JKM a wolność manifestacji
piątek, 24 września, 2010Raz jeszcze będzie o Januszu Korwin-Mikkem. Postanowił on wystartować w wyborach na prezydenta Warszawy i ogłosił 21.punktowy program, który – jak zwykle w jego przypadku – stanowi beczkę miodu doprawioną łyżką dziegciu. Obok zapowiedzi wielu słusznych rozwiązań można znaleźć tam bowiem wyraźną deklarację walki z wolnością zgromadzeń, i to nawet wbrew obowiązującemu prawu. Punkty 6 i 7 programu Pana Janusza stanowią:
„Firmy prowadzące jakiejkolwiek prace będą musiały płacić dzienną stawkę za wynajęcie chodnika lub jezdni. Takie same stawki będą musieli płacić organizatorzy manifestacji chcących chodzić po jezdni i tamować ruch. Miasto nie może być paraliżowane przez demonstrantów chcących sobie paradować akurat po centralnych ulicach stolicy”.
Pan Janusz zdaje się zapominać, że póki co wolność gromadzenia się i manifestowania jest zagwarantowana konstytucyjnie, a prawo do korzystania z jezdni mają zarówno kierowcy pojazdów, jak i demonstranci – pod warunkiem uzyskania zezwolenia przewidzianego przez art. 65 Prawa o ruchu drogowym (przy okazji – procesje religijne oraz kondukty pogrzebowe takiego zezwolenia nie potrzebują!), którego wydanie nie jest uzależnione od wniesienia jakiejkolwiek opłaty. Również Prawo o zgromadzeniach nie przewiduje możliwości wydania zakazu zgromadzenia z powodu niewniesienia opłaty przez jego organizatorów. Oczywiście w idealnym ustroju za użytkowanie drogi powinni płacić jej użytkownicy, a nie wszyscy obywatele w podatkach – ale nie mamy idealnego ustroju i ci obywatele już te podatki płacą. Więc pobieranie dodatkowych opłat za możliwość korzystania z dróg to po prostu zwiększanie stopnia podatkowego wyzysku. No i dlaczego niby mieliby płacić je tylko organizatorzy manifestacji, a nie pozostali użytkownicy dróg? Duża liczba samochodów też paraliżuje ruch…