Krótki wpis o terrorystach

11 sierpnia, 2010

Bartosz Dominiak, wiceprzewodniczący SdPl, nazwał „terrorystami” protestujących przeciwko usunięciu krzyża spod Pałacu Prezydenckiego. „Z terrorystami nie powinno się negocjować” – oświadczył.
W rewanżu dziennikarz Piotr Gociek nazwał „ekoterrorystami” działaczy Greenpeace, którzy wdrapali się na dach Ministerstwa Środowiska w proteście przeciwko wycinaniu Puszczy Białowieskiej.
I tak protesty polegające na tym, że ktoś sobie stoi gdzieś, gdzie specjalnie nikomu nie przeszkadza i coś sobie krzyczy zrównywane są z zamachami bombowymi, porwaniami i braniem zakładników. Za chwilę każdy, kto ośmieli się wyjść na ulicę i protestować przeciwko czemukolwiek, zostanie okrzyknięty terrorystą. A przeciwko terroryście wszystkie środki są przecież dozwolone. Walka z terrorystami usprawiedliwia dowolne ograniczenie wolności i praw obywatelskich.
Trochę umiaru w obelgach, panowie.

Liberalizm oralno-analny

8 sierpnia, 2010

W totalitarnym państwie Oceanii opisanym w powieści „1984” istniał zwyczaj nadawania rządowym organom nazw sugerujących, że zajmują się one czymś całkowicie przeciwnym do tego, czym się zajmowały w rzeczywistości. I tak ministerstwo prowadzące nieustanną wojnę nazywało się Ministerstwem Pokoju, ministerstwo zajmujące się fałszowaniem informacji i okłamywaniem obywateli nosiło nazwę Ministerstwa Prawdy, Ministerstwo Obfitości obcinało racje żywnościowe, a Ministerstwo Miłości więziło i torturowało przeciwników politycznych. W ten sposób uciemiężonym ludziom wmawiano, że władza daje im pokój, prawdę, obfitość i miłość. Kto miałby ochotę występować przeciwko takiej władzy?
To fikcja literacka – ale okazuje się, że podobny zwyczaj zaczyna być stosowany w rzeczywistości w Polsce. Oto w Sejmie obecnej kadencji istnieje organ o nazwie „Komisja Nadzwyczajna „Przyjazne Państwo” do spraw związanych z ograniczaniem biurokracji”. I, jak można przeczytać w prasie, organ ten zgłosił ostatnio projekt znacznego zaostrzenia kar bynajmniej nie dla opieszałych, niekompetentnych, złośliwych czy skorumpowanych urzędników – ale dla ludzi zajmujących się handlem poza miejscem do tego przeznaczonym. Do tej pory ulicznemu handlarzowi, który ośmiela się coś sprzedawać w takim miejscu (mając zgłoszoną do ewidencji działalność gospodarczą) grozi „jedynie” (art. 54 Kodeksu wykroczeń) grzywna do wysokości 500 zł albo nagana. Po zaostrzeniu przepisów będzie można mu legalnie zrabować – to znaczy skonfiskować – cały przeznaczony na sprzedaż towar. (Z przecieków można wnioskować, że pierwotny pomysł przewidywał także karę aresztu lub ograniczenia wolności, ale nie wiem, czy to przeszło, bo na internetowej stronie komisji nie ma jeszcze treści ostatecznie przyjętego projektu; tak samo nie wiadomo, czy nie podniesiono maksymalnej wysokości grożącej grzywny do wysokości domyślnej, czyli 5000 zł).

Kom…or Tarkin

6 sierpnia, 2010

„Od kogo dostał to wysokie stanowisko?
I czy w ogóle uczciwe jest to wszystko?
Polityka to tarzanie się w błocie
i każdy się musi ubrudzić.
Tak się toczą losy niezbadanie,
nie wiesz nim się stanie, co się komu stanie.
Tylko tyle i aż tyle nam wiedzieć jest dane –
niekiedy tylko coś więcej powiedziane.”

