Archiwum kategorii ‘Polityka’

Normalni chuligani i nieudolne państwo

czwartek, 11 sierpnia, 2011

Już wiadomo, dlaczego chuligani w Wielkiej Brytanii niszczą i rabują sklepy. Publicysta „Rzeczpospolitej”, Marek Magierowski, objaśnił wszystkim, że jest tak dlatego, że „można zajarać skręta na przerwie między lekcjami, bo i tak nikogo to nie obchodzi”. I dlatego, że „można sobie pograć w fajną gierkę na PlayStation i zarzynać seryjnie przeciwników za pomocą piły mechanicznej, bo mamusia nie ma nic przeciwko temu”. A także dlatego, że „można spędzić całą noc przy komputerze, oglądając pornole, bo mamusia i tak nie zajrzy do pokoju (o tatusiach nie wspominam, bo na Wyspach większość tatusiów ma już zazwyczaj nowe żony)”, a „nigdy w życiu żadnemu brytyjskiemu urzędasowi nie przyjdzie do głowy, żeby sfinansować kampanię ostrzegającą przed zgubnymi skutkami pornografii”.
Tylko dlaczego na przykład ja obejrzałem w swoim życiu setki pornoli, a jednak nie niszczę i rabuję? Nie dostrzegam, by pornografia wywarła na mnie jakieś zgubne skutki. Skrętów wprawdzie nie jaram, ale znam sporo ludzi, którzy jarali i pewnie nadal jarają – i też nie rabują ani nie niszczą, a przeciwnie – są wartościowymi członkami społeczeństwa. W gry na PlayStation też nie gram, ale w takie gry grają miliony osób – i jakoś nie są chuliganami.

Wałbrzych, czyli efekt cudzej kasy

poniedziałek, 8 sierpnia, 2011

W powtórzonych z powodu stwierdzonego fałszerstwa wyborach prezydenta Wałbrzycha pełniący dotąd obowiązki prezydenta Roman Szełemej, popierany przez PO, uzyskał 23812 głosów. Mirosław Lubiński, kandydat Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej poparty przez SLD uzyskał 5503 głosy.
W poprzednich – tych unieważnionych z powodu fałszerstwa – wyborach w drugiej turze głosowania Piotr Kruczkowski z PO uzyskał oficjalnie 13880 głosów, a Mirosław Lubiński – 13555 głosów. W pierwszej turze uzyskali odpowiednio 9494 oraz 10305 głosów.
Kandydat niezależny Patryk Wild oraz kandydat PiS uzyskali w powtórzonych wyborach mniej więcej podobną liczbę głosów, co w pierwszej turze w wyborach unieważnionych (odpowiednio 8131 i 7343 oraz 2008 i 3758).
Okazało się więc, że Roman Szełemej zyskał głównie kosztem Mirosława Lubińskiego. Ten ostatni uzyskał ponad 8 tysięcy głosów mniej niż w drugiej turze w poprzednich wyborach. Za to kandydat popierany przez PO uzyskał prawie 10 tysięcy głosów więcej – po tym, jak wyszły na jaw fałszerstwa wyborcze na korzyść kandydata PO i wybory z tego powodu zostały powtórzone.
To dowodzi jednego – bardzo duża część ludzi ma gdzieś afery, oszustwa i nieuczciwość polityków i nie kieruje się w swoim wyborze tym, że danego kandydata popiera partia zamieszana w oszustwo wyborcze.
Po prostu tak, jak uważali pana Lubińskiego za lepszego od pana Kruczkowskiego, tak uważają go za gorszego od pana Szełemeja. Być może ten ostatni w ich opinii jest sprawniejszym menedżerem i spodziewają się, że zrobi więcej dla miasta.
A czy przy okazji dojdzie do kolejnych „wałków”, oszustw i afer, czy też nie, to ich zupełnie nie interesuje.

