20 kwietnia, 2012
Jak podała „Rzeczpospolita„, toruński prawnik Przemysław Szczepłocki (gazeta podaje jego nazwisko jako Szczepłowski) wniósł do sądu prywatny akt oskarżenia o przestępstwo z art. 212 kk (zniesławienie) przeciwko profesorowi Aleksandrowi Nalaskowskiemu, dziekanowi Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Poszło o następujące słowa tego ostatniego:
„Rodzice homoseksualni (…) nie są w stanie przekazać dziecku w procesie wychowania właściwego wymiaru życia seksualnego – stwierdził. – Ten wymiar będzie zawsze wymiarem spaczonym, chorym. Tak jak homoseksualizm jest chory, choć Światowa Organizacja Zdrowia uznała, że nie jest”.
Pan Szczepłocki jako homoseksualista uznał, że zniesławia to jego, czy też homoseksualistów w ogóle – bo art. 212 kk mówi też o zniesławieniu grupy osób. Ciekawe, co orzeknie sąd? Jeśli uzna prof. Nalaskowskiego winnym, to otworzy to drogę do skazywania za np. takie wypowiedzi:
„Socjaliści nie są w stanie odgórnie zorganizować sprawnie funkcjonującej gospodarki zgodnie ze swoimi teoriami. Taka gospodarka zawsze będzie spaczona, chora. Tak jak chory jest socjalizm”.
Zaszufladkowany do Libertarianizm, Polityka | 10 komentarzy »
12 kwietnia, 2012
„Z ateizmem jest taki problem, że stoi on na gruncie nicości. Jeśli ateista twierdzi, że uznaje jakieś zasady, to on opiera to twierdzenie jedynie na wykładni kantowskiej – „Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”. Co jednak, gdy pewnego dnia taki człowiek się obudzi i zrodzą się w nim inne zasady? Wtedy równoważność między zasadą „nie można nikogo zabijać” a „można zabijać każdego”, jest stuprocentowo pełna” – stwierdził Tomasz Sommer w wywiadzie „Czym jest libertarianizm” opublikowanym na łamach „Najwyższego Czasu”. No faktycznie – nie można mieć przecież stuprocentowej pewności, że taki ateista, dotychczas akceptujący zasadę „nie zabijaj” nie obudzi się kiedyś w przekonaniu, że słuszna jest zasada „zabijaj każdego”…
Ale z człowiekiem wierzącym w Boga, np. katolikiem, może być przecież tak samo. Pewnego dnia może on się obudzić w przekonaniu, że Bóg jednak nie istnieje. Albo, że wprawdzie istnieje, ale domaga się dajmy na to zabijania niewiernych. Albo, że istnieje, ale nie obchodzi go to, co robią ludzie. Albo, że mimo istnienia Boga i jego zasad jednak lepiej podążać za szatanem. I jeśli taki człowiek uznaje określone zasady tylko dlatego, że wierzy w istnienie Boga, w to, że Bóg wymaga określonego postępowania oraz w to, że podążanie za Bogiem bardziej opłaca się od podążania za szatanem, to w takim przypadku zrodzą się w nim inne zasady i niewykluczone, że jedną z nich będzie „zabijaj każdego”.
Owszem, taki człowiek przestaje być wtedy katolikiem w ścisłym sensie tego słowa, podczas gdy ateista, który zmieni swoje zasady moralne nie musi przestać być ateistą. Wynika to z prostego faktu, że słowo „ateista” oznacza każdego, kto nie wierzy w Boga (bez względu na uznawane przez niego zasady), natomiast słowo „katolik” oznacza kogoś, kto nie tylko wierzy w Boga oraz określone dogmaty, ale i uznaje określone zasady. Jednak wcale nie oznacza to, że w przypadku katolika ryzyko zmiany zasad moralnych jest mniejsze niż w przypadku ateisty uznającego takie zasady. Niby dlaczego tak miałoby być? Czy ktoś to sprawdzał? Przeprowadzał jakieś badania? Tomasz Sommer nic takiego nie przytacza. A przecież znane są przypadki katolików zmieniających wyznanie, całkowicie przestających wierzyć w Boga, świadomie wybierających życie w grzechu czy też dopuszczających się zbrodni w całkowitym przekonaniu, że są dobrymi katolikami, a nawet w imię Boga.