httpv://www.youtube.com/watch?v=U6r5bm5xVE0

Ofiary państwa

5 sierpnia, 2010

Ledwo zdarzyło mi się napisać tekst o tym, dlaczego państwo w odróżnieniu od biznesu w bardzo niewielkim stopniu liczy się ze zdaniem „zwykłych ludzi”, stała się rzecz niespotykana: rządzący ugięli się przed protestem stosunkowo mało licznej, spontanicznie działającej („nikt tego nie koordynuje, nie ma tam szefostwa, nie ma tam działaczy, nie ma żadnego planu, nie ma harmonogramu”) grupy osób, rezygnując póki co z przeniesienia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego. Ugięli się, wprawdzie w stosunkowo mało istotnej dla siebie sprawie (wątpię, by równie łatwo ustąpili np. w sprawie podwyżki podatków), niechętnie i tymczasowo, ale jednak.
I oto okazuje się, że fakt ten przyjmowany jest przez wielu ludzi z najwyższym niesmakiem. Sytuacja, która w przypadku relacji „zwykli ludzie” – biznes (jak w przypadku protestów przeciwko „Zimnemu Lechowi”, drwinom Figurskiego i Wojewódzkiego pod znaczkiem Coca-Coli czy usunięciu Kataryny z Facebooka) uznawana jest za normalną, w przypadku relacji „zwykli ludzie” – państwo nazywana jest „porażką i kompromitacją państwa”, jego „kapitulacją” przed „grupą psycholi”, narażeniem na szwank jego autorytetu, jego klęską, jego „porażającą biernością” i słabością objawiającą się w negocjacjach z „sekciarzami”, bezradnością Rzeczypospolitej, zbrodnią na jej powadze i majestacie, „obrzydliwym, cuchnącym ropniem informującym o infekcji organizmu”

Wolność = Ja Nie!

2 sierpnia, 2010

Kompania Piwowarska zdecydowała, że zdejmie baner z napisem „Zimny Lech” umieszczony niedaleko Wawelu. Stało się tak po tym, jak osoby uważające, że taki napis nie jest stosowny w pobliżu miejsca pochówku Lecha Kaczyńskiego (m. in. eurodeputowani Marek Migalski i Ryszard Czarnecki) ogłosiły akcję bojkotu jej produktów.
Kilka dni temu Facebook odblokował konto blogerki Kataryny, zawieszone wcześniej po zgłoszeniach o naruszanie regulaminu. Choć zarządzający tą internetową społecznością mogli przyjąć interpretację regulaminu niekorzystną dla Kataryny (jest w nim napisane, że użytkownicy muszą rejestrować się pod „real name” czyli prawdziwym nazwiskiem), to jednak ugięli się w obliczu protestu zorganizowanego przez ok. 0,04‰ użytkowników.
Jakiś czas temu Coca-Cola po protestach ludzi oburzonych piosenką Michała Figurskiego i Kuby Wojewódzkiego „Do celu” („Jarek po trupach do celu, każdy chce leżeć na Wawelu”) wycofała się ze sponsorowania audycji radia Eska Rock, w której zostało to zaśpiewane. „Wyrażamy ubolewanie, że nasza marka została wykorzystana w programie, który mógł urazić uczucia wielu osób” – napisali przedstawiciele koncernu.
Okazuje się, że giganci biznesu liczą się ze zdaniem zwykłych ludzi i to nawet wtedy, gdy nie jest ono wyrażane w zbyt masowy sposób.
Dlaczego? Ano dlatego, że źródłem ich zysków są właśnie tacy zwykli ludzie. Zwykli ludzie, którzy mogą zrezygnować z kupowania i użytkowania ich produktów. Zwłaszcza, że konkurencja nie śpi – zamiast piwa Lech można wypić piwo Żywiec, zamiast Coca-Coli Pepsi, a z Facebooka można zrezygnować na rzecz NK, Twittera czy MySpace. Więc lepiej się zwykłym ludziom nie narażać. Nawet, jeśli niezadowolonych jest mało. Bo jeśli się nie zareaguje, to za chwilę może być ich więcej, a wizerunek firmy na tle konkurentów dozna uszczerbku. A to może przełożyć się na wymierne straty finansowe. Jeśli dajmy na to 10% lub nawet 1% konsumentów zrezygnuje, zyski będą odpowiednio mniejsze.
Inaczej jest z państwem. Rządzący państwem nie liczą się ze zdaniem zwykłych (a nawet „mniej zwykłych”) ludzi aż w takim stopniu. Przykład pierwszy z brzegu – protest przeciwko zmianom w ustawie o radiofonii i telewizji, podpisany przez wielu znanych publicznie przedstawicieli organizacji pozarządowych i tzw. środowisk twórczych, poparty dodatkowo kilkuset głosami „szeregowych obywateli”. Nie przyniósł żadnego efektu – po porozumieniu politycznym PO i SLD zapowiedziano już, że zmiany przejdą.
Inny przykład – jednomandatowe okręgi wyborcze. Mimo wielu petycji na rzecz wprowadzenia ordynacji wyborczej do Sejmu opartej na takich okręgach (np. www.jednomandatowe.pl, apel.jow.pl, wcześniejsze apele do prezydentów Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego, nie mówiąc już o 750 tysiącach podpisów zebranych pod wnioskiem o przeprowadzenie w tej sprawie referendum) rządzący konsekwentnie je ignorują, posuwając się aż do łamania prawa (wspomniany wniosek o referendum mimo złożenia w Sejmie nie doczekał się w ogóle rozpatrzenia, a formularze z podpisami zniszczono).