Głos narodu skrzynkę blokujący

wtorek, 2 sierpnia, 2011

Fragment debaty na posiedzeniu połączonych sejmowych komisji Obrony Narodowej, Spraw Zagranicznych oraz Administracji i Spraw Wewnętrznych, podczas pierwszego czytania przedstawionego przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projektu ustawy o zmianie ustawy o stanie wojennym oraz o kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasadach jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw:
„Poseł Jan Rzymełka (PO):
(…)
W projekcie nie odróżniamy ataku w cyberprzestrzeni od ataku na instytucje publiczne, takie jak Sejm, polegającego na tym, że blogerzy albo internauci wysyłają maile w tysiącach egzemplarzy na poselską pocztę sejmową i blokują na kilka dni sprawność tej instytucji. Mamy z tym do czynienia. Czy stanowi to zagrożenie dla państwa, jeśli zablokowane są skrytki pocztowe czy serwery sejmowe? To jest bardzo aktualny temat. Chciałbym, żeby przedstawiciele rządu wypowiedzieli się w tej sprawie. Czy przed tym też powinniśmy się chronić, czy tylko przed świadomym manipulowaniem w cyberprzestrzeni z zagranicy?
Przewodniczący poseł Stanisław Wziątek (SLD):
Mam nadzieję, że nie będziemy wprowadzać stanu wojennego wskutek zablokowanych skrzynek poselskich.
(…)
Poseł Maciej Orzechowski (PO):
(…)
Nie zgodziłbym się z jednym z przedmówców, który bagatelizował przesłankę polegającą na zakłócenie funkcjonowania instytucji czy urzędów. Jeśli doszłoby do zakłócenia działania instytucji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo energetyczne państwa, miałoby to wpływ na bezpieczeństwo państwa jako całości.
Wprowadziliśmy już ustawę regulującą kwestię kar m.in. za nękanie osób wiadomościami SMS czy notorycznymi telefonami, czyli tzw. stalking. Zapewne dotyczy to również blokowania skrzynek mailowych”.

Minister i jego raport

poniedziałek, 1 sierpnia, 2011

Właściwie miałem nie zabierać głosu w sprawie ostatnich oficjalnych ustaleń w sprawie katastrofy smoleńskiej, ale…
Minister Jerzy Miller w rozmowie z dziennikarzami „Rzeczpospolitej” stwierdził, że zasilanie w Tu-154M padło dwie sekundy przed uderzeniem w ziemię, pięć sekund po uderzeniu w drzewo:
„Uderzenie w drzewo nastąpiło 7 sekund przed upadkiem. Samolot wpadł w przechył tak, że odwrócił się kołami do góry, jego konstrukcja się rozpadała. Po pięciu sekundach padło zasilanie”.
Jest to zbieżne z informacjami przekazanymi kilka dni temu przez Naczelną Prokuraturę Wojskową:
„Zapisy rejestratorów urwały się około 1,5 – 2 sekundy przed zderzeniem z ziemią – powiedział płk Szeląg. Według biegłych stało się to około 150 metrów przed miejscem, w którym znaleziono główną część wraku, na skutek zaprzestania pracy instalacji elektrycznej. Szeląg dodał, że miejsce, w którym nastąpiła utrata zasilania rejestratorów zostało naniesione przez biegłych na mapę. Punkt ten znajduje się przed drogą (prowadzącą do Mińska), nad którą przeleciał samolot tuż przed katastrofą”.
Natomiast z raportu napisanego przez Komisję Badania Wypadków Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem wymienionego wyżej ministra Millera wynika wyraźnie, że:
1) Uderzenie w ziemię nastąpiło 4,7 sekundy po zderzeniu z brzozą, w wyniku którego miało nastąpić oderwanie lewego fragmentu skrzydła i 2 sekundy po końcu zapisu rejestratora QAR (patrz tabela na str. 2 załącznika 4 do raportu).
2) Zniszczenie instalacji elektrycznej nastąpiło nie wcześniej niż 1,5 sekundy i nie później niż 2 sekundy po końcu zapisu rejestratora QAR:
„Ostatnie poprawne dane zostały zapisane o godz. 8:41:02,5. W celu uzupełnienia zapisu o brakujące 1,5 s podjęto próbę uzyskania ich z rejestratora MŁP-14-5. Z zapisu zarejestrowanego przez MŁP-14-5 (plik 85837.FDR.ALLData.dat) wyodrębniono 4 kadry zawierające sekundy 41:02 i 41:03. Z zapisu rejestratora ATM-QAR usunięto ostatni kadr (ostatnie pół sekundy) i dodano do niego 4 kadry uzyskane z zapisu rejestratora MŁP-14-5. W wyniku przeprowadzonych operacji otrzymano kompletny zapis lotu samolotu Tu-154M nr 101 z 10.04.2010 r. kończący się o godz. 8:41:04. Należy przyjąć, że po 8:41:04 w czasie krótszym niż 0,5 s nastąpiło zniszczenie instalacji elektrycznej systemu rejestracji MSRP, co przerwało jego pracę” (str. 7 załącznika 2 do raportu).
3) Koniec zapisu rejestratora MARS-BM nastąpił „nie później niż 0,5 sekundy” po upływie 4,7 sekund od chwili zarejestrowania przez niego „zderzenia z przeszkodą, w wyniku którego nastąpiła utrata lewej końcówki skrzydła”:
„Koniec rejestracji zapisu przez rejestrator MARS-BM nastąpił nie później niż 0,5 s po godz. 8:41:07,5. (…) Na podstawie analizy zapisu dźwięku w kabinie samolotu odgłos uderzenia wystąpił o godz. 08:41:02,8 czasu MARS-BM” (str. 8-9 załącznika 2 do raportu – rozbieżności w czasie z systemem rejestracji MSRP tłumaczone są opóźnieniem, z jakim ten ostatni zapisuje dane).