Zaszufladkowany do Libertarianizm | 35 komentarzy »
5 kwietnia, 2012
Dziesięcioletni Holender, Jurre Hermans, wysłał na konkurs Nagrody Ekonomicznej Wolfsona swoją propozycję rozwiązania problemu zadłużenia Grecji. Propozycja z grubsza sprowadzała się do przymusowego odebrania wszystkim Grekom ich oszczędności w euro – w zamian za walutę zastępczą – i spłacenia z tego długów greckiego rządu. Dziesięciolatek nie otrzymał wprawdzie głównej nagrody, ale jury konkursu przyznało mu honorowe wyróżnienie w wysokości 100 euro.
Oczywiście nie należy wymagać od dzieciaka znajomości niuansów ekonomii i polityki gospodarczej. Tym niemniej fakt, że przyszedł mu do głowy pomysł spłacenia długów rządu Grecji poprzez zwykłe obrabowanie jej obywateli (bo jak inaczej nazwać przymusową wymianę pieniędzy?) sporo mówi o tym, jak jest uczony i wychowywany. Że albo zasada „nie kradnij” nie jest w tej edukacji i wychowywaniu zbyt istotna, albo też w kolektywistyczny sposób zaciera się w nich różnicę między państwem i zamieszkującymi jego obszar ludźmi. Zaś przyznanie mu honorowego wyróżnienia – zamiast listu o treści np.: „Jurre, doceniamy Twoje zainteresowanie ekonomią w tak młodym wieku, ale musimy Ci wyjaśnić, że propozycji okradzenia obywateli Grecji z ich oszczędności w celu spłacenia długów zaciągniętych przez polityków rządzących tym państwem nie uważamy za moralnie właściwą” – świadczy o tym, że ekonomiści oceniający prace w tym konkursie (byli doradcy premierów kilku krajów i dwóch wielkich banków) nie widzą w takim pomyśle w gruncie rzeczy nic złego. W końcu już nie raz dobierano się do oszczędności ludzi, by rozwiązać problemy spowodowane przez polityków – jak na przykład w 1933 roku, gdy prezydent Roosevelt nakazał oddać wszystkim Amerykanom posiadane przez nich złoto w zamian za dolarowe papierki, które stopniowo potem traciły wartość. Dla samozwańczych kapłanów światowych finansów – mainstreamowych ekonomistów – jednostka jest zerem.
Zaszufladkowany do Polityka | 15 komentarzy »
26 marca, 2012
Od pewnego czasu mam w samochodzie radio, którego sobie słucham, zwykle w drodze do i z pracy. Tak się składa, że radio to domyślnie zostało ustawione na Radio ZET, a ponieważ nie chce mi się eksperymentować, to dalej ustawione jest na Radio ZET. No i dzisiaj rano usłyszałem w tym Radiu ZET wywiad z gościem – byłym marszałkiem Sejmu, liderem Prawicy Rzeczypospolitej, Markiem Jurkiem. Który to polityk powiedział coś, na co w przenośni „opadła mi szczęka”:
„Natomiast ważne jest to, żebyśmy mieli świadomość jednego, w Polsce nie przełamiemy kryzysu demograficznego, potrzebne są zmiany podatkowe, które nam zresztą w tych propozycjach podatkowych takich bardzo socjalnych, czy wręcz socjalistycznych, Solidarnej Polski zabrakło, a nie przeprowadzimy tej zmiany samymi środkami materialnymi, które są bardzo ważne i Prawica Rzeczpospolitej ma tu duże osiągnięcia, bez zmiany moralnej. Bez zmiany moralnej tu trzeba po prostu odważnie powiedzieć, że jeżeli ktoś nie ma odwagi powiedzieć nie pornografii, to Polski nie zmieni„.