Czas wyskoczyć z garnka

1 sierpnia, 2010

Polityczne Poruszenie Polskich Internautów organizuje akcję wysyłania maili do Ministerstwa Finansów ze sprzeciwem wobec zapowiedzianego przez premiera zamiaru podwyższenia podatku VAT. Na stronie PPPI jest gotowy formularz, wystarczy wpisać swoje dane i kliknąć, by treść protestu została wysłana do MF (przynajmniej tak to ma działać). Namawiam wszystkich, by przyłączyli się do tej akcji – oczywiście samodzielne wysyłanie maili na adres Ministerstwa Finansów, premiera, posłów, senatorów oraz prezydenta nie jest zabronione. 🙂

Platforma Biurokratów

30 lipca, 2010

Sprawdziłem sobie na stronach GUS, w jakim tempie przyrastała ostatnio w Polsce liczba urzędników. Wyniki, jakie uzyskałem, nie zdziwiły mnie, choć mogą zdziwić wiele osób przekonanych, że obecnie rządząca nam Platforma Obywatelska to „liberałowie”, a więc ludzie programowo opowiadający się za ograniczeniem utrzymywanej z podatków państwowej i „samorządowej” biurokracji. Otóż od czwartego kwartału 2005 r. do czwartego kwartału 2007 r., a więc za rządów odżegnującego się od liberalizmu PiS liczba pracujących w sektorze „administracji publicznej, obrony narodowej i obowiązkowych zabezpieczeń społecznych” (ale „bez zatrudnionych w działalności w zakresie obrony narodowej i bezpieczeństwa publicznego”, czyli bez żołnierzy, policjantów i funkcjonariuszy służb specjalnych – sami urzędnicy) wzrosła z 557,2 tys. do 572,2 tys. – o 15 tysięcy osób. Natomiast od czwartego kwartału 2007 r. do czwartego kwartału 2009 r., za rządów „liberałów” z PO, liczba ta wzrosła od 572,2 tys. do 620,6 tys. – o ponad 48 tysięcy osób. A jeśli doliczyć dodatkowo pierwszy kwartał bieżącego roku, to liczba ta wzrosła do 633,6 tys. – czyli o ponad 60 tysięcy osób od początku rządów Donalda Tuska. Okazuje się, że za rządów samozwańczych liberałów liczba urzędników przyrasta średnio w tempie ponad 3,5 raza szybszym niż za rządów jawnych zwolenników silnego państwa z PiS…

Facebook tylko dla nijakich?