Ostateczne rozwiązanie problemu nienawiści

środa, 27 lipca, 2011

Bartłomiej Kozłowski zwrócił mi uwagę na inicjatywę Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczpospolita”, zmierzającą do zmiany treści art. 256 § 1 Kodeksu karnego. Artykuł ten przewiduje obecnie karę dla tego, kto „propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość”. Wkrótce, zgodnie z projektem posłów SLD znajdującym się aktualnie w sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do zmian w kodyfikacjach, kara może grozić temu, kto „publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub wywołuje albo szerzy nienawiść lub pogardę na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, płeć, tożsamość płciową, wiek, niepełnosprawność bądź orientację seksualną”.
Inicjatywa „Otwartej Rzeczpospolitej” idzie znacznie dalej. Według nich karze powinien podlegać ten, kto „publicznie rozpowszechnia informacje, które mogą doprowadzić do propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa, albo szerzenia nienawiści lub pogardy na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, płeć, tożsamość płciową, wiek, niepełnosprawność bądź orientację seksualną”. Czyli karalne powinno być już nie tylko samo propagowanie totalitarnego ustroju lub „szerzenie nienawiści lub pogardy”, ale również publiczne rozpowszechnianie wszelkich informacji, które mogą kogoś zainspirować do takich zachowań.

Dwa cytaty

czwartek, 21 lipca, 2011

„Prawo do głosowania powinno być kwalifikowane. Znaczy to, że ma być poprzedzone swoistym testem obywatelskim. Obywatel, żeby zagłosować, musi posiadać pewną ilość wiedzy i ponosić jakąś ofiarę na rzecz dobra wspólnego: czytać gazety, oglądać serwisy informacyjne… Ci, którym się tego nie chce (…) głosować nie powinni”.
(Jacek Żakowski w wywiadzie dla „Super Expressu”, 2011 r.).

„Według stanu prawnego na dzień dzisiejszy oglądanie programów informacyjnych nie jest obowiązkowe. Jednakże za przebywanie w fotelu przed ekranem w czasie trwania tych programów przyznawane są punkty dodatnie, pod warunkiem jednakże, iż oglądający nie zamyka oczu”.
(Janusz A. Zajdel, Paradyzja, 1984 r.).