Właśnie tak. Kryzys demograficzny nie może zostać przełamany, a korzystne wg Marka Jurka zmiany podatkowe nie mogą zostać wprowadzone, jeśli nie będzie miało się odwagi powiedzieć „nie” pornografii. Sprzeciw wobec gołej dupy jest warunkiem koniecznym tego, by przeprowadzono zmiany podatkowe i żeby rodziło się więcej dzieci. Jak pan Jurek sobie to w głowie logicznie połączył, pozostaje jego tajemnicą. Przy czym okazuje się, że „powiedzieć nie pornografii” oznacza wg byłego marszałka całkowite „skasowanie” tego, co uważa za pornografię („Monika Olejnik: Czyli w ogóle pornografię trzeba byłoby skasować, tak? Marek Jurek: No oczywiście. Ma pani wątpliwości?”), czyli m. in. różnych pism dla dorosłych „eksponowanych” (choć zafoliowanych i jak sam przyznał, nieoglądanych przez niego) na stacjach benzynowych, a także „Playboya”… a już na pewno jego reklam.
Zaszufladkowany do Polityka | 5 komentarzy »
7 lutego, 2012
No i wczoraj wszyscy zainteresowani mogli zobaczyć, co premier Tusk rozumie pod pojęciem „otwartej debaty o ACTA”.
Mianowicie – zwołać ludzi i zakomunikować im wprost, że:
– „podejrzewam, że w kwestiach ACTA i referendum pozostaniemy przy zdaniach odrębnych”;
– „polski rząd nie wycofa swojego podpisu z jakiegokolwiek dokumentu, tylko dlatego że jakaś grupa tego żąda”;
– wniosku o ratyfikację ACTA nie będzie tak długo, jak on i „władze demokratyczne” będą miały wątpliwości.
Czyli: ludki, zapomnijcie o tym, że możecie sami zadecydować w referendum, w sprawie ACTA nie macie racji, nie wycofam podpisu pod umową (cóż z tego, że został on złożony dlatego, że żądała tego jakaś inna grupa? – bo na pewno nie naród, który prawie do końca o niczym nie wiedział), a ratyfikacja będzie wstrzymywana tylko do chwili, gdy ja i moi kumple z rządu pozbędziemy się wszystkich wątpliwości.
Okazało się, że „debata” dla premiera to audiencja, na której daje petentom do zrozumienia: „zrobię co chcę i możecie mi skoczyć”.
Może warto byłoby, by w końcu Polacy pokazali w końcu Donaldowi, że to on może im skoczyć?
Zaszufladkowany do Polityka | 1 komentarz »
5 lutego, 2012
W odpowiedzi na zaproszenie na „obywatelską debatę dotyczącą wolności i praw w Internecie” z udziałem premiera Donalda Tuska, podpisane przez ministra Michała Boniego, które otrzymałem mejlem 3 lutego br., chciałbym poinformować tak zainteresowanych, jak i publicznie, że nie widzę sensu uczestnictwa w spotkaniu, które ma się odbyć w KPRM 6 lutego.
Jeżeli bowiem debata premiera z obywatelami dotycząca wolności i praw w Internecie ma być debatą rzetelną, nie może mieć ona formę jednorazowego spotkania premiera z dużą grupą ludzi połączonego z możliwością zadawania pytań przez Internet. Taka forma debaty, choćby ze względu na ograniczony czas, uniemożliwia obywatelom, nawet tym zaproszonym do uczestnictwa osobistego, pełne przedstawienie swoich stanowisk, a tym bardziej rzeczywistą dyskusję. Rzetelna debata premiera z obywatelami wymaga, by każdy obywatel mógł zaprezentować swoje stanowisko, tak, by było dostępne nie tylko dla premiera, ale i dla innych obywateli; by mógł zapoznać się ze stanowiskami nie tylko premiera, ale i innych obywateli; by miał czas je przemyśleć i mógł się do nich odnieść. Rzetelna debata wymaga z pewnością dłuższego czasu, a najlepszą dla niej areną jest Internet – czy to w postaci oficjalnego forum czy portalu, gdzie zainteresowani obywatele będą mogli informować premiera, ministrów i siebie wzajemnie o swoich stanowiskach, czy to w postaci stanowisk wysyłanych mejlem i publikowanych na niezależnych blogach. Jeśli premier taką debatą jest rzeczywiście zainteresowany, to z pewnością przyjmie moje stanowiska przesłane mejlem lub opublikowane na blogu. Z pewnością są i będą one pełniejsze, niż to, co mógłbym powiedzieć w czasie danym mi w czasie transmitowanego na żywo spotkania.
