak technologicznemu, jak i społecznemu), religii (instytucja reprezentująca w „świecie Achai” zorganizowaną religię dbającą o interesy bogów – Zakon – przedstawiona jest jako czarne charaktery manipulujące światem i zdolne do największych zbrodni), władzy (są m. in. wyraźne aluzje do lewicowych rewolucji, np. jeden z drugoplanowych bohaterów wzorowany jest – nawet przydomkiem i imieniem – na „Che” Guevarze) a nawet samemu Bogu (bohaterowie zupełnie otwarcie stają po stronie Szatana – Sepha – przeciwko zamysłom bogów, na czele których stoi „nasz” Bóg).
Silne, emancypujące się kobiety, na czele z główną bohaterką pierwszej powieści. Państwa, w których kobiety rządzą i w przeciwieństwie do mężczyzn służą w wojsku.
Obyczajowość seksualną bynajmniej nie konserwatywną – łącznie z homoseksualizmem i BDSM.
Nacjonalistycznej propagandy czy ksenofobii też jakoś specjalnie nie widać – ba, w „Achai” jest nawet scena, w której pojęcie narodu wymyślane jest po to, by „sprawić, by wszyscy ujęli się za własnym królestwem”. A w armii alternatywnej Polski z „Pomnika…” są Tatarzy, Żyd i Niemiec – przedstawieni bynajmniej nie jako postacie negatywne.
Wykluczenie akurat Andrzeja Ziemiańskiego za „prawicowe poglądy” czy rzekome szykanowanie jakichś grup wydaje się mi kompletnym absurdem. Pomijając to, że nie jestem zwolennikiem wykluczania kogokolwiek z tego typu wydarzeń za dowolne poglądy (choć oczywiście organizatorzy mają do tego prawo, tak jak inni mają prawo wyrazić swoje zdanie na ten temat).
Chyba, że czegoś nie wiem.

Uchodźcy jednak nie destabilizują?

niedziela, 13 lutego, 2022

Od wielu miesięcy rząd przekonuje nas, że imigranci usiłujący przedostawać się przez polską granicę z Białorusi, w liczbie kilku, może kilkunastu tysięcy miesięcznie, głównie w celu przedostania się dalej do innych krajów Europy, grożą destabilizacją sytuacji w naszym kraju. Że stanowią tak ogromne zagrożenie, że należy im maksymalnie utrudnić – nie mówiąc już o ułatwieniu – możliwość legalnego przedostania się do Polski, wprowadzić stan wyjątkowy, nie przejmować się międzynarodowym prawem zabraniającym wyrzucania cudzoziemców wnioskujących o ochronę międzynarodową, zalegalizować takie praktyki w przepisach polskich, uchwalić ustawę pozwalającą na wprowadzenie rozporządzeniem ministra zakazu przebywania w strefie nadgranicznej, zbudować na granicy mur za ponad półtora miliarda złotych, a tych niewielu imigrantów, których nie wyrzucono i od których przyjęto wnioski o ochronę, trzymać w warunkach praktycznie więziennych w strzeżonych ośrodkach.
Oczywiście około dwóch milionów cudzoziemców – głównie imigrantów ekonomicznych – przebywających obecnie w Polsce sytuacji tu w żaden sposób nie zdestabilizowało. Wręcz odwrotnie – przyczyniają się do funkcjonowania polskiej gospodarki. No ale może chodzi o to, że może napłynąć tu w krótkim czasie większa grupa ludzi? Bez załatwionej wcześniej pracy i może bez środków do życia na dłuższy czas?
Jak jednak widać, taką destabilizacją nie grozi chyba nawet milion potencjalnych uchodźców z Ukrainy, który może napłynąć do Polski w krótkim czasie w przypadku wybuchu tam wojny – skoro zdaniem rządu należy przygotować się na ich przyjęcie, zakwaterować w obiektach takich jak internaty, ośrodki wypoczynkowe, szkoleniowe, schroniska, bursy, hostele, hotele, hale widowiskowe, targowe czy sportowe, przygotować przejścia graniczne, zapewnić żywność i opiekę medyczną.
Nie chcę tu wdawać się w dywagacje, czy zapewnianie cudzoziemcom pomocy z pieniędzy zabranych przymusowo w podatkach jest słuszne, czy nie. Chcę jedynie zwrócić uwagę, że państwo polskie wydaje się mieć środki na zorganizowanie pobytu miliona – a może i więcej? – uchodźców ukraińskich, podczas gdy w przypadku kilkudziesięciu tysięcy imigrantów próbujących przedostać się przez granicę białoruską uniemożliwia lub utrudnia dobrowolną pomoc prywatną. Wydając równocześnie niemałe pieniądze z kieszeni podatników na blokowanie im dostępu (zaangażowanie wojska, budowa zapory, rekompensaty dla podmiotów poszkodowanych ograniczeniami w strefie nadgranicznej) oraz trzymanie części imigrantów – którzy inaczej już dawno wyjechaliby do np. Niemiec lub szukali pracy w Polsce – w ośrodkach strzeżonych.
Nie jest to więc problem finansowy ani organizacyjny państwa. Nie jest to też – co chyba widać w sposób oczywisty – kwestia samej obecności na ulicach polskich miast dużej liczby cudzoziemców. Tak naprawdę napływ Kurdów, Afgańczyków, Jemeńczyków czy Afrykanów nie zdestabilizowałby Polski bardziej niż napływ Ukraińców – czy to uchodźców, czy imigrantów ekonomicznych. Tym bardziej, że większa część z nich wyjechałaby do innych państw Europy.
Tak jak już pisałem, chodziło o zdobycie poparcia elektoratu niechętnego cudzoziemcom.
Który teraz może obudzić się z ręką w nocniku.