Cesarz powinien paradować nagi

czwartek, 14 lipca, 2011

Rząd chce ograniczyć dostęp do informacji publicznej. Do Sejmu wpłynął właśnie projekt nowelizacji dotychczasowej ustawy regulującej tę kwestię, przewidujący, iż:
„Prawo do informacji publicznej w zakresie:
1) stanowisk, opinii, instrukcji lub analiz sporządzonych przez lub na zlecenie Rzeczypospolitej Polskiej, Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, na potrzeby:
a) dokonania rozstrzygnięcia lub złożenia oświadczenia woli w procesie gospodarowania mieniem Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego, w tym komercjalizacji i prywatyzacji tego mienia,
b) postępowań przed sądami, trybunałami i innymi organami orzekającymi, z udziałem Rzeczypospolitej Polskiej, Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego,
2) instrukcji negocjacyjnych oraz uzgodnionych projektów umów międzynarodowych w rozumieniu ustawy z dnia 14 kwietnia 2000 r. o umowach międzynarodowych (Dz. U. Nr 39, poz. 443, z 2002 r. Nr 216, poz. 1824 oraz z 2010 r. Nr 213, poz. 1395),
3) instrukcji negocjacyjnych dla przedstawicieli organów administracji rządowej uczestniczących w pracach Rady Europejskiej oraz Rady Unii Europejskiej i jej organów przygotowawczych
– podlega ograniczeniu do czasu odpowiednio dokonania ostatecznego rozstrzygnięcia, złożenia oświadczenia woli w procesie gospodarowania mieniem, ostatecznego zakończenia postępowania lub podpisania umowy międzynarodowej, ostatecznego zakończenia prac nad daną kwestią w Radzie Europejskiej oraz Radzie Unii Europejskiej i jej organach przygotowawczych, ze względu na ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa”.
Inaczej mówiąc, obywatele nie mają prawa wiedzieć, jakie stanowisko zajmuje i do czego tak naprawdę dąży władza negocjując umowy międzynarodowe, dyrektywy unijne czy sprzedając państwowy – teoretycznie wspólny – majątek. Jeśli nowelizacja wejdzie w życie, będą mogli się dowiedzieć dopiero po wszystkim – jak już dany kawałek majątku zostanie sprzedany, podpisana umowa będzie oczekiwać na ratyfikację, a Rada UE przyjmie dyrektywę nakazującą zmienić polskie prawo w określony sposób.

ABW właściwa do wszystkiego?

poniedziałek, 11 lipca, 2011

Prokuratura Rejonowa w Sieradzu odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy ABW i prokuratora w związku z przeszukaniem mieszkania i zatrzymaniem laptopa oraz dysków twardych należących do Roberta Frycza, autora strony Antykomor.pl. Według prokuratury, było to zgodne z art. 21 ust. 2 ustawy o ABW i Agencji Wywiadu, który dopuszcza możliwość wykonywania przez ABW czynności na polecenie prokuratora w zakresie określonym w Kodeksie postępowania karnego.
Rzeczywiście, wspomniany artykuł dopuszcza taką możliwość. Ale równocześnie art. 21 ust. 3 tejże samej ustawy stanowi, że „funkcjonariusze ABW wykonują czynności tylko w zakresie właściwości tej Agencji i w tym zakresie przysługują im uprawnienia procesowe policjantów, wynikające z przepisów Kodeksu postępowania karnego”. Również art. 313 ust. 1 kodeksu postępowania karnego stanowi, iż uprawnienia policji przysługują organom ABW „w zakresie ich właściwości”. A co do właściwości ABW, to art. 1 ustawy o ABW i Agencji Wywiadu określa wyraźnie, iż ABW jest właściwa „w sprawach ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego państwa i jego porządku konstytucyjnego”.
Jaki z tego wniosek? Ponieważ przeszukanie mieszkania i zatrzymanie sprzętu komputerowego Roberta Frycza dokonane zostały w ramach śledztwa w sprawie znieważenia Prezydenta RP, to wynika z tego, że zdaniem Prokuratury Rejonowej w Sieradzu czynności podejmowane w ramach śledztwa w takiej sprawie jak najbardziej mieszczą się w zakresie właściwości ABW. Inaczej mówiąc, Prokuratura Rejonowa w Sieradzu zaliczyła znieważanie Prezydenta RP do przestępstw zagrażających bezpieczeństwu wewnętrznemu państwa lub jego porządkowi konstytucyjnemu. Co więcej, jak wynika z wypowiedzi prokuratora dla PAP, stanowisko prokuratury jest „zbieżne ze stanowiskiem sądu, który rozstrzygał zażalenie na tę czynności postępowania”.