Natomiast jeśli „obywatelska debata dotycząca wolności i praw w Internecie” (a może „o ochronie prawa własności intelektualnej w Internecie”, bo taki tytuł widnieje na stronie KPRM) ma być tylko wydarzeniem propagandowym, mającym pokazać, że premier konsultuje swoje decyzje z obywatelami i dlatego nie powinno się tych decyzji potem kwestionować, to nie chcę brać w takim wydarzeniu udziału.
Zaszufladkowany do Libertarianizm, Polityka | 6 komentarzy »
31 stycznia, 2012
Propozycja symbolu oporu przeciwko ACTA, cenzurze internetu i ogólnie tyranii „własności intelektualnej”. Każdy może używać i modyfikować jak chce.
Zaszufladkowany do Libertarianizm, Polityka | 9 komentarzy »
27 stycznia, 2012
Lewica, prawica, anarchiści, zieloni, kibole, ONR, Antifa, kluby „Gazety Polskiej”, Kongres Nowej Prawicy, UPR, KoLiber, Młodzi Konserwatyści, Młodzież Wszechpolska, NSZZ „Solidarność”, palikotowcy, pisowcy, sympatycy ojca Rydzyka, libertarianie (pewnie gdzieś tam byli), członkowie stowarzyszeń obywatelskich i niezrzeszeni. Razem przeciwko władzy. Poczułem się jak w 1988 roku. Młodszy o ponad 20 lat.
Zaszufladkowany do Polityka | 22 komentarze »
25 stycznia, 2012
„To cienki żart napisać „Hołdys to ch…” i wkleić to 50 razy (…) Nie jest tak, że myślę o kimś, że jest bęcwałem i mu to piszę na stronie. Moje komentarze w sieci to zawsze reakcja” – stwierdził Zbigniew Hołdys w wywiadzie dla TOK FM, krytykując internautów obrzucających go obelgami za poparcie układu ACTA.
Ten sam Zbigniew Hołdys, który kiedyś nazwał na Facebooku Jarosława Kaczyńskiego „posrańcem” i „ponurym średniowiecznym chujem”.
Zaszufladkowany do Ogólne, Polityka | 1 komentarz »
23 stycznia, 2012
Wicepremier Waldemar Pawlak na dzisiejszej konferencji prasowej „”dużą przesadą” nazwał przyjęcie (w zeszłej kadencji) rozwiązań zawartych w zaproponowanej przez prezydenta ustawie, która pozwala na wprowadzenie stanu wojennego, wyjątkowego lub stanu klęski żywiołowej w razie zewnętrznego zagrożenia w cyberprzestrzeni”.
Rzeczywiście, jest to duża przesada, zwłaszcza, że szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (faktyczny autor tej ustawy), nawiązując do przytoczonego przez dziennikarza włamania na stronę premiera, nie wyklucza zastanowienia się nad wprowadzeniem stanu wyjątkowego, „jeśliby np. długotrwale występowały te przestępstwa w sieci, o których pan wspomniał” – uważając być może, że stan wyjątkowy mógłby być tu skuteczniejszy niż stosowanie loginów i haseł bardziej skomplikowanych niż „admin:admin1”. No ale dlaczego w takim razie podczas głosowania nad wspomnianą ustawą wszyscy obecni na sali posłowie PSL – partii, której prezesem jest wicepremier Pawlak – zagłosowali jak jeden mąż za jej przyjęciem?
Lepiej przesadzić niż się narazić?
Zaszufladkowany do Polityka | 2 komentarze »