26 lipca, 2010

Facebook usunął (lub zablokował) konto blogerki Kataryny, znanej z ostrej krytyki obecnie rządzącej partii. Kilka dni wcześniej Facebook usunął strony nieprzyjazne nowo wybranemu prezydentowi – „Wtopy Bronka” i „Nie dla prezydentury Bronisława Komorowskiego”. Ta ostatnia zresztą zniknęła nie pierwszy raz – wcześniej została zablokowana na kilka dni już podczas kampanii wyborczej. Wówczas to przedstawiciel Facebooka tłumaczył, że blokada strony nastąpiła automatycznie po odebraniu zgłoszeń o „nadużyciu”: „Po otrzymaniu powtarzających się zgłoszeń automat sam usuwa taką stronę”.
Jeśli jest to prawdą, i jeśli przyczyna niedawnego zniknięcia profilu Kataryny oraz stron krytykujących Komorowskiego jest podobna, to mogę jedynie powiedzieć, że polityka Facebooka dotycząca „nadużyć” jest idiotyczna. Mechanizm prowadzący do automatycznego zablokowania profilu lub strony, które otrzymają odpowiednią liczbę zgłoszeń jest właśnie jawną zachętą do nadużyć – nadużyć dotyczących wykorzystywania jego samego. Osoby i poglądy mające wystarczająco wielu wrogów będą z Facebooka z dużym prawdopodobieństwem znikały, bo co szkodzi tym wrogom je „zgłosić”? I będą to przeważnie poglądy wyraziste, kontrowersyjne oraz niepopularne – bo właśnie takie poglądy są w stanie budzić wrogość. Ostaną się jedynie ci, którzy nikomu nie wadzą i prezentują jedynie poglądy bezpieczne i akceptowane przez prawie wszystkich – czyli najczęściej banalne i nijakie. Albo tacy, którzy nie prezentują żadnych poglądów.

Dokopać katolikom

21 lipca, 2010

Wielu ludzi nie potrafi ścierpieć tego, że ludzie myślący inaczej niż oni demonstrują tę inność publicznie. Zwłaszcza, jak ta inność dotyczy sfery seksu lub religii. Jedni nie potrafią na przykład znieść w miejscach publicznych widoku gejów, inni nie potrafią znieść w tych miejscach widoku krzyża. Niektórzy podejmują nawet aktywne wysiłki, by takie widoki się nie zdarzały.
Ciekawe, że szczególną aktywność przejawiają tutaj osoby wymachujące ostentacyjnie sztandarem Wolności. I tak prezes partii „Wolność i Praworządność”, Janusz Korwin-Mikke, nawoływał do obrzucania jajami uczestników parady EuroPride oraz wysyłania protestów do prezydenta Warszawy przeciwko organizowaniu jej pod hasłem „Nie lękajcie się!”. A członkowie stowarzyszenia „Wolność – Równość – Solidarność” zbierają podpisy pod petycją do Kancelarii Prezydenta RP o usunięcie sprzed Pałacu Prezydenckiego krzyża, który ustawili tam ludzie pragnący upamiętnić ofiary katastrofy smoleńskiej.

Samoregulacja znieważania

19 lipca, 2010

Uwaga, na końcu tekstu są brzydkie słowa, więc upraszam nieletnich o nieczytanie.
Poseł PiS Krzysztof Lipiec zapowiedział złożenie do Prokuratora Generalnego doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Janusza Palikota. Chodzi o internetowe naigrawanie się tego ostatniego na temat tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej Przemysława Gosiewskiego – „Gosiewski żyje. Widziano go na peronie we Włoszczowej, jak zmagał się z Ruskimi, ale dał radę. Trzeba ekshumacji wszystkich zwłok, bo być może Rosjanie je porwali i dziś przetrzymują na granicach dawnego imperium”.
Sęk w tym, że w polskim kodeksie karnym nie za bardzo można znaleźć artykuł, z którego można by za ten popis chamstwa Palikota oskarżyć. Nie ma takiego przestępstwa jak pomówienie czy znieważenie osoby zmarłej lub jej czci. Można wprawdzie znieważyć ludzkie zwłoki albo prochy, jednak raczej wątpliwe, by jakikolwiek prokurator uznał, że nastąpiła tu zniewaga fizycznych szczątków Przemysława Gosiewskiego czy innych ofiar katastrofy. Można również znieważyć osobę żyjącą poprzez obelżywe wypowiedzi o zmarłym – ale tu trzeba dowieść, że sprawca zmierzał przez to do znieważenia takiej osoby. Tak więc najprawdopodobniej prokuratura nie podejmie śledztwa – i rodzinie oraz przyjaciołom Przemysława Gosiewskiego pozostanie roszczenie o naruszenie dóbr osobistych przed sądem cywilnym.