Blogerzy, uciekajcie z Polski

poniedziałek, 4 lipca, 2011

Administrator Blox.pl (platformy blogowej należącej do Agora SA) zablokował blog FoxMuldera – popularny i być może znany niektórym z odwiedzających tę stronę blog poświęcony głównie (ale nie tylko) polityce międzynarodowej. Powodem były wpisy dotyczące Rafała Pankowskiego, działacza Stowarzyszenia „Nigdy Więcej” – stanowiące właściwie obszerne cytaty z oryginalnych materiałów znajdujących się na stronie Phalanx.pl, sugerujących, że ten znany wróg nazizmu i faszyzmu w młodości „hajlował”, a obecnie współpracuje ze środowiskami skrajnie lewicowymi, w tym komunistami. Według samego Pankowskiego oraz jego stowarzyszenia są to „wyssane z palca absurdalne oskarżenia”, a sfotografowany gest opisywany jako taki, który „sam określa jako faszystowskie pozdrowienie” jest w rzeczywistości gestem „pozdrowienia antyfaszystów z czasów hiszpańskiej wojny domowej”.
Trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy materiały zawarte na Phalanx.pl zawierają prawdę, czy też nie. Faktem jest, że autorzy podają sporo źródeł, na których oparli swoje twierdzenia dotyczące współpracy Rafała Pankowskiego ze skrajną lewicą, w tym komunistami. Faktem jest zdjęcie, na którym widać młodego Rafała Pankowskiego (nikt temu nie zaprzeczył) z uniesioną zaciśniętą pięścią i że gest wygląda dość podobnie jak ten z imprezy Młodzieży Wszechpolskiej. Możliwe jednak, że faktycznie pozdrowienie antyfaszystowskie wygląda podobnie do wszechpolskiego. Mimo że jeden z wpisów wisi już od września 2010 r., to sprawa jak dotąd nie trafiła na drogę postępowania sądowego (choć Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” to zapowiada). Trudno więc zawczasu rozstrzygnąć, czy istotnie treści na Phalanx.pl (jak i te na blogu FoxMuldera) naruszają czyjeś dobra osobiste czy też są zniesławieniem.

Instalacje artystyczne zamiast domów

środa, 29 czerwca, 2011

Dwie informacje:
Pierwsza: „W 2006 roku Waldek Deska, znany muzyk reggae (współzałożyciel zespołu DAAB) wybudował na swej działce pod Kazimierzem domek (szopę z desek) za 10 tys. zł, w której zamieszkał wraz z żoną. Urzędnicy uznali to za samowolę budowlaną i wydali nakaz rozbiórki”. Waldek wciąż walczy o to, by nie zburzono mu domu.
I druga: „Najwęższy dom, jeśli nie świata, to Polski, wciśnie się między punktowiec i kamienicę na Woli, w najszerszym miejscu – 152 cm. To będzie pracownia m.in. izraelskiego pisarza Etgara Kereta. (…) To insert, dom niemożliwy – powtarza jego pomysłodawca i projektant, architekt Jakub Szczęsny. – Niezgodny z przepisami budowlanymi i przeciwpożarowymi, możliwy do zrealizowania tylko jako instalacja artystyczna, do czasowego w niej przebywania. (…) Stołeczny ratusz też jest zachwycony. Wsparł wczoraj ideę najwęższego domu kwotą 150 tys. zł (brakującą resztę wyłożą sponsorzy). Do listopada powstanie pracownia nie tylko dla Etgara Kereta, ale „szczelina pracy twórczej” dla osób z różnych dziedzin kultury, którzy mają w niej rezydować. Na chwałę sztuki, Warszawy, przyjaźni polsko-izraelskiej i z innymi narodami